O roli żony w życiu parafii i wrażliwości na ks. Piotra Skargę mówi świdnicki pastor ks. Waldemar Pytel.
Ks. Roman Tomaszczuk: Jest Ksiądz duchownym, ale luteranie nie uznają kapłaństwa za sakrament.
Ks. Waldemar Pytel: – Rzeczywiście, protestanci nie uznają kapłaństwa za sakrament, natomiast duchownym zostaje się przez obrzęd święceń, zwany inaczej ordynacją. Jest to obrzęd jednorazowy, którego skutki na trwałe pozostają w tożsamości człowieka.
Łatwo jest podjąć decyzję o wyborze drogi powołania na duchownego?
– Wyborowi posługi duchownego we wspólnocie zawsze towarzyszy niezwykła euforia. Kiedy rozpoczyna się pracę duszpasterską, ma się wrażenie, że pozjadało się wszystkie rozumy. Dopiero zderzenie z twardą rzeczywistością oczyszcza i porządkuje motywacje, ambicje i plany. Dlatego z roku na rok z dużą pokorą podchodzi się do tego powołania i tej służby.
Dwadzieścia pięć lat temu był Ksiądz ordynowany, co zostało w pamięci z tamtego dnia?
– Niezwykła bojaźń Boża. Dociera bowiem do człowieka ciężar odpowiedzialności, jaki się na siebie bierze. Mimo iż nasze Kościoły kładą wielki nacisk na powszechne kapłaństwo wiernych, to jednak pastorom towarzyszy szczególna świadomość powołania, jakie idą pełnić.
Jaką pozycję we wspólnocie luterańskiej ma pastor?
– Tak jak w Kościele katolickim, tak i u nas skończył się już czas, gdy autorytet duchownego był niepodważalny przez sam fakt pełnienia tej szczególnej roli w Kościele. Czasy się zmieniły i przyniosły nowe podejście do duchownych. Dzisiaj na szacunek i prestiż trzeba sobie zapracować swoją postawą, solidarnością ze wspólnotą czy profesjonalizmem w wypełnianiu zadań związanych z posługą.
A synowie pójdą w ślady ojca?
– Interesuje to także niektórych moich parafian (śmiech). Oczywiście, rodzina pastora ma świadomość, że jest uważnie obserwowana i że budzi zainteresowanie członków wspólnoty. Tradycyjny wzór żony pastora to kobieta, która jest przykładną małżonką i matką, prowadzi dom otwarty na wszystkich potrzebujących wsparcia. W moim wypadku dużym ułatwieniem dla nas wszystkich jest to, że żona pracuje w parafii, a także synowie są zaangażowani w jej życie. Zatem moja rodzina czuje bardzo dobrze, gdzie i jak bije puls całej wspólnoty. Wiąże się to z naturalną harmonią między wspólnotą a moją rodziną. Nie jest to wcale takie oczywiste, bo niekiedy żony pastorów wykonują zawody zupełnie niezwiązane z parafą. Z drugiej strony, jak w każdej rodzinie – a nasza parafia to taka duża rodzina – bywają sytuacje jakiegoś napięcia czy konfliktu, które mobilizują nas do szukania nowych rozwiązań i odpowiedzi na pojawiające się problemy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |