• Tomek
    02.02.2012 20:46
    To co robi się z oświatą, jest ZBRODNIĄ.
    Władze centralne opowiadają o samorządności, nie dając samorządom pieniędzy. Samorządy likwidują szkoły, zagęszczając klasy w szkołach pozostałych. Czego można tak na prawdę nauczyć grupę 35 dzieciaków? Ile razy można w ciągu semestru spokojnie przepytać każdego z nich albo sprawdzić zadanie?
    Nauczyciele od upadku komuny czekali na zapowiadane zmniejszenie ilości uczniów w klasach. O tym samym mówiono zapowiadając reformę oświaty. "Reforma" była fikcją.
    Wymyślono gimnazja, które tylko rozrywają więzi z dzieciństwa i sprzyjają anonimowości i bezkarności. Który "wychowawca klasy" w gimnazjum zna swoich wychowanków, widząc ich przez 3 lata?
    Przed skutkami tego rodzaju "reformy" (będącej małpowaniem niekoniecznie sprawdzonych systemów oświaty w kilku innych krajach) przestrzegali co światlejsi nauczyciele. Ale kto w naszym państwie w sprawach oświaty słucha nauczycieli?
  • opinia
    03.02.2012 21:13
    Pani Hall już nie ma, więc może być już tylko lepiej.
    Swoją drogą, najlepszym ministrem edukacji w ostatnich 10 latach był bezsprzecznie(wyszydzany przez Polaków, także przez naszych hierarchów) pan Roman Giertych.
  • myszka
    04.02.2012 09:46
    Zachowanie krakowskiej "elitarnej" młodzieży świadczy źle nie tyle o nich samych, ale o ich rodzicach i wychowawcach. To oni kształtują w tych dzieciakach nieuzasadnione poczucie wyższości i pogardy dla reszty świata. Właśnie żeby uniknąć takiego środowiska nie poszłam do gimnazjum stworzonego przy najlepszym liceum w mieście - tam liczył się model komórki, markowe ciuchy i ile "starzy" płacą za korepetycje.
    Skończyłam zwykły rejonowy moloch, w szkole byli laureaci konkursów wojewódzkich i przyszli uczniowie zawodówek, dzieci z rodzin zamożnych i ubogich. I nikomu krzywda się nie stała z tego powodu. Nauczyciele potrafili podnieść poprzeczkę najlepszym i zmotywować najsłabszych.
    Druga sprawa to pchanie tych najsłabszych na siłę do ogólniaków. W moim mieście stworzono klasy ogólne przy skądinąd dobrych technikach. Oczywiście trafiali tam najsłabsi, którzy moim zdaniem powinni trafić do klas zawodowych. I nie pisze tego by kogoś urazić. Nie widzę nic hańbiącego w zawodzie murarza, fryzjera, kucharki... Te klasy ogólne to była krzywda dla uczniów, bo nie dawały ani zawodu ani szansy na studia.
    Wyrównanie szans postrzegam nie jako ciągnięcie wszystkich na siłę w stronę matury, ale jako zapewnienie każdemu niezależnie od statusu materialnego i miejsca zamieszkania edukacji adekwatnej do zdolności intelektualnych i talentów.
  • Adam
    05.02.2012 14:05
    Nie jestem hodowcą czempionów.

    Uczę w renomowanym liceum i uważam, że licea dwóch, trzech, czy czterech prędkości, to coś, co jest w polskiej szkole wskazane. Autor podpiera się badaniami PISA, z których wynika również, że wciąż mamy problem górnej ćwiartki. Młodzież, która ma bardzo duży potencjał jest równana w dół, pod hasłem "wyrównywania szans".
    Oczywiście zachowanie młodzieży było karygodne, o ile mogę się domyślić konkretów na podstawie opisu z artykułu. A więc było godne kary, np. ktoś powinien zostać wyrzucony ze szkoły, jeśli przekroczył pewne granice, bo na pewno można to uznać za szarganie dobrego imienia szkoły.

    Nie do końca rozumiem cel tego artykułu, ale potrafię wskazać przynajmniej jeden jego negatywny skutek. Utrwala on stereotyp "wyścigu szczurów" w renomowanych liceach. Czy jest on poparty choćby jakimiś badaniami zainteresowanych "szczurów"?
  • mariusz
    05.02.2012 14:17
    Jestem uczniem wymienionego tutaj jako "elitarnego" liceum.
    Powiem tak: czemu uczniowie dobrych liceów mają się nie burzyć, skoro tyle pracowali na dostanie się tam, a uczniowie XXXI mają przyjść sobie tak po prostu.
    Na przykład ja-nie jestem nawet z Krakowa, pochodzę z biednej rodziny. Jakoś dałem radę się dostać- przez gimnazjum ciężko pracowałem na stypendium-żeby się samemu utrzymać poza domem oraz na wyniki by w ogóle mnie przyjęto.
    Moja ciężka praca ma iść na marne?

    Poza tym, poziom jest wysoki i nie wiem czy sobie poradzą.
    • Adam
      07.02.2012 12:34
      Dlaczego sądzisz, że umożliwienie wejścia do dobrej szkoły (np. V LO) uczniom, którym na tym zależy jest marnowaniem twojej ciężkiej pracy? Moim zdaniem, to całkiem sensowny sposób rekompensaty uczniom, którzy tracą swoją szkołę przez jej likwidację. W zasadzie wiadomo, że problem nie będzie dotyczył jakiejś ogromnej liczby uczniów, bo część nie będzie chciała gonić poziomu, ale dla odważnych zostawiłbym drzwi otwarte zwłaszcza, gdy miasto przeznacza na to specjalne środki.

      Adam
      • kajka
        08.02.2012 14:23
        Odpowiem na pytanie- dlatego,że w klasie jest juz 36 uczniów(w mojej) a czasem i 40 osób (zdarza się), jakie środki przeznacza miasto? Zatrudnią więcej nauczycieli? dobudują klasy (bo nawet miejsca na szatnie nie ma)
  • Deratyzator
    05.02.2012 14:53
    Wszystkich sprzeciwiających się polityce komercjalizacji oświaty, zamykaniu szkół i przedszkoli zapraszam na demonstracje we wtorek o 17.00 pod Krakowski Magistrat.
    SZKOŁA TO NIE FIRMA!
    Więcej na temat tu:
    http://fakrakow.wordpress.com/
  • Pato
    05.02.2012 15:06
    Chodziłem do często uznawanego za najlepsze Gimnazjum nr 1 w Krakowie i owszem spotkałem się z zachowaniami przejawiającymi się pogardą, ale nie jest to regułą. Podczas tych 3 lat tam spędzonych nauczono mnie (nie wiem jak do innych to dotarło) tego że dziś szanuję tak samo sędziów, prezesów jak i sprzątaczki, fryzjerów czy kasjerów.
  • uczeń VLO
    05.02.2012 15:28
    Nikt nie uważa się, za lepszych od innych tylko najzwyczajniej w świecie ciężko pracowaliśmy na to żeby uczyć się tam gdzie się uczymy. Może i są jakieś ewenementy, ale to nie jest tak, że Krakowska "elita" nie zadaje się z plebsem z gorszych szkół! Jak ktoś idzie do najgorszej szkoły w mieście to podejmuje jakiś wybór. Nie wszyscy dadzą sobie radę w najlepszych liceach, ale wystarczyłoby trochę chęci i pracy żeby i ci mniej utalentowani znaleźli się w dobrej szkole. Nie mówię tu V czy I, ale np. 2, 8 .

    V to nie jest szkoła dla ludzi, którym nie zależy. Polska to jedno z niewielu państw, które tym najlepszym oferuje publiczną edukacje na naprawdę wysokim poziomie . To że nie musimy płacić za prywatne szkoły to duży sukces. Oczywiście muszą być też i te gorsze placówki, ale mieszanie uczniów i uśrednianie poziomu, może i daje szanse niektórym, ale za to bardzo ogranicza tych którzy mogliby dać z siebie więcej. To nie jest rozwiązanie. Trzeba zrobić coś, aby podnieść poziom gorszych szkół, a nie uśredniać wszystkich.
  • warts
    05.02.2012 17:17
    "Elitarne" krakowskie szkoły to nie placówki, w których młodzież jak "szczury" rusza do wyścigu po złote laury. W dzisiejszych czasach to uczniowie tworzą szkołę, podczas rekrutacji oni sami ustalają poziom - ci, którzy włożyli w naukę najwięcej pracy i osiągnęli bardzo dobre wyniki zapełniają szkolne ławy. To, że akurat w rankingach - tych krakowskich - od lat pierwsze miejsca zapełniają szkoły o takich a nie innych numerach to kwestia tradycji i dbania o nią. Po utworzeniu ram pracy szkoły, licea z czołówki po prostu dbają o swoich uczniów szukając dla nich dobrej kadry, sprzętu, współpracy z dobrymi uczelniami (te też wymagają dużego wkładu pracy - inwestycji w swoją przyszłość)czy dają możliwości do rozwoju na wielu płaszczyznach. Myślę, że uszanowanie starań i wkładu obu stron - uczniów i nauczycieli - jest lepsze niż rozklejanie etykietek "elita". Uczniowie tych liceów to też ludzie, którzy mają dobre serca, zaangażowani w wolontariat i pomoc innym, ale również Ci, którzy popełniają błędy. I tak we własnym życiu będziemy rozliczani jako równi ludzie.
  • gość
    05.02.2012 17:37
    Ten artykuł to stek bzdur, nic takiego nie było powiedziane, a uczniowie wcale nie byli wzywani do dyrektora. Pozdrawiam katolicką gazetę, która łamie 8 przykazanie.
  • kajka
    08.02.2012 14:33
    Wyjątkowo głupi artykuł. V może i jest elitarna.Tylko pod względem nauki. Finansowo uczniowie są naprwde zróznicowani. Obawiam się ,że Ci najbogatsi idą do prywatnych szkół.Tam zamiast 36-40 osób w klasie jes 15-20. Nie mówiąc już o szatni i innych udogodnieniach.
    Owszem, jest rozpiętość finansowa, po zebraniu rodziców jedni odjeżdżają Audi, a inni truchcikiem na PKS. Ale wsród uczniów takich różnic nie widać. Nikt się nie afiszuje bogactwem, bo osiagnięciami już tak
  • Berkeley
    08.02.2012 22:42
    Cały ten artykuł to dość nędzna prowokacja, która swoje miejsce powinna mieć raczej w "Fakcie" niż w piśmie posiadającym w niektórych kręgach pewną renomę. Jestem uczniem V LO i z przykrością stwierdzam, że treść tego artykułu w każdym chyba punkcie rozmija się z rzeczywistością, a niektóre wydarzenia zostały zwyczajnie wymyślone.

    Szczerze mówiąc, nie chce się mi komentować i obalać poszczególnych zarzutów, ale zamiast tego powiem coś o tak wychwalanej przez autora Annie Okońskiej-Walkowicz. Kobieta ta była dyrektorką szkoły, do której chodziłem przez kilka lat i była to najgorsza placówka edukacyjna, do której miałem okazję uczęszczać. Atmosfera wśród uczniów była paskudna, a poziom nauki i nauczycieli kiepski. Co najciekawsze, za tą szkołę (SPOŁECZNĄ, jak by nie było) płaciło się 600 zł/mc, przez co uczniowie dzielili się na dwie grupy - tych mających bogatych rodziców i wypchane portfele i tych, których rodzice, choć ledwo starczało im na czesne, posłali tam, licząc, że opowieści dyrektorki są prawdziwe. Dodam, że po trzech latach z oryginalnego składu klasy zostały może 3/5. W V LO nie spotkałem się z niczym takim, a atmosfera jest co najmniej bardzo dobra.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie