Kubek zamiast musztardówki

Władysław, Kinga, Andrzej, idąc załatwiać sprawy urzędowe, wiedzą, że zawsze padnie tam pytanie, które ich zaboli. Będzie dotyczyło adresu.

Jedną z czterech kobiet mieszkających w noclegowni w Kutnie jest Kinga Gałecka. – Jestem chyba najmłodszą lokatorką tego domu. Mam nadzieję, że niebawem znajdę jakąś pracę i dostanę mieszkanie. Wtedy zacznę swoje życie po raz drugi. Pobyt tu jest dla mnie nauczką na przyszłość. Kiedy tutaj trafiłam, byłam w depresji. Nie mam rodziny, przez wiele lat mieszkałam w domu dziecka, potem nie dałam sobie rady. Zadłużyłam się i rzuciłam szkołę. Teraz mam już więcej siły na działanie. Przez te wszystkie doświadczenia na własnej skórze przekonałam się, że bezdomnym może zostać niemal każdy. Większość osób doprowadza do tego wódka, ale… Wystarczy wziąć za duży kredyt, nie dać sobie rady z trudnościami i tragedia gotowa – mówi pani Kinga.

Interwencja Matki Boskiej

Pomoc bezdomnym poza MOPS świadczą także stowarzyszenia i parafie. Od pięciu lat przy dworcu PKP jadłodajnię prowadzi Caritas parafii św. Wawrzyńca w Kutnie. – Jestem szczęśliwy, że udało się nam uruchomić takie miejsce, w którym zwłaszcza w okresie zimowym stołuje się około 90 osób – mówi ks. Stanisław Pisarek, proboszcz. – Pomoc tym ludziom jest jednym z gestów miłosierdzia, które nie powinny być obce żadnej osobie wierzącej. Cieszę się, że mam tam sztab ludzi, który bezinteresownie zajmuje się tym dziełem – dodaje ks. S. Pisarek.

– Robimy to, bo mamy dług wdzięczności wobec Boga – wtrąca Jarosław Szczepaniak, szef jadłodajni. – Przez wiele lat sam byłem alkoholikiem. Na szczęście Matka Boża mnie uratowała. To było niesamowite doświadczenie. 24 lata temu była peregrynacja obrazu i żona mnie na nią zabrała. Błagałem wtedy Maryję, by mnie uwolniła. I jak za dotknięciem różdżki przestałem pić. Mając takie doświadczenia, łatwiej potrafię zrozumieć tych ludzi, których nie tylko karmię, ale i namawiam, by zerwali z nałogiem. Wszystkich zapraszam też na mitingi AA. Podobnie jak w domu noclegowym, nie daję jedzenia pijanym. Oni muszą wiedzieć, że w takim stanie nikt im nie udzieli pomocy – wyjaśnia Jarosław Szczepaniak, na którego z dumą patrzy jego żona Elżbieta, razem z dwoma innymi wolontariuszkami krzątająca się przy nalewaniu zupy.

Po posiłek dla swoich podopiecznych do jadłodajni przyjechał też Stanisław Czarnecki, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Wychowania w Trzeźwości Ziemi Kutnowskiej przy sanktuarium w Głogowcu, które prowadzi przytulisko. Podobnie jak pan Jarosław, 35 lat siedział w kieliszku. – Jestem tak szczęśliwy, że udało mi się z tego wyrwać. Chcę pomagać innym. Już udało mi się przeprowadzić pierwsze remonty mieszkań, w których przebywa 4 mężczyzn. W planach mam jeszcze świetlicę. To, co nas odróżnia od domu noclegowego w Kutnie, to fakt, iż w naszym ośrodku bezdomni mogą być cały dzień. Ten w Kutnie muszą opuszczać na kilka godzin – wyjaśnia S. Czarnecki.

Z takiego regulaminu cieszy się Andrzej Skrzeczkowski, mieszkaniec przytuliska w Głogowcu. – Warunki są tu wyjątkowe. Każdy z nas musi zadbać nie tylko o siebie – ma też do wykonania trochę innej pracy, co nie pozwala na nudę i tęsknotę za musztardówką pełną wina. Tu wystarcza kubek ciepłej herbaty. Kto wie, może mając pracę, będę mógł pojechać do wnuków i zawieźć im torbę cukierków – marzy Andrzej Skrzeczkowski.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie