Nauczyciel pierwsza klasa

GN 31/2011 Katowice

publikacja 12.08.2011 06:30

O księżach, którzy nie powinni uczyć w szkole, Mszy św. za katechetkę i o różnicach między talentem a warsztatem pedagogicznym z ks. dr. Marcelim Coglem, dyrektorem Wydziału Katechetycznego w Katowicach, rozmawia ks. Roman Chromy.

Nauczyciel pierwsza klasa Foto: Ks. Roman Chromy/ GN – Nie powtarzajmy mitów o tym, że religia czy katechizacja są traktowane przez księży albo katechetów świeckich po macoszemu – uważa ks. Marceli Cogiel.

Ks. Roman Chromy: Załóżmy taką sytuację: po upadku komuny nauczanie religii nie wróciło do polskiej szkoły. Jest rok 2011, a księża uczą w salkach przy parafii. Jaka byłaby to katecheza i dla kogo?

Ks. Marceli Cogiel: Muszę trochę powróżyć z fusów. Na pewno frekwencja na katechezie byłaby o wiele niższa i nie dysponowalibyśmy tak świetnie wykształconą kadrą jak obecnie. Katecheci mają motywację, aby studiować i podnosić kwalifikacje. Przy parafii, tak jak kiedyś, nie wymagalibyśmy od nich wyższego wykształcenia. Wystarczyłaby matura, studium katechetyczne itd. W sensie jakościowym katecheza byłaby więc na niższym poziomie.

Jest Ksiądz za katechezą w szkole?

– Oczywiście, tym bardziej że taki był europejski model nauczania. Katecheza ma prawo być realizowana w szkole. W niektórych krajach Europy Kościół jest „niewydolny”, żeby zorganizować ją na taką skalę jak w Polsce.

Księża uważają, że zasadniczym minusem wejścia katechezy do szkół jest utrata kontaktu m.in. z młodzieżą przy parafii.

– Do tej krytyki mam negatywny stosunek. Przed laty duszpasterstwo najmłodszych ograniczało się do popołudniowej katechezy dzieci i młodzieży przy parafii. Nazywaliśmy tę pracę duszpasterstwem, a to była po prostu katecheza. Obecnie nic nie stoi na przeszkodzie, aby duszpasterze w dalszym ciągu, mając do dyspozycji pomieszczenia przy parafii i czas po południu, tworzyli grupy apostolskie.

Ale jak zachęcać młodych do zaangażowania w parafii, skoro mają już dwie godziny religii tygodniowo w szkole?

– Jestem realistą. Wiem, że nie wystarczy w niedzielę zaprosić z ambony dzieci lub młodzież, a salki będą pełne. Znam jednak katechetów i katechetki, którzy gromadzą wokół siebie na przykład kilkudziesięcioosobowe grupy Dzieci Maryi albo oazowiczów. Bo mają chęci, talent i doświadczenie.

Zgadza się Ksiądz z przekonaniem niektórych księży, jasno deklarujących, że nie nadają się do szkoły.

– Zgadzam się. I taki ksiądz nie powinien uczyć w szkole.

A co powinien robić?

– Może pracować w szeroko rozumianym duszpasterstwie, które nie sprowadza się tylko do katechezy szkolnej. Może być opiekunem apostolskich grup dorosłych. Taki ksiądz niekoniecznie musi mieć talent pedagogiczny i zdolności do nawiązywania kontaktu z uczniami, a przy parafii staje się na przykład świetnym opiekunem ministrantów.

Nie jest jednak tak, że talent pedagogiczny powinno się rozwijać?

– Przez talent pedagogiczny rozumiem pewne uzdolnienia, predyspozycje naturalne, wynikające z charakteru i osobowości człowieka. Doskonalić można rzemiosło, natomiast talent albo się ma, albo nie.

Dzieląc księży katechetów na tych bardziej i mniej utalentowanych, nie widzi Ksiądz konieczności przeprowadzenia pewnych reform w systemie katechizacji?

– Uważam, że część księży wikarych nie powinna pracować w szkole. Jeżeli oni sami są o tym głęboko przekonani, czują fobię szkolną, olbrzymi stres – to nie powinni tego robić. I nie należy ich od razu nazywać „leserami”. Co więcej, ci księża o tych problemach mówią głośno pomimo znaczącej motywacji finansowej, wynikającej z nauczania w szkole. To wystarczający dowód na to, że katechizacja szkolna wiele ich kosztuje i są obciążeni psychicznie.

Jest szansa, żeby do szkół wrócili księża prefekci?

– Jestem bardzo sceptyczny co do wyławiania jakiejś bardzo wąskiej grupy duchownych, którzy rzeczywiście byliby tylko prefektami w szkole, luźno związanymi z parafią. W praktyce taki układ się nie sprawdzał. Po pierwsze, prefekt musiałby mieć przynajmniej 1,5 etatu w szkole. Po drugie, jego kosztem godziny lekcyjne utraciliby pozostali katecheci w danej placówce.

To akurat kwestia czysto techniczna. Myślę o odpowiednio przygotowanych, z wrodzonym talentem pedagogicznym księżach, posyłanych do szkół cieszących się wysokim poziomem nauczania albo z tzw. trudną młodzieżą.

– Oczywiście możemy próbować. Należałoby jednak wypracować zasady współpracy księdza prefekta z miejscowym proboszczem, warunki jego zamieszkania przy parafii i zakres obowiązków. Na razie do Wydziału Katechetycznego w Katowicach zgłosiło się tylko dwóch księży, którzy wyrazili chęć pracy w szkole jako prefekci. To za mało. Natomiast znam księży wikarych pomimo obowiązków parafialnych bardzo otwartych na życie szkoły, w której katechizują. Angażują się poza zajęciami dydaktycznymi, a dyrektorzy wypowiadają się o nich w samych superlatywach. Mówią: „to najbardziej dyspozycyjny nauczyciel w szkole”. A to już coś więcej niż tylko katechizacja.

Czyli dobry duszpasterz to dobry katecheta i odwrotnie.

– Te dwie cechy księdza idą najczęściej w parze. Jeżeli znajduje czas dla młodzieży poza zajęciami lekcyjnymi, to z pewnością szybko zdobędzie u niej posłuch i uznanie. Ważna jest także umiejętność wsłuchiwania się księdza w to, co młodzi mają do powiedzenia dorosłym.

Katecheci świeccy to cały sztab ludzi…

– Bo katecheza spoczywa w rękach świeckich. Zarówno pod względem ilościowym, jak i wymiaru godzin w szkole. W archidiecezji mamy około 800 świeckich katechetów i jedynie 400 księży zaangażowanych w szkołach. Świeccy katecheci najczęściej pracują na pełnych etatach, bo ta praca jest ich podstawowym źródłem utrzymania. Księża, w przeważającej części, mają zaniżony wymiar godzin, ale zapewniający im funkcjonowanie w systemie oświaty np. przez awans zawodowy czy wysługę lat.

Z jednej strony słychać głosy proboszczów, którzy wymagają od katechetów świeckich współpracy, a z drugiej katecheci świeccy skarżą się, że ich wysiłek jest niedoceniony przez duszpasterzy.

– To napięcie jest bardzo realne i w pewnym stopniu uzasadnione. Wynika po części z zasady, że punkt widzenia zmienia się w zależności od miejsca siedzenia. Wyjaśniam: dopóki ksiądz pracuje jako wikary, współpraca ze świeckimi układa się dobrze. Gdy zostaje proboszczem, zaczynają się problemy.

Relacje księży z katechetami reguluje rozporządzenie abp. Damiana Zimonia z 2002 r. O czym w nim jest mowa?

– Arcybiskup przypomina m.in., że proboszcz przynajmniej raz w roku (z okazji urodzin lub imienin) sprawuje Mszę św. w intencji katechetów. Zwykła wdzięczność. Są proboszczowie, którzy o tę praktykę nie dbają, oczekując od katechetek, że nie zapomną o ich rocznicy święceń czy urodzinach. Katechetka ma prawo być zdegustowana. Jednocześnie zaznaczam, że proboszcz jest zobowiązany do tego, aby katechetom świeckim przypominać o prawach i obowiązkach w parafii. Katecheci winni włączać się w duszpasterstwo dzieci i młodzieży przy parafii. Ale tylko w odniesieniu  do uczniów, których katechizują.

Jaki jest statystyczny katecheta archidiecezji katowickiej w opinii wizytatora?

– Uważam, że nie ma powodów do tego, aby czuli się nauczycielami drugiej kategorii. Widzę to, uczestnicząc w komisjach egzaminacyjnych i kwalifikacyjnych na nauczyciela mianowanego i dyplomowanego. Porównuję katechetów z nauczycielami innych przedmiotów. Katecheci mają olbrzymi dorobek zawodowy, szerokie spektrum działalności i są autentycznie zakorzenieni w życiu szkoły. Są nagradzani przez dyrektorów. Nauczyciel religii jest zwyczajnie członkiem rady pedagogicznej i ma te same obowiązki co inni nauczyciele. Nie ma żadnych przywilejów ani taryfy ulgowej.

Każdego roku trafiają do szkół absolwenci śląskiego seminarium i Wydziału Teologicznego.

– Obserwuję, że księża są świetnie przygotowani do pracy z młodzieżą. Uczą zasadniczo w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. To są entuzjaści i pasjonaci. Umiejętności katechetów, zarówno duchownych, jak i świeckich, weryfikuje proces zdobywania stopni awansu zawodowego. Zdarza się, że dyrekcja informuje nas – wizytatorów, że „słabej” katechetki nie będzie dalej zatrudniała w szkole. Procedury wyznaczone Kartą nauczyciela ułatwiają nam spokojną selekcję. Nie trzeba stosować „siłowych rozwiązań”.

Tym bardziej że katecheci są nie tylko nauczycielami, ale również świadkami wiary dla uczniów i innych nauczycieli.

– Papież Paweł VI powiedział, że dzisiaj świat nie słucha nauczycieli, tylko słucha świadków. Ksiądz w pokoju nauczycielskim najpierw jest postrzegany jako kapłan, a dopiero potem jako nauczyciel religii. Podobnie postrzega go młodzież. Najpierw chce widzieć księdza jako człowieka, który się uśmiecha, jest pogodny i życzliwy. Taki katecheta jest częścią tzw. modelu katechezy komunikacyjnej. Dominuje w nim relacja, a potem to, co nauczyciel proponuje uczniom.

Abecadło księdza katechety jest proste: ma być człowiekiem, pasterzem i nauczycielem. A katecheci świeccy?

– Są pedagogami profesjonalnie przygotowanymi do pracy, z misją biskupa diecezji, który posyła ich głosić słowo Boże. Kiedyś katechetka zapytała mnie na wielkopostnym dniu skupienia: „Wychodzę niebawem za mąż. Będę za parę miesięcy żyła jednak tylko w związku cywilnym z przeszkodą do zawarcia sakramentalnego małżeństwa. Czy już się zwolnić ze szkoły?”. Kiedy okazało się, że ślub cywilny przewidzieli tuż po wakacjach letnich, odpowiedziałem jej: „Proszę dokończyć rok szkolny”. Ten przykład świadczy o wielkim wyczuciu katechetów i odpowiedzialności w środowisku pracy.

Na jakie wartości wskazałby Ksiądz w wychowaniu dzieci i młodzieży?

– Stawiam na rodzinę i wierność zasadom moralnym, które wynikają z Dekalogu, z przykazania miłości i z Ewangelii. To główny cel katechezy. Dla pewnej symetrii, w przezwyciężaniu prywaty i indywidualizmu u obywateli, należy kształtować w młodych zdrowy patriotyzm i odpowiedzialność za życie społeczne.