Gramy w jednej drużynie

Antoni Bielawski; GN 43/2011 Wrocław

publikacja 10.11.2011 07:00

Za Jezusem nie można iść bez ekipy, to wielka ściema… Ekipa opiera się o Chrystusa. Spokojnie, to tylko słowa papieża Benedykta XVI.

Gramy w jednej drużynie Antoni Bielawski/ GN Największym zainteresowaniem wypożyczalnia różańców cieszy się, gdy zbliżają się matury i trudniejsze sprawdziany. Na zdjęciu katechetka Bożena Morawska.

Całe przemówienie jest dostępne na jednej z tablic wiszących na korytarzu IV Liceum Ogólnokształcącego we Wrocławiu. To efekt pracy uczniów, wśród których od pięciu lat katechizuje Bożena Morawska. To ona zaproponowała wychowankom, by tekst papieskiej homilii, wygłoszonej w czasie Światowych Dni Młodzieży w Madrycie, „przetłumaczyli” na język zrozumiały dla młodszych kolegów z gimnazjum.

Kiedy Jan Paweł II w 1983 r. mówił o nowej ewangelizacji, pani Bożena – zafascynowana buddyzmem zen – pracowała w ośrodku zajmującym się terapią uzależnień. Pod wpływem papieskiego nauczania pierwszy raz zadała sobie pytanie, czy religie wschodu to właściwa droga życia. Gdy Papież Polak w 1987 r. mówił, że nasz kraj potrzebuje nowej ewangelizacji, bo jest miejscem, w którym ludzie ochrzczeni utracili żywy sens wiary, nie uważają się za członków Kościoła i prowadzą życie dalekie od Chrystusa, ona już studiowała teologię. Dziś papieskie idee o ewangelizowaniu w sposób nowy w zapale, formie i środkach przekazu wciela w życie.

Pożycz se różaniec

Nikogo nie dziwi, gdy w szkole funkcjonują kółka: matematyczne, geograficzne czy fotograficzne, a w bibliotece można wypożyczyć książki, czasopisma czy audiobooki. W IV LO pośród różnego rodzaju propozycji uczniowie mogą wybrać także kółko różańcowe, a jeśli nie posiadają własnego różańca, działa tam specjalna wypożyczalnia.

– Dziś do naszej wspólnoty należy ok. 20 osób: uczniów, nauczycieli i pracowników szkoły – mówi katechetka, zwracając uwagę, że od kilku lat spotykają się pod szyldem Wspólnota Nazaret. – Nazwa „kółko różańcowe” wielu młodych ludzi irytuje, a czasem wręcz zniechęca do zaangażowania się, tymczasem Nazaret to rodzina, a my chcemy z jednej strony taką rodzinę tworzyć, z drugiej – za nasze rodziny się modlić – dodaje. Co miesiąc uczniowie przygotowują nowe intencje, wymieniają się tajemnicami, a raz w miesiącu na długiej przerwie modlą się wspólnie w jednej z sal lekcyjnych. – W listopadzie polecamy zmarłych z naszych rodzin, nauczycieli i pracowników szkoły oraz modlimy się za Ojczyznę – mówi Marta Malik, uczennica drugiej klasy.

Dla niej, jak i dla większości jej kolegów i koleżanek przygoda z różańcem rozpoczęła się od spotkania z panią Bożeną. Wyjątkiem jest Danuta Bożek, także uczennica II klasy, która zanim przyszła do IV LO, należała do jednego z dziecięcych kółek. – Uważam, że bardzo dobrze, iż religia i wartości chrześcijańskie w taki sposób funkcjonują w naszej szkole. Stają się jakby bardziej dostępne – mówi. Na pytanie, czy nie spotkała się z wyrazami niechęci ze strony rówieśników, odpowiada: – Wiele razy, chociaż nie było to nachalne wyśmiewanie się. Czasem słyszałam, że różaniec to obciach, modlitwa dla starszych pań, ale to bardziej świadczy o osobie, która wypowiada te słowa. Każdy jest wolny. Mamy wolność słowa i wyznania, więc nie mam zamiaru chować się ze swoją wiarą – dodaje. Wyznanie odważne, tym bardziej że do różańca z  trzydziestokilkuosobowej klasy należą trzy osoby, a mniej więcej połowa nie uczęszcza na katechezę.

Starszy od niej o rok Adrian Król podkreśla, że modlitwa ma być przede wszystkim wartością dla niego i dla wspólnoty, do której należy. – Nie mam zamiaru nikomu niczego udowadniać, jednak jeśli ktoś mnie pyta, mówię otwarcie: idę na spotkanie kółka różańcowego – przyznaje. Zwraca przy tym uwagę, że wiele razy przekonał się, jakim orężem jest modlitwa. – Moja koleżanka chciała już drugi raz dokonać aborcji. Starałem się ją w różny sposób odwieść od tego. Niestety bezskutecznie. Wówczas za radą katechetki zacząłem modlić się za nią i za jej dziecko. Wszystko skończyło się dobrze i dzieciątko przyszło na świat – wspomina.

Kiedy Nazaret przyjął się w liceum, a grupa zapaleńców nie wstydziła się tego, że należy do kółka, pojawiały się osoby, które przychodziły, prosząc wspólnotę o modlitwę w konkretnej intencji. – Niektórzy mówili: „Proszę pani – cały rok to dla mnie jeszcze za dużo, ale przez miesiąc chciałbym się z wami modlić, tylko nie mam różańca” – wspomina B. Morawska. Tak zrodził się pomysł stworzenia wypożyczalni. To niewielka gablota, z której każdy może, wpisując się na listę, wypożyczyć „sprzęt do modlitwy” na określony czas. – Zawsze podkreślałam, że to jest oręż i siła, i że młodzi ludzie nie powinni trzymać się amuletów, naszyjników czy słoników z uniesioną trąbą, tylko Matki Bożej. Cieszy mnie to, że na maturze coraz więcej uczniów na stole kładzie właśnie różaniec. Wielką radością są chwile, gdy młodzi pytają, czy jednak mogliby te paciorki zatrzymać, albo proszą o wytłumaczenie, jak z nich korzystać. Wierzę, że to efekt działania Ducha – wyznaje katechetka.

Gość w ogniu

Kolejną inicjatywą zaproponowaną przez panią Bożenę było spotkanie uczniów z zaproszonym gościem, konkretnie z „Gościem Niedzielnym”. – Młodzi ludzie, z którymi się spotykam, są bardzo sympatyczni, jednak często dochodzi w nich do głosu pewien bunt. Pytają o aktualną sytuację w Kościele, zapłodnienie in vitro, sens czystości przedmałżeńskiej czy ostatnio głośną kwestię kremacji zwłok. Mają często własne zdanie i nie boją się go wyrażać – wyjaśnia katechetka, dodając, że pytania stawiane przez młodzież są dla niej poważnym wyzwaniem, tym bardziej że często odwodzą ją od realizowanego tematu. Poza tym wśród słuchaczy często są osoby deklarujące się jako ateiści lub należący do innych wspólnot religijnych. – Na rekolekcjach dla katechetów poznałam ks. Rafała Kowalskiego i zaproponowałam, by to on podjął wyzwanie i odpowiedział na pytania uczniów. Tak doszło do pierwszego spotkania.

Okazało się, że gość znalazł się w ogniu… pytań. Młodzież interesowało dosłownie wszystko: od kwestii całkowicie  osobistych, tzn. czy ksiądz miewa kryzysy wiary, oraz co to jest powołanie kapłańskie, przez pytania dotyczące statusu materialnego księży, aż do zagadnień typu: czy samobójca może liczyć na zbawienie, jakie jest stanowisko Kościoła dotyczące sensu celibatu kapłańskiego czy nawet obecności zwierząt w niebie. Często pytania zdradzały, że wielu młodych opiera się jedynie na wiedzy dostarczanej przez media. Tak było w przypadku dyskusji na temat podatków płaconych przez duchownych czy rzekomego zakazu Kościoła dotyczącego kremacji zwłok. Gdy padała odpowiedź, natychmiast pojawiało się kolejne zagadnienie.

– Nie łudzę się, że tego typu spotkania mogą nawrócić kogoś od radykalnej niewiary do wiary w Jezusa – powiedział po rozmowie z młodzieżą dyrektor wrocławskiego GN, podkreślając, że papież Paweł VI, pisząc o nowej ewangelizacji, zwrócił uwagę, że pierwszym jej etapem jest zbliżenie się, nawiązanie kontaktu i dialog. – Musimy pokazać, że jako wierzący jesteśmy normalnymi pięciopalczastymi osobami, śmiejącymi się, gdy jest dobrze, i smucącymi, gdy pojawiają się problemy. Dopiero wtedy można świadczyć, że wiara w Boga nie tylko nie utrudnia życia, ale je pogłębia i czyni bogatszym.

Ewangelia pozostaje niezmienna. Jan Paweł II wzywając do nowej ewangelizacji, kładł nacisk na to, by za pomocą nowych środków i z nowym zapałem głosić tylko i wyłącznie Jezusa Chrystusa żyjącego w Kościele. Potrzeba jedynie odwagi i ciekawego pomysłu. Wtedy okaże się, że obok nas są ludzie podobnie myślący. W IV LO szybko znaleźli się uczniowie, nauczyciele i pracownicy szkoły, dla których wiara nie jest obojętna. – Wierzę, że oni są pewnym zaczynem – mówi pani Bożena. A my cieszymy się, że do tego grona dołączył „Gość”. Przecież gramy w jednej drużynie.

Jezus chodzi po szkole

Bożena Morawska, katechetka IV LO

– mottem, które przyświeca mojej pracy, są słowa matki Teresy z Kalkuty: „Nie wstydź się i nie zawstydzaj innych”. Pamiętam, że kiedyś zostałam nazwana dewotką, która zakłada kółka różańcowe. Kiedy docierały do mnie informacje, że ktoś się ze mnie wyśmiewa, pomyślałam sobie, że dla osoby wierzącej to jest komplement, bo mam być kimś, kto idzie pod prąd.

Agnieszka Świtała, księgowa IV LO

– w szkole średniej należałam do kółka różańcowego. Spotykaliśmy się codziennie na długiej przerwie na modlitwie. Były dni, zwłaszcza wtedy, gdy zbliżały się matury, kiedy klasa nie mogła pomieścić modlących się. ludzie stali z różańcami w ręku na korytarzu. Dziś, kiedy pojawiła się możliwość zaangażowania we wspólnotę Nazaret, nie miałam żadnych wątpliwości. wiem, że to jest naprawdę dobre.

Kinga Szreder, uczennica II klasy IV LO

– Przystąpienie do wspólnoty Nazaret w moim przypadku to był początek większej przygody. Zapisałam się do ruchu Czystych serc, a później wspólnie z najbliższymi przyłączyliśmy się do osób noszących szkaplerz karmelitański.

Konrad Staszkiewicz, uczeń II klasy IV LO

– moi koledzy wiedzą, że jestem osobą wierzącą i nie wstydzę się swojej wiary. Często słyszę, jak mówią o mnie „Jezus”, gdy nie ukrywam tego, że chodzę do kościoła, przystępuję do sakramentów, czasem nawet śpiewam im religijne piosenki. Nie uważam, że tego typu docinki są dyskryminowaniem mnie czy wyśmiewaniem się ze mnie, a jeśli nawet, to zupełnie mnie to nie zniechęca, bo moja wiara nie zależy od opinii innych.