Perski szach

Jacek Dziedzina

GN 32/2011 |

publikacja 11.08.2011 00:15

Pomimo izolacji i sankcji nałożonych przez Zachód. Iran rośnie w siłę. Gdzie? Pod samym nosem Stanów Zjednoczonych.

Hugo Chávez (z lewej) i Mahmud Ahmadineżad. Przywódców Wenezueli i Iranu łączą nie tylko interesy ekonomiczne, ale także niechęć do USA PAP/EPA/STR Hugo Chávez (z lewej) i Mahmud Ahmadineżad. Przywódców Wenezueli i Iranu łączą nie tylko interesy ekonomiczne, ale także niechęć do USA

O Iranie jeśli głośno, to zawsze w kontekście programu nuklearnego, który – zdaniem USA i UE – Teheran prowadzi w celach bynajmniej nie pokojowych. Prezydent Mahmud Ahmadineżad konsekwentnie odmawia spełnienia żądań Zachodu, domagającego się zaprzestania prowadzenia badań nuklearnych. Tłumaczy, że jego kraj ma prawo zabiegać o energię jądrową. Dodaje zawsze, że nie wchodzi w grę konstrukcja bomby atomowej, bo „to broń niemoralna i niezgodna z wartościami islamu”. Postawa Ahmadineżada pociągnęła za sobą kolejne sankcje gospodarcze na Iran przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, a także, samodzielnie, przez USA, Australię i Unię Europejską. Sankcje są dotkliwe, ale Teheran znalazł nieoczekiwanych sprzymierzeńców pod samym nosem swojego głównego wroga: w Ameryce Łacińskiej. I to temat, który w mediach nie pojawia się prawie w ogóle. Tymczasem zaskakująco owocna współpraca gospodarczo-polityczna z krajami tego regionu pozwala Iranowi nie tylko łagodniej przechodzić skutki międzynarodowej izolacji, ale też skutecznie spędzać sen z powiek amerykańskiej administracji. Tym bardziej że robi to niemal pod oknami Białego Domu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.