Przeczytałem cały artykuł bardzo uważnie i niestety takie przykłady "słabej wiary" są dosyć częste. Sam mam w rodzinie syna i jeśli się mówi do niego na temat Boga, Kościoła wybucha furią. Od wielu lat nie był w kościele. Bardzo to przeżywam, odbyłem kilka pielgrzymek. Pozostaje mi modlić się w jego intencji.
Właśnie mam podobny problem. Nie jestem z Bogiem na bakier, ale reszta tak. Mimo że doznaliśmy cudu za wstawiennictwem św Ojca Pio. Byliśmy całą rodziną w San Giovanni Rotondo (2009r) z porśbą o łaskę zdrowia dla syna. Cud się stał, a teraz diabeł ogonem miesza. Byliśmy w Lanciano. Dzieci nie chodzą do kościoła żona też i na dodatek podobno ona chce rozwodu, ale ja ufam Bogu i nie poddaję się. jeszcze za kawalera modliłem się o taką żonę z którą będziemy tworzyć domowy kościół. Wszystko poszło w odwrotnym kierunku. Boże zrób coś z tym - błagam!! Płakać się chce
Tak,niestety,wiara jest ciężką pracą i nie przychodzi prosto i łatwo,mimo że jest tak oczywista. A moja córka tak żyje ze swoim chłopakiem,boli mnie to,jednak widzę pewien rodzaj nowomody na takie postawy życiowe,nie mam wpływu na nich,nie mam wsparcia w mężu,który na moje nawet delikatne uwagi o udziale w mszy -chociaż chodzi -reaguje złośliwością,że jestem dewotka. Oby wreszcie to się zmieniło. Ja mocno wierzę,chociaż BARDZO jestem doświadczana.
dobre i mądre słowa - uważam , że każdy przeżywa podobne sytuacje . nasza modlitwa obliczona jest na czas długi , my możemy już nie dożyć do sytuacji nawrocenia naszych dzieci , ale głęboka miłość naszego Pana sprawi , że te nasze modlitwy zostaną wysłuchane we właściwym czasie , dobrym dla naszych bliskich .
A moja córka tak żyje ze swoim chłopakiem,boli mnie to,jednak widzę pewien rodzaj nowomody na takie postawy życiowe,nie mam wpływu na nich,nie mam wsparcia w mężu,który na moje nawet delikatne uwagi o udziale w mszy -chociaż chodzi -reaguje złośliwością,że jestem dewotka.
Oby wreszcie to się zmieniło.
Ja mocno wierzę,chociaż BARDZO jestem doświadczana.