Uwielbiam śpiew, teraz trochę straciłam głos po chorobie, ale śpiewam sercem z całą grupą. Chciałabym jeszcze trochę pożyć, żeby móc tu przychodzić.
Maciek to muzykoterapeuta w Centrum Aktywizacji i Rozwoju Seniorów przy filii nr 5 Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie na osiedlu Nałkowskich. Młodszy od swoich podopiecznych mniej więcej o 40 lat. Podobnie jak cała reszta kadry. Wydawałoby się, że przy tak dużej różnicy wieku trudno nawiązać dobry kontakt. Nic błędniejszego. – To miejsce jest wyjątkowe i wcale nie dlatego, że ja tu pracuję – śmieje się Lidia Kornet, kierownik filii MOPR. – To źródło dobrej energii, z której także my, pracownicy, możemy korzystać. Wszyscy, bez względu na wiek, uczymy się cierpliwości, umiejętności rozmowy, a przede wszystkim szacunku dla drugiego człowieka.
Wymagać od siebie
Mimo że osiedle Nałkowskich jest nieco oddalone od centrum, chętnych na zajęcia proponowane przez CAiRS nie brakuje. – Przyjeżdżam tu codziennie już ponad cztery lata z Czechowa – mówi Maria Szczęsna-Jeleniewska. – Zawsze byłam społecznikiem, interesowałam się literaturą. Tutaj mogę dalej rozwijać swoje pasje.
Zajęć twórczych zarówno dla pani Marii, jak i dla innych nie brakuje. – Prowadzimy zajęcia muzyczne, plastyczne, psychologiczne, proponujemy ćwiczenia ogólnousprawniające, masaże, organizujemy koncerty, wernisaże, wieczorki taneczne – wymienia psycholog ośrodka Anna Tyczyńska. – Są również spotkania kulinarne, które uwielbiają wszyscy. Najpierw coś razem gotujemy, a później biesiadujemy.
– Ja kocham gotować – wtrąca pan Heniek, jeden z trzech mężczyzn w ponad 20-osobowej grupie podopiecznych. – Chciałbym jeszcze utworzyć u nas zespół rowerowy, bo rower to moja pasja. Nie wiem tylko, czy znajdę chętnych. Pan Heniek to wysportowany, mniej więcej 60-letni mężczyzna. Na spotkaniu siedzi obok wyjątkowo eleganckiej starszej pani, która od razu zapewnia, że chętnie dołączy do ekipy rowerowej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pani Janina, bo o niej mowa, szybko przyznaje się, że jest najstarsza w grupie. Ma już 87 lat. I choć przyznaje się, że jest po wylewie, to z aktywności fizycznej ani na chwilę nie zrezygnowała. Każdy, kto na nią popatrzy, marzy, żeby dożyć takiego wieku i tak wyglądać.
– Najbardziej lubię tu grać w piłkę i gimnastykować się – opowiada. – Pozwala mi to zachować kondycję. Mieszkam sama. To miejsce stało się moim drugim domem. Korzystam ze wszystkiego, co mi tutaj oferują, bo trzeba od siebie nieustannie wymagać. Ale najważniejsza i tak jest serdeczność, którą otrzymuję.
Czas na relaks
Ciepło i życzliwość prowadzących ośrodek podkreśla każdy z seniorów. – My tu nie mówimy o starości, raczej o wchodzeniu w inne role – stwierdza Lidia Kornet. – Każdy z nas z czasem odchodzi na emeryturę czy rentę, dzieci usamodzielniają się, zajmują swoim życiem. Chodzi o to, aby pozostać otwartym na nowe wyzwania, żeby zawsze być aktywnym i ciągle czuć się potrzebnym. Nasze centrum właśnie taką aktywność i świadomość, że są potrzebni, oferuje ludziom wcześniej urodzonym – dodaje z uśmiechem.
85-letnia pani Władzia zdecydowanie to potwierdza. – Jestem sama, moja córka mieszka za granicą. Tu mam ciepło i zrozumienie personelu, mimo że taki młody. Uwielbiam śpiew, teraz trochę straciłam głos po chorobie, ale śpiewam sercem z całą grupą. Chciałabym jeszcze trochę pożyć, żeby móc tu przychodzić.
– Jako kadra uważamy, że w wieku senioralnym jest czas na to, żeby zacząć cieszyć się własnym życiem i spełniać swoje marzenia – mówi Anna Tyczyńska. – To jest czas na radość, na odpoczynek, relaks, na zabawę, a nawet na miłość – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |