Pierścionek Maryi

Między Tarnowem a Nowym Sączem ludzie, którzy nie wiedzą, czego się spodziewać, wieś traktują tylko tranzytowo. W ramach wakacyjnych wędrówek namawiamy do zatrzymania się w Domosławicach.

Jest ku temu szczególna okazja, bo domosławicka parafia obchodzi właśnie 220-lecie swojego istnienia. Historia to nie za długa, ale dość zagmatwana. Aby ją naświetlić, trzeba zajrzeć do pobliskiego Melsztyna, gdzie na wzgórzu stoją ruiny zamku kasztelana krakowskiego Spycimira.

W zamku, który był siedzibą rodową potężnego rodu leliwitów melsztyńskich, w 1362 roku bp Jan Bodzanta erygował kaplicę. – Z kaplicą tą były związane prawa parafialne – notuje dr Marian Kornecki, opisując świątynie w diecezji tarnowskiej. Dwa lata później powstał w Melsztynie kościół parafialny.

– Stał 300 metrów na zachód od zamku – pokazuje Józef Franczyk, sołtys wsi Melsztyn. To, że dziś widzimy tylko ruiny, to „zasługa” wydarzeń z czasów konfederacji barskiej, kiedy zamek został splądrowany i spalony przez wojska rosyjskie.

Był rok 1770. Cztery lata później, w 1774 roku, bp Sołtyk przeniósł uposażenie kaplicy zamkowej na melsztyński kościół. Ponad 20 lat później biskup tarnowski Florian Janowski przeniósł parafię z Melsztyna do pobliskich Domosławic. Miejscowa parafia faktycznie, choć nie do końca formalnie, zaczęła funkcjonować właśnie w 1796 roku, czyli 220 lat temu.

Kościół z zamkiem

Było to możliwe, bo wspólnota nowej parafii miała się gdzie spotykać na modlitwie, gdyż zadbali o to właściciele Domosławic. – Mówi się, że we wsi istniała już wcześniej kaplica w drewnianym dworze. Publicznie dostępna zaś została wybudowana między 1625 a 1630 roku przez Zygmunta Aleksandra Tarłę – mówi związana ze wsią Ewa Jednorowska, historyk z Zakliczyna. W miejscu tejże kaplicy wzniesiono murowany kościół, dzisiejszą świątynię parafialną.

– Powstał on z fundacji hrabiego Antoniego Lanckorońskiego, który zezwolił na częściową rozbiórkę murów zniszczonego 20 lat wcześniej zamku melsztyńskiego i użycie kamienia oraz cegły jako materiału budowlanego do wzniesienia świątyni w Domosławicach – informuje Kazimierz Dudzik, dyrektor Zakliczyńskiego Centrum Kultury. Zatem domosławicki kościół i parafia – liczące sobie w gruncie rzeczy niewiele ponad 200 lat – kontynuują tradycje XIV-wiecznego zamku i parafii melsztyńskiej sprzed prawie 700 lat.

Notabene oprócz cegieł z zamku w Domosławicach jest do obejrzenia np. kamienna chrzcielnica z XV wieku i parę innych drobiazgów z Melsztyna.

Prosto z Moskwy

Domosławice mają jednak także skarb wyjątkowy, którego Melsztyn przekazać im nie mógł, bo nie miał. – To jest obraz Matki Bożej Domosławickiej, Pani Doliny Dunajca, Opiekunki Dzieci – pokazuje proboszcz miejsca ks. Marek Kądziołka. Wizerunek umieszczony jest w głównym ołtarzu domosławickiej świątyni. Dzieje obrazu starała się zbadać Ewa Jednorowska. – Moim zdaniem obraz jest kopią czczonej w prawosławiu ikony Matki Bożej Tichwińskiej – uważa.

Nie wiadomo, jak miała trafić do wsi. Być może z Zygmuntem Tarło, który w 1606 roku wziął udział w weselu Dymitra Samozwańca z Maryną Mniszchówną, a po napadzie przeciwników Dymitra uciekał z Moskwy do Melsztyna? Obraz miał być czczony od początku w dworze domosławickim. – W każdym razie w latach między 1625 a 1630 powstała w miejscowości drewniana kaplica wybudowana przez Tarłów i ich córkę księżnę Teofilę Ostrogską. W kaplicy tej, która 150 lat później dała początek parafii, wizerunek już cieszył się ogromnym kultem – przekonuje Ewa Jednorowska.

Po praktycznym wprowadzeniu przez synod krakowski zakazu umieszczania w kościołach dzieł innowierców, jak uważa Jednorowska, obraz przemalowano. – Oficjalnym wzorcem malowania Maryi była ikona częstochowska. Zatem na domosławickim obrazie zamalowano ogród różany, pociemniono go, domalowano pień i cegły, by potwierdzić legendę, że obraz ukazał się zarządcy zamkowemu w lesie – tłumaczy Jednorowska. Od kilkunastu lat znów możemy oglądać pierwotny kształt malowidła.

Święta prawda

Co ciekawe, od początku słynął łaskami. – Do dziś przyjeżdżają pielgrzymi nie tylko z okolicy, ale też z Tarnowa, Nowego Sącza, Krakowa – mówi ks. Kądziołka. Każdego roku do księgi łask i cudów wpisuje przynajmniej po kilka świadectw tych, którzy szukali tu u Pani Doliny Dunajca, Opiekunki Dzieci ratunku, i go znaleźli. Jednego pamięta ks. Michał Katurkiewicz, emerytowany proboszcz, który Franciszka Krzana zaopatrywał przed śmiercią. – Zapewniał mnie wtedy raz jeszcze, że to, co wcześniej opisał, to święta prawda – mówi ks. Michał.

A opisał dokładnie, jak to się stało, że MB Domosławicka ocaliła mu życie w czasie wojny bolszewickiej 1920 roku, kiedy to napadło go 4 żołnierzy radzieckich. Dlaczego wzywał MB Domosławickiej na pomoc? Bo ją znał, a po drugie, bo Matka od dawna słynęła z tego, że nie opuszcza swych dzieci. – Obraz już w 1748 roku nazwany jest „łaskawy”, a w 1773 „cudowny”. Dzisiaj, kiedy gabloty z kolejnymi wotami nadal się zapełniają, o Domosławicach mówi się po cichu jako o sanktuarium – mówi Kazimierz Dudzik.

Wota są nie tylko w gablotach. – Jak się wpatrzymy, to na palcu Maryi jest pierścionek. Pochodzi z XVII wieku i został wczepiony w obraz jako wotum – pokazuje Ewa Jednorowska.

Będzie sanktuarium?

Wspominał o tym bp Stanisław Salaterski, kiedy 2 lipca odprawiał Mszę św. w 220-lecie parafii. Już w 1935 roku biskup tarnowski Franciszek Lisowski powołał komisję do rozważenia nie tyle nadania tytułu sanktuarium, ale – dzięki staraniom ks. proboszcza Kozaka – koronacji obrazu w Domosławicach. – Zamiary, niestety, spełzły na niczym, bo wybuchła II wojna światowa, zmarł zabiegający o koronację proboszcz, bo kościół – zdaniem wspomnianej komisji – wymagał pilnego remontu, jeśli miał być sanktuarium, Matki Bożej – przypomniał historię bp Salaterski. Dzisiaj te przeszkody zewnętrzne są usunięte.

– Cieszymy się pokojem, kościół jest piękny i odnowiony, podobnie jak jego otoczenie. Pozostaje tylko pytanie o nasze pragnienie, by Matka Boża była ukoronowana, pytanie o naszą wrażliwość na obecność Matki Bożej. W dzień odpustu widać, że ta wrażliwość jest. Ale chodzi nie tylko o wrażenie od święta, ale o codzienność, o to, czy Maryja jest obecna w naszym życiu, czy staramy się Maryję naśladować – dodał hierarcha w homilii.

– W sprawie troski o świątynię, o wspólnotę wiele już zrobiliśmy. Zostały drobiazgi. To ukorzenienie kultu Maryi jest naszym wyzwaniem na dziś, wezwaniem poważnym, ale z nadzieją patrzymy w przyszłość – przyznaje Rozalia Krakowska z rady parafialnej.

Jubileusz ks. Michała

W czasie jubileuszu 220-lecia parafii rocznicę 60-lecia święceń kapłańskich obchodził ks. prałat Michał Kapturkiewicz, od 50 lat duszpasterzujący w Domosławicach. Ks. Kapturkiewicz urodził się w Tymbarku. Święcenia kapłańskie przyjął w 1956 roku, a już w 1966 roku przybył do Domosławic, których już nie opuścił. Na emeryturę przeszedł w 2009 roku.

– Kiedy ksiądz Kapturkiewicz przyszedł do Domosławic, zaczynał od kościoła, który trzeba było pilnie remontować, i od plebanii, by mógł w godnych warunkach mieszkać. Ale gdy zrobił to, co wydawało się konieczne, poszedł do ludzi, zapominając o sobie – mówił bp Salaterski o jubilacie.

– Moje powołanie narodziło się w młodzieńczym wieku. Cudownie ocalałem w czasie nalotu niemieckiego w Samborze podczas II wojny światowej. Idąc potem do schronu, musiałem iść po ciałach ludzkich. Było ich mnóstwo. To był dla mnie wstrząs wielki. Wróciłem szczęśliwie do domu. Babcia cały czas się modliła o ocalenie rodziny. To ona, kiedy dowiedziała się, co się wydarzyło, mówiła mi „Tyś powinien iść na księdza” – wspomina ks. Michał.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie