Brat Albert miał rację

GN 39/2011 Gliwice

publikacja 05.10.2011 06:30

O odcieniach bezdomności, nauce życia od podstaw i dziedziczeniu oczekiwań z Marią Demidowicz, prezesem zabrzańskiego koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, rozmawia Klaudia Cwołek.

Brat Albert miał rację Klaudia Cwołek/ GN – Jeżeli będziemy tylko zapewniać chleb i dach nad głową, a niczego nie wymagać, osoby korzystające z tej pomocy będą tkwiły w swojej sytuacji – mówi Maria Demidowicz.

Klaudia Cwołek: W tym roku Wasze towarzystwo obchodzi 15 lat działalności w Zabrzu. Czy z tej okazji planujecie jakieś uroczystości?

Maria Demidowicz: – Nie, bo nas na to nie stać. Obchody sprowadzamy do duchowych przeżyć. Zainaugurowaliśmy je Mszą w kościele św. Kamila w listopadzie, teraz przeżywamy peregrynację obrazu „Ecce Homo” oraz relikwii św. Brata Alberta i błogosławionej siostry Bernardyny. Jest ona związana z 30. rocznicą działalności towarzystwa w Polsce. 18 maja minęło 15 lat od zarejestrowania koła zabrzańskiego. W tym samym roku zostało uruchomione schronisko dla kobiet w Zabrzu-Rokitnicy. Od października nieformalnie zaczęły mieszkać tam kobiety, a oficjalne poświęcenie placówki odbyło się 4 kwietnia 1997 roku. Schronisko w styczniu tego roku zmieniło nazwę na Ośrodek Wsparcia dla Kobiet.

W jaki sposób człowiek staje się bezdomny?

– Może to być spowodowane utratą pracy i załamaniem związanym z degradacją społeczną. Przez cztery lata mieliśmy u nas w przytulisku rodziny, których bezdomność była skutkiem transformacji. Skorzystały one z odpraw górniczych z założeniem, że uruchomią własną działalność gospodarczą. Niestety, rzeczywistość przerosła ich możliwości. Najpierw zamieniały mieszkania z większych na mniejsze, w końcu wylądowały na działce. Te osoby, dzięki Bogu, udało się uaktywnić i już sobie radzą. Mają mieszkania i są na swoim. Gorzej natomiast jest z taką bezdomnością, która wynika z nałogów. Często jest to alkoholizm, ale problem dotyczy też narkomanii i hazardu. Miałam kontakt z osobą podwójnie uzależnioną, która mówiła mi, że wyjście z hazardu jest dużo trudniejsze od wyjścia z alkoholizmu. Przyczyną jest też pewne upośledzenie i niewydolność społeczna. Niektórzy ludzie nie radzą sobie ze zmieniającą się rzeczywistością. To są też dziedziczone oczekiwania wobec pomocy społecznej, związane z biedą przekazywaną z pokolenia na pokolenie.

W jaki sposób bezdomni trafiają do Was?

– Osoby kierowane są przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Zabrzu lub z ościennych gmin. W przypadku kobiet interwencyjnie przyjmujemy wszystkie, niezależnie, skąd pochodzą. Bezdomni trafiają do nas też przez kuratorów sądowych, ale czasem przychodzą sami, pytając o możliwości pomocy. Zdarza się, że szkoły kierują uczniów na konsultacje, także inne organizacje społeczne wskazują nasz adres. Jesteśmy otwarci na każdego potrzebującego. Przed przyjęciem zawsze odbywają się rozmowy, podczas których informujemy, jaką prowadzimy działalność, czym jest nasze towarzystwo. Jeżeli osoba decyduje się u nas na pobyt, wtedy podpisuje z nami umowę o współpracy. To trochę inaczej wygląda w przypadku kobiet, inaczej w przypadku mężczyzn.

Na czym polega ta różnica?

– Na początku naszej działalności trafiały do nas przede wszystkim kobiety mające wiele dzieci i w średnim wieku, od około 40 do 60 lat. Od trzech, czterech lat są to kobiety od 18. do maksymalnie 40. roku życia, oczywiście z dziećmi. Wyjątkowo zdarzają się starsze. Są to osoby, których rodziny korzystały już z pomocy społecznej. Ich bezdomność wynika z braku akceptacji rodziny dla nich i ich dzieci. Często trafiają do nas kobiety w ciąży, których bliscy nie chcą już w domu, bo albo jest za ciasno, albo są konflikty, nieraz związane z przemocą.

Pomagamy wszystkim bezdomnym: samotnym, matkom z dziećmi i ofiarom przemocy w rodzinie. Prowadzimy też interwencyjną pomoc. Jeżeli kobieta sama lub z dziećmi od zaraz potrzebuje schronienia, to mamy dwa takie pokoje w schronisku w Rokitnicy, gdzie możemy je przyjąć. Później, przy bardzo ścisłej współpracy z pracownikami socjalnymi MOPR, rozpatrujemy sytuację i przy udziale tej osoby ustalamy, jaka forma pomocy będzie dla niej najwłaściwsza. Jeżeli musi zostać w schronisku, to na miesiąc podpisujemy umowę o współpracy. Jest to czas na załatwienie podstawowych spraw formalnych i medycznych oraz zapoznanie się z naszą społecznością. Po miesiącu podpisujemy umowę na kolejnych 11 miesięcy. To jest pobyt przeznaczony na uaktywnienie tej osoby społecznie i zawodowo, żeby mogła podjąć pracę.

Po roku kobiety przeprowadzają się na kolejny okres do mieszkań readaptacyjnych w Zabrzu-Biskupicach. Nie płacą czynszu, ale ponoszą koszty mediów. Poza tym muszą same się utrzymać. Terapeuci nadal z nimi pracują, m.in. nad możliwością podjęcia pracy. Niestety, kobiety często mają zakodowane, że skoro mają dzieci, to nie mogą pracować. A mogą i udaje się im pracę znaleźć. W tej kwestii współpracujemy ściśle z Punktem Aktywizacji Bezrobotnych. Po roku, półtora, o ile realizują program wyjścia z bezdomności, otrzymują od gminy mieszkania socjalne. Wtedy na ich miejsca trafiają kolejne kobiety. A te, które nie podejmują współpracy, niestety, wracają do swoich środowisk, od których są często emocjonalnie uzależnione.

A w jaki sposób pomagacie bezdomnym mężczyznom?

– Nasze towarzystwo wpisuje się w wielostopniową pomoc, która prowadzona jest w mieście. Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie prowadzi ogrzewalnię przy ul. Stalmacha i noclegownię przy ul. Trocera. My od 2004 roku prowadzimy Przytulisko Dom św. Alberta przy ul. Kochanowskiego, w którym wcześniej przebywały bezdomne rodziny. Św. Brat Albert mówił, żeby nie prowadzić placówek koedukacyjnych, ale nasze towarzystwo w Zabrzu chciało sprawdzić, czy miał rację, i okazało się, że miał. Dlatego przekwalifikowaliśmy tę placówkę jako dom tylko dla mężczyzn.

Czy zasady pobytu są takie jak dla kobiet?

– Są inne. Każda osoba – i mężczyzna, i kobieta – ma indywidualny plan wychodzenia z bezdomności, ale część mężczyzn to są tzw. długodystansowcy, którzy nie mogą podjąć pracy, jednak nie kwalifikują się do domu pomocy społecznej i przebywają u nas. Mężczyźni tak jak kobiety sami sprzątają i pomagają w domu. Przytulisko ma jednak zatrudnioną kucharkę, bo wydawane są tam też obiady dla osób z zewnątrz. Po rocznym, dwuletnim pobycie, o ile bezdomni mężczyźni podejmą pracę, mogą przeprowadzać się do mieszkań readaptacyjnych prowadzonych przez Stowarzyszenie „Żyj i Daj Żyć” Kazimierza Speczyka, z którym mamy podpisaną umowę. Wszystkie nasze placówki mają swój regulamin, ale w przytulisku obowiązuje bezwzględna abstynencja od napojów alkoholowych.

Komu łatwiej się pomaga?

– Zdecydowanie mężczyznom, bo nie są obciążeni dziećmi. Natomiast jeśli chodzi o zdobywanie pieniędzy na pomoc, to łatwiej o nie w przypadku matek z dziećmi. Bo jest taki stereotyp społeczny, że jak mężczyzna jest bezdomny, to znaczy, że jest pijakiem, sam sobie winny. Natomiast z mężczyznami łatwiej jest zorganizować pracę i łatwiej ich przenosić. Kobiety są też często uzależnione od sprawcy przemocy w swoim domu. W przytulisku w ubiegłym roku przebywało 97 mężczyzn, z czego 42 na stałe. A przez 25 miejsc w ośrodku dla kobiet przeszło 140 matek z dziećmi. Więc ta rotacja w ich przypadku jest o wiele większa.

Lubi Pani cytować słowa św. Brata Alberta, że gdybyście mieli dać bezdomnemu tylko chleb i dach nad głową, to szkoda by go było ratować. Jak Pani tę wskazówkę rozumie i stosuje w swojej działalności?

– Gdy święty Brat Albert pomagał (a zmarł w 1916 roku), kawałek chleba był problemem. W dzisiejszych czasach chleb, niestety, niszczy się i widzimy go na śmietnikach. Nawet zabezpieczenie dachu nad głową nie jest takie trudne. Ale jeżeli będziemy to zapewniać i niczego nie wymagać, osoby korzystające z tej pomocy będą tkwiły w swojej sytuacji. Nie będą miały motywacji do zmiany. Tak jak Brat Albert uważamy, że człowiek odzyskuje swoją godność, gdy pracuje i zaczyna żyć na własną rękę. A najlepiej, gdyby mógł jeszcze komuś następnemu pomóc.

Dawanie bez jakichkolwiek warunków nie prowadzi do niczego dobrego, dlatego że uzależnia od pomocy i pogłębia życzeniową postawę. Oczywiście nie chodzi tu o osoby chore i niepełnosprawne, które nie są w stanie sobie poradzić i mają prawo oczekiwać wsparcia. Tematem zastępczym jest też mówienie, że nie ma pracy. Niestety, osoby korzystające z pomocy społecznej często kalkulują, bo więcej z niej otrzymują niż w przypadku zatrudnienia. I to jest kwestia dla polityków. Cały model pomocy społecznej powinien być przebudowany.

 

Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta

Koło w Zabrzu liczy 66 członków i zatrudnia 29 osób we wszystkich placówkach. Finansowane jest w 50 procentach z budżetu miasta Zabrze, pozostałe środki pozyskiwane są w drodze konkursów, dotacji i darowizn. Adres: ul. 3 maja 3, 41-800 Zabrze, tel. (32) 278 45 30. Więcej: www.bratalbert.e-zabrze.pl.

Towarzystwo prowadzi:

Ośrodek Wsparcia dla Kobiet

Jest to jedyna placówka w Zabrzu dla kobiet i matek z dziećmi znajdujących się w trudnych sytuacjach życiowych, w tym ofiar przemocy. Ma 25 miejsc. Ośrodek prowadzi działalność interwencyjną i długofalową. Praca w placówce ma charakter terapeutyczny. Kobiety przebywające w ośrodku biorą udział w rocznym kompleksowym programie ośrodka, obejmującym m.in. pomoc psychologiczną, pedagogiczną, konsultacje ze specjalistami (np. prawnik, położna, pracownik socjalny), trening praktycznych umiejętności życiowych, atrakcyjne formy zajęć dla dzieci i dorosłych (w tym ceramika, witraże). adres: ul. Ofiar Katynia 48, 41-808 Zabrze, tel. (32) 272 32 81.

Dom św. Brata Alberta „Przytulisko”

Daje schronienie, wyżywienie i pomoc terapeutyczną bezdomnym mężczyznom. ma 44 miejsca. adres: ul. Kochanowskiego 26, 41-800 Zabrze, tel. (32) 273 30 06.

Klub Albertyński

dzienna placówka wsparcia, powołana do życia przez zabrzańskie koło TPBa i zabrzański oddział stowarzyszenia „Civitas Christiana” – oddział Zabrze. Pomaga m.in. przez rozdawanie żywności, konsultacje prawne, pedagogiczne, różnego rodzaju warsztaty. W zeszłym roku z doraźnej pomocy skorzystało ponad 1300 osób. Adres: ul. 3 maja 5/oficyna, 41-800 Zabrze, tel. (32) 278 73 04.

Mieszkania readaptacyjne

Trzy mieszkania w Zabrzu-Biskupicach dla kobiet i matek z dziećmi, które kończą roczny program w Ośrodku Wsparcia dla Kobiet. Program mieszkań zakłada wzmocnienie umiejętności nabytych w trakcie pobytu w ośrodku. Każda osoba jest objęta specjalistyczną pomocą.