Niewyjaśniona tajemnica sztolni

Adam Śliwa

publikacja 10.11.2011 07:00

Kwatera Hitlera, fabryki broni, sztaby, laboratoria – teorii jest wiele. Co naprawdę Niemcy chcieli wybudować w czasie II Wojny Światowej na Dolnym Śląsku pod kryptonimem „Riese” – niewiadomo.

Most saperski, za którym znajduje się wejście do sztolni Tomasz Jodłowski Most saperski, za którym znajduje się wejście do sztolni

Wchodzimy do ciemnego wilgotnego korytarza, zabezpieczonego drewnianymi palami. Po kilkunastu metrach docieramy do wybetonowanej wartowni, której wejścia strzeże groźnie karabin maszynowy. Tak zaczyna się wycieczka po jednej z pozostałości największego przedsięwzięcia górniczo - budowlanego III Rzeszy – Kompleksu „Riese” („Olbrzym”).

Niedokończony plan
Próbując odgadnąć tajemnice kompleksu trafiamy na więcej pytań niż odpowiedzi.

Budowa rozpoczęła się w 1943 roku. Wybór padł na Góry Sowie w okolicach Głuszycy. Teren idealny ponieważ oddalony od działań wojennych, na miejscu istniała już dosyć gęsta sieć kolejowa, a góry składają się z gnejsu, skały wytrzymałej i twardej. Poza tym Niemcy byli pewni że Dolny Śląsk pozostanie, bez względu na wynik wojny w granicach Rzeszy i projekt będzie można kontynuować. Budowano kilka obiektów zwanych dziś „Włodarz”, „Osówka”, „Jugowice Górne – Jawornik”,  „Soboń”, „Sokolec – Gontowa”, zwiedzana przez nas „Rzeczka” oraz podziemia pod zamkiem Książ. Prace były prowadzone z ogromnym rozmachem, ale nigdy ich nie ukończono. Od kwietnia 1944 roku nadzór sprawowała Organizacja Todt, odpowiedzialna za wszystkie wielkie budowy hitlerowskich Niemiec. Wykonano ok. 15 % prac. Z tego co zostało trudno odgadnąć przeznaczenie kompleksu. „To tak jakby próbować odgadnąć z fundamentów jak będzie wyglądał dom, ile będzie miał pięter” – tłumaczy Dariusz Tomalkiewicz, przewodnik po Muzeum Sztolni Walimskich. Przychodził tu jako dziecko z ciekawości, dla zabawy. Dziś razem z Sowiogórską Grupą Poszukiwawczą stara się dotrzeć do tajemnic „Riese” skrywanych gdzieś pod ziemią.

Bomboodporny
Przechodzimy dalej korytarzem oświetlonym żarówkami, po ścianach ścieka woda. Na lewo komora w której leżą zardzewiałe narzędzia i wagoniki kolejowe, w ścianach otwory przygotowane na włożenie ładunku wybuchowego. Sztolnie drążono poprzez wysadzanie skał. Następnie urobek był wywożony na zewnątrz i kruszony w specjalnych kruszarkach, których fundamenty stoją do dziś. Skały używano do budowy dróg, nasypów kolejowych, a po wojnie do odbudowywania Warszawy. Obok kruszarek stały kompresory wtłaczające powietrze do tuneli specjalnymi rurami oraz wielkie betoniarki. Wydrążoną komorę miano wybetonować i zainstalować elektryczność, może także ogrzewanie. O rozmachu planów świadczą tysiące worków z zastygłym cementem leżące w leśnych składach.

Na końcu tunelu skręcamy w lewo i nagle gaśnie światło, słychać ponury pomruk bombowców, włącza się awaryjne czerwone oświetlenie. Krzyki, dym i huk bomb. Odruchowo schylam głowę. Po chwili wszystko wraca do normy. To była krótka symulacja nalotu bombowego. „Ludzie, a zwłaszcza dzieci są wzrokowcami, lepiej zapamiętują coś co działa na emocje” – tłumaczy nasz przewodnik Darek Tomalkiewicz. „To widowisko wyjaśnia również po co umieszczono wszystko w górze” – dodaje. Taki kompleks był nie do zniszczenia dla ówczesnych bombowców.

Tajemniczy strażnik
Czy miała to być kolejna kwatera Hitlera? Być może. Ale po co w takim razie budowę prowadzono do maja 1945 roku kiedy wojska radzieckie zdobywały już Berlin? Przecież nikt nie miał złudzeń, że tej wojny już nie da się wygrać. Teoria kwatery Hitlera wiąże się również z tajemniczym Anthonem Dolmusem. Austriak, inżynier, niemiecki oficer, który brał udział w budowie kompleksu. Po wojnie pozostał w Głuszycy i nawet pracował dla polskich, komunistycznych władz. Bardzo chętnie pokazywał podziemia, tłumaczył, że miała to być kwatera Fuhrera, udzielał wywiadów. W 1960 roku zniknął bez śladu, prawdopodobnie wyjechał do Niemiec. Nasuwa się pytanie czy nie pokazywał w Górach Sowich tylko tego co chciał, resztę tajemnicy zabierając do grobu? Prawdopodobnie Dolmus był strażnikiem tajemnic, mającym wprowadzić w błąd polskie władze i amatorów poszukiwań. Stąd też mimo współpracy z Polakami i Rosjanami nie został „uciszony” przez prężnie działający na Dolnym Śląsku Wehrwolf (wilkołak), czyli niemiecką partyzantkę skupiającą dawnych ss-manów.

Logicznym wytłumaczeniem co do funkcji obiektów byłyby podziemne fabryki, ale i tego nie da się udowodnić z powodu braku dokumentacji, a ludzka pamięć po tylu latach bywa zawodna. Możliwe że obie teorie są prawdziwe i pod zamkiem Książ miała być kwatera Hitlera, a w Górach Sowich fabryki produkcji na przykład rakiet V-2. Co pewien czas ukazują się książki o rzekomo produkowanej w podziemnych laboratoriach bombie atomowej lub różnych statkach powietrznych przypominających UFO, ale wszystko to są tylko domysły, których nie sposób potwierdzić naukowo.

Wielkie cmentarzysko
Spacerując wąskim korytarzem docieramy do dużej hali. Na zboczu pracują robotnicy w niebieskich, brudnych pasiakach. Hałas wywoływany przez pneumatyczny świder jest trudny do zniesienia. Po chwili gasną światła, a w miejscu robotników pojawiają się znicze. Poza fascynującymi opowieściami o „Riese”, kompleks ma swoją mroczną tajemnicę. Przy drążeniu tuneli w niewolniczych warunkach pracowali i ginęli więźniowie obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Racje żywnościowe jakie dostawali wystarczały, przy tak ciężkiej pracy, na przeżycie najwyżej 3 miesięcy. Ostatni etap zwiedzania pozostawia nas w zadumie nad losem ofiar tej ogromnej budowy. „Ta forma upamiętnienia więźniów trafia do turystów znacznie lepiej niż liczby mówiące ile osób zginęło, widzimy poszczególnych ludzi, znikających w mroku sztolni”  - opowiada Dariusz Tomalkiewicz.  

Dziś znamy prawdopodobnie 30 % podziemi. Trwają wciąż badania zarówno polskich naukowców i pasjonatów jak i badaczy z zagranicy. „Takie odwierty i poszukiwania to ogromne koszty” mówi nasz przewodnik, „Do tego potrzeba różnych zezwoleń, aby wszystko było zgodnie z prawem”, dodaje. Góry Sowie przyciągały zawsze wielu poszukiwaczy skarbów. Szukano tu bursztynowej komnaty, złota z wrocławskich banków, tajnych laboratoriów, konwoju ciężarówek z dziełami sztuki, który wjechał w Góry i zniknął. Kto wie, może skarby i zagadki III Rzeszy wciąż czekają na swego odkrywce.  

TAGI: