Mundury moro na Dworcu Głównym PKP - młodzi żołnierze pomagają uchodźcom dniem i nocą

Członkowie duszpasterstwa akademickiego "Nieśmiertelni" z Akademii Wojsk Lądowych poświęcają swój wolny czas, by pomóc rodzinom ukraińskim, uciekającym przed wojną.

Od tygodnia podchorążowie AWL aktywnie włączyli się w pomoc na dworcu kolejowym Wrocław Główny. Dziennie przechodzi przez niego nawet do 7 tysięcy uchodźców z Ukrainy.

Żołnierze zgłosili się jako wolontariusze w najtrudniejszych porach. Dyżurują po sześć osób w godzinach 19-3. Wolontariat to koszt wolnego czasu. Rano żołnierze wracają do swoich obowiązków, by wieczorem pojawić się znowu na dworcu. 

- Akcję nazwaliśmy "Posiłek dla uchodźców". Zostaliśmy poproszeni o pomoc przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i fundację "Antoni". Znamy się z tymi ludźmi, ufamy im, a oni nam. Od razu stawiliśmy się, by wesprzeć ich na dworcu - mówi ks. mjr Maksymilian Jezierski, kapelan AWL, duszpasterz "Nieśmiertelnych.

Inicjatywa roztacza coraz szersze kręgi w Akademii Wojsk Lądowych. Na dyżury zapisują się nie tylko członkowie DA "Nieśmiertelni". Podchorążowie rozmawiają ze sobą o doświadczeniu płynącym z działaniu w takim miejscu. Dzieląc się takich świadectwem, zachęcają swoich rówieśników do zaangażowania.

- Zawsze powtarzam żołnierzom - żeby czynić dobro, nie musisz być w duszpasterstwie. Pomagamy w wydawaniu ciepłych posiłków w namiocie przy dworcu, zajmujemy się pracami porządkowymi jak np. wynoszeniem śmieci, przynoszeniem różnych potrzebnych produktów. A główną misją jest patrolowanie dworca, bycie wśród uchodźców, rozmawianie z nimi. Choć często wystarczy uśmiech, podana kanapka, czy zabawka dla dziecka - opowiada ks. mjr Jezierski.

Jak dodaje, w tej sytuacji nawet bez umiejętności języka da się dogadać. Podchorążowie swoją obecność starają się wnieść promyk nadziei w życie doświadczonych mrokiem wojny ludzi. Po przyjeździe pociągu ze wschodu, przybysze tłumnie wchodzą na dworzec. Wówczas tym ludziom - zmęczonym wielogodzinną albo wielodniową nawet podróżą - żołnierze rozdają pożywienie, napoje, a dzieciom maskotki i zabawki.

- Często ci ludzie na wrocławskim dworcu mają miejsce przesiadki, bo jadą dalej na zachód do swojego celu - stwierdza ks. Maksymilian. 

Podkreśla, że współpraca z innymi instytucjami wzmacnia siłę pomocową na dworcu, który bezsprzecznie stał się wrocławskim punktem zapalnym kryzysu uchodźczego.

Kapłan sam każdego dnia przez kilka godzin pomaga razem ze studentami AWL. Udziela im instruktażu, informuje ich o zakresie obowiązków, uwrażliwia na spotkanie z drugim człowiekiem, skrzywdzonym i poranionym, 

- Mimo masek zachęcam, by ich oczy były uśmiechnięte. Daję wskazówki, w jaki sposób warto do uchodźców podchodzić - przyznaje kapelan AWL. - Uważam, że nie ma nic bardziej autentycznego jak przykład. Ksiądz nie może tylko przyjeżdżać, żeby pełnić rolę instruktora. Sam chcę im pokazać, że warto pomagać.

- W tym szczególnym czasie dokonuje się w nas przewartościowanie. Sytuacja wymaga tego, żeby poświęcić siebie i swój wolny czas - oświadcza ks. Maksymilian Jezierski

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie