Klinika dla dusz

Cudowna woda nie pomogła Babci, ale ja odzyskałam życie – napisała w liście młoda dziewczyna. Bo największe cuda w Licheniu dzieją się w konfesjonale.

– Na pewno wielu pielgrzymów przyciąga wielkość tego miejsca – twierdzi ks. Wojciech Sokołowski, przełożony klasztoru. – Monumentalna bazylika wywołuje różne odczucia, od euforii po krytyczne spojrzenie. Ale trzeba patrzeć na owoce duchowe, trudne do zmierzenia. Widzimy, że Pan Bóg działa poprzez posługę sakramentalną, rekolekcje.

Podobnego zdania jest obecny kustosz sanktuarium ks. Wiktor Gumienny: – Podczas homi- lii często cytuję losowo wybrane tabliczki ze świadectwami fizycznych uzdrowień. Jednak dla mnie cudowność tego miejsca uwidacznia się przede wszystkim w sakramencie pokuty. Bywa, że ludzie przybywają tu specjalnie, żeby po dziesięciu, dwudziestu, trzydziestu latach zrzucić z siebie ten garb grzechu i odzyskać spokój sumienia. Kiedyś siadłem w konfesjonale i podeszła młoda dziewczyna, mówiąc, że właściwie nie chce się spowiadać – po prostu obiecała babci, że tu przyjedzie. Jej rodzice się rozwiedli, więc mieszkała z babcią. Trochę się podśmiewała z jej pobożności, ale kochała ją. Starsza pani zachorowała jednak na nowotwór, lekarze dawali jej parę miesięcy życia. Poprosiła o wodę z cudownego źródełka w Licheniu. Nie miał kto jechać, dlatego wnuczka ofiarowała się przywieźć wodę. „Ale pamiętaj, żebyś poszła do spowiedzi” – powiedziała babcia. Zacząłem rozmawiać z tą dziewczyną, a rozmowa przerodziła się w spowiedź. Okazało się, że są podstawy do tego, by udzielić jej rozgrzeszenia. Po kilkunastu dniach otrzymałem list: „Babcia umarła. Cudowna woda nie pomogła, ale ja odzyskałam życie”.

Spłacam dług

Życie odzyskał w Licheniu także pan Sylwester, który dziś jest wolontariuszem w Licheńskim Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym. – Kiedyś to piłem wszystko, może tylko poza smołą i lepikiem – uśmiecha się. – Nie pomagały żadne prośby ze strony rodziny. Trzynaście lat temu przyjechałem właśnie w to miejsce jako opiekun grupy młodzieży. Zapiłem wtedy ostro. Piłem w samym centrum sanktuarium i zostałem za to zawieszony w pracy. Po trzech latach trafiłem na odwyk i terapię, po których wróciłem do zawodu. Raz zdarzyło się, że przebywając z młodzieżą na obozie, spałem w namiocie przy plebanii. Od 35 lat nie chodziłem do kościoła, pamiętałem tylko Mszę świętą po łacinie, ale zacząłem zaglądać do środka. Po tym obozie znajomy ksiądz zaproponował mi wyjazd do Lichenia. I tu odprawiłem swoją spowiedź życia. Wróciłem do wiary, do Kościoła – opowiada wolontariusz, łykając łzy.

Wkrótce pan Sylwester sam zaczął tu przyjeżdżać, by uczyć się, jak pomagać innym w wychodzeniu z nałogu. Teraz do jego zadań należy pierwszy kontakt z osobami, które szukają pomocy. – Przede wszystkim staram się słuchać, czasem o coś dopytuję, udzielam potrzebnych informacji. Jeśli potrzeba, dzielę się swoim świadectwem. Uważam, że mam do spłacenia dług, bo ktoś kiedyś podał mi rękę. Zostałem ściągnięty przez Matkę Bożą Licheńską w miejsce, gdzie narobiłem w swoim życiu najwięcej bałaganu. Dzisiaj najważniejsze jest dla mnie to, że mogę być przy Maryi.

W centrum mogą uzyskać pomoc nie tylko alkoholicy, palacze czy narkomani. Anonimowi Hazardziści, Erotomani, Żarłocy – te nazwy brzmią może nieco egzotycznie, ale za każdą z nich kryje się czyjeś nieszczęście. – Specyfiką naszego ośrodka jest to, że znajduje się w miejscu sakralnym, dlatego możemy połączyć pomoc psychologiczno-terapeutyczną z pomocą duchową – mówi dyrektor centrum ks. Paweł Rawski. – Oczywiście pomagamy nie tylko wierzącym. Do poradni trzeźwościowej i rodzinnej trafia kilka tysięcy osób rocznie, a w spotkaniach trzeźwościowych, które organizujemy w lipcu, uczestniczy ok. 20 tysięcy osób.

Spojrzenie z góry

Po wysłuchaniu świadectw i modlitwie w bazylice chcemy raz jeszcze spojrzeć na Licheń. Wyjeżdżamy nowoczesną windą na dwudzieste siódme piętro wieży świątyni. Dalej trzeba pokonać kilkadziesiąt schodów pieszo, co w takim upale nie jest zadaniem łatwym. Ale warto. Z wysokości ok. 140 metrów widzimy wszystko jak na dłoni: ogromną kopułę, starannie przystrzyżone trawniki i żywopłoty, Golgotę, wzniesioną jako zadośćuczynienie za świętokradczy czyn Berty Bauer, która w czasie wojny strzelała do krzyża, wieże kościołów Świętej Doroty i Matki Boskiej Częstochowskiej. Krajobraz nasycony zielenią, do tego błękit Jeziora Licheńskiego, rozlewającego się nieopodal. Horyzont bardzo daleko. – Po co Licheniowi taka wysoka wieża? – pytam naszego fotoreportera. – Jak to po co? Żeby było lepiej widać – odpowiada z uśmiechem Marek.

lipiec 2006

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie