Szalone dni

Co roku we wtorek przed Środą Popielcową przez Radomyśl nad Sanem przechodzi barwny korowód zapustników. Przebrani w dziwaczne stroje i ukryci za maskami ściągają tłumy gapiów z całej Polski.

Szalone dni

95-letnia Gizela Krajewska przemarsz zapustników organizuje od początku lat 60. ubiegłego wieku, a uczestniczyła w nich jeszcze w latach 30. – Zapustnikami byli wówczas obaj moi stryjowie, Fredek i Kazik. Jako mała dziewczynka latałam za nimi. Pamiętam, że stryj Fredek niósł dużą kartkę, na której z humorem potraktowano władze gminne. Stroje zaś nie były tak ładne jak teraz. Stryj wkładał sobie kapotę na lewą stronę i przepasywał się powrósłem. W latach 60. malowaliśmy też twarze. Potem nastały plastikowe maski – wspomina pani Gizela.

Mimo podeszłego wieku Gizela Krajewska co roku uczestniczy w zapustowej paradzie. Ponieważ chodzić jej trudno, jest wożona jak królowa, z reguły specjalnie udekorowanym pojazdem, ostatnio quadem. – Ja tym żyję cały rok. Przed samym marszem siedzę w domu i nabieram sił. Zawsze jestem też przebrana – dodaje pani Gizela.

Poniedziałek i wtorek przed Środą Popielcową to w Radomyślu szalone dni. – Bawimy się wtedy do upadłego. Urządzamy przyjęcia. Kiedyś zabijano sarnę. Grzbiet jej nazywa się comber. Kobiety piekły go i podawały podczas zabawy, która z tego powodu przyjęła swoją nazwę. Dawniej zabawa kończyła się we wtorek o północy. Teraz jest organizowana wcześniej, w sobotę przed zapustną niedzielą – wyjaśnia pani Gizela.

Od około 15 lat pomocą w organizacji zapustowego przemarszu służy pani Gizeli jej siostrzenica Honorata Jędrzejewska-Rębacz. – Przygotowania do nowego przemarszu rozpoczynają się już po zakończeniu starego. Poszukujemy bowiem nowych strojów i masek. Młodzi najczęściej korzystają z ogromnego zapasu strojów, które posiada ciocia, która zresztą sama je szyła. Starsi szyją lub kupują sami – opowiada pani Honorata.

W zapustach uczestniczą z reguły mieszkańcy Radomyśla nad Sanem. Maszeruje około 50 osób. Obowiązkowo przebranych. W ubiegłym roku zapustnikom towarzyszył zespół muzyczny. – Przemarsz zaczyna się w samo południe przed moim domem. Potem meldujemy się w gminie, następnie idziemy do banku po pożyczkę, wstępujemy na policję, do lekarza, by zbadał Marynię, czy nie jest w ciąży, obchodzimy wokoło Mały Rynek, a przemarsz kończymy około 15.30 u proboszcza ks. Józefa Turonia, który raczy nas poczęstunkiem – zupą i słodkościami. Proboszcz próbuje też zgadnąć, kto kryje się za maskami – wylicza pani Gizela.

W tym roku zapustowy przemarsz odbędzie się 9 lutego (relacja ze zdjęciami w tym samym dniu na sandomierz.gosc.pl).

Przy pisaniu artykułu korzystałem z książki Stanisława Myszki pt. „Radomyśl nad Sanem. Dzieje miasta i parafii”.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie