Zawsze w ruchu

Teresa Sienkiewicz-Miś; GN 50/2011 Opole

publikacja 13.01.2012 07:00

Rita Ciupke nie chce marnować czasu podarowanego jej przez Boga, dlatego zawsze towarzyszy jej rower.

Zawsze w ruchu Archiwum Rity Ciupke Asyż jest ukochanym miejscem pielgrzymowania Rity Ciupke.

Zawsze w ruchu, zawsze uśmiechnięta i zawsze na rowerze. Rowerem jeździ, od kiedy pamięta, a na pewno od pewnej niedzieli październikowej 1958 roku, kiedy to jako jedenastoletnia dziewczynka pojechała do parafialnego kościoła w Bogacicy na misje prowadzone przez ojców franciszkanów i wstąpiła do III zakonu franciszkańskiego. Gdy wróciła do domu, matka zapytała: czy ty wiesz, co to znaczy być w III zakonie? Jakie zobowiązania wzięłaś na siebie? Ona i mąż byli tercjarzami, więc doskonale wiedziała, co to znaczy powiedzieć św. Franciszkowi „tak”.

– Być może decyzja była za szybka, jednak nigdy tego nie żałowałam. Od początku bardzo poważnie traktowałam to postanowienie, a obecnie, kiedy już minęły 53 lata, gorąco dziękuję Panu Bogu i św. Franciszkowi z Asyżu, że wytrwałam. I ciągle jestem zadziwiona tym wszystkim, co daje mi wiara, modlitwa, praca dla bliźniego. Gdy trzy lata temu obchodziłam moje 50-lecie we Franciszkańskim Zakonie Świeckich, na Mszy św. z udziałem ks. proboszcza Franciszka Drendy, o. Justyna Przybyły, asystenta duchowego Regionu Opolskiego, opiekuna naszej wspólnoty FZŚ – ks. Rafała Siekierki i ks. Dariusza Świerca, razem ze mną modlili się bracia i siostry z 12 wspólnot FZŚ okręgu kluczborskiego, z innych modlitewnych grup i mój mąż z rodziną.

W tym dniu odnowiłam słowa profesji i dziękowałam za łaskę, którą mnie Bóg obdarował, a na spotkaniu braterskim wszyscy, tak jak św. Franciszek, byliśmy radośni i pełni ufności, że dalej będziemy mogli dawać  innym pokój i dobro – mówi Rita Ciupke, od roku 1994 sekretarz Rady Regionu Opolskiego, przez trzy kadencje przełożona wspólnoty FZŚ w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kluczborku, liczącej obecnie 53 osoby (w tym 51 po profesji), której opiekunem duchowym jest ks. proboszcz Hubert Czernia.

Choroba ustąpiła

Urodziła się w Bazanach, w wielodzietnej rodzinie. Jak mówi, rodzice uczyli dziesiątkę swoich dzieci uczciwości i życia w prawdzie. W domu było skromnie, ale dzięki ciężkiej pracy rodziców nigdy nie byli głodni. I jeszcze dzielili się jedzeniem z biednymi, czego uczyła ich matka. – Tylko brakowało nam rowerów, często trzeba było iść 7 kilometrów do Bogacicy, do kościoła parafialnego, bo w Bażanach mieliśmy wtedy kościół filialny. Ale nie pamiętam, żeby któreś z nas narzekało – wspomina pani Rita. Małżeństwo, dwójka udanych synów i ukochana praca w księgowości na kierowniczym stanowisku. Dodatkowo – z pasją wykonywane poradnictwo dla narzeczonych i małżeństw o odpowiedzialnym rodzicielstwie. I nagle choroba, najgorsza z możliwych, nowotwór złośliwy. – Usiadłam na szpitalnym łóżku i mówię: – Panie Boże, Ty mi dałeś życie i Ty masz prawo mi je odebrać. Niech się stanie Twoja wola.

W szpitalu modliła się, tak jak zawsze, za bliskich, za kapłanów, za braci i siostry zakonne i w intencji budującej się świątyni. Po latach napisała: „Nasza świątynia wzrastała i tak jak każdy mieszkaniec Kluczborka cieszyłam się i radowałam, że wkrótce możemy wielbić Boga w naszym nowym kościele. We wrześniu, październiku i listopadzie 1985 r. przebywałam na leczeniu w opolskim szpitalu na oddziale onkologicznym, gdyż zostałam »obdarowana« nowotworem złośliwym. W trakcie leczenia musiałam leżeć w tzw. komorze radowej, dwa razy po 50 godzin bez żadnego poruszania się. Przez okno szpitalne widziałam budujący się czerwony kościół, obecnie kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Opolu. Patrząc na budowlę, cały czas myślałam o naszym budującym się kościele w Kluczborku. Wszystkie cierpienia, samotność (w tym pomieszczeniu leżałam sama) i modlitwy ofiarowałam za budowniczych naszego kościoła, szczególnie za proboszcza ks. Franciszka Drendę, prosiłam o moc i błogosławieństwo Boże, a najbardziej ofiarowałam swoje cierpienie i modliłam się za mojego męża, by pomagał przy budowie.

Pan Bóg mnie wysłuchał. Mąż odwiedzając mnie w szpitalu, powiedział, że prawie codziennie jest na budowie, gdyż tyle rąk jest potrzebnych przy budowie naszego kościoła. Dla mnie była to największa radość. Wracałam do zdrowia i cieszyłam się, że nasza świątynia niedługo będzie gotowa”.

Choroba ustąpiła. Ale Rita Ciupke nie wróciła już do ukochanej księgowości. Musiała przejść na rentę. Znowu na rowerze – Jechałam przez park przy kościele Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Zatrzymuje mnie ks. proboszcz Edmund Podzielny, przeprasza i pyta, czy nie przyszłabym na jakiś czas do pracy w kancelarii. Nie byłam pewna, czy sobie poradzę. Zapytałam męża. A on mówi, jeżeli czujesz się na siłach, to spróbuj. I pracuję do dzisiaj, 4 grudnia br. minęło 21 lat. Bardzo mi ta praca odpowiada. A jej szczególną zaletą jest to – śmieje się pani Rita – że jest w drugiej parafii i dosyć daleko od domu. Więc jak jadę na rowerze do pracy, to mam czas na codzienną modlitwę obowiązującą nas, świeckich franciszkanów. Spokojnie odmawiam 12 razy „Ojcze nasz” i jeszcze jedno „Ojcze nasz” w intencji Ojca Świętego i już jestem na miejscu.

Kiedyś zapytałam naszego opiekuna duchowego, czy to wypada, tak na rowerze, w drodze? A on mówi, ta modlitwa dociera do Boga prosto i szybko, bo modli się siostra wprost pod niebem.

Wielu czeka na pomoc

W tym tygodniu trzeba było napisać 80 podziękowań osobom, które wsparły Caritas parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa. – Nawet jeżeli to było 10 złotych, to przecież jest to ofiara z dobrego serca i często z niewielkiej emerytury – wyjaśnia pani Rita. Razem z innymi paniami z Caritas odwiedza starsze i chore osoby w dniu ich urodzin. Musi mieć rozeznanie jako wiceprzewodnicząca, co trzeba zrobić, komu pomóc. Jest przecież jeszcze magazyn odzieży, jest Klub Seniora, świetlica środowiskowa, a także niełatwe, ale jakże potrzebne magazynowanie i rozdzielanie żywności otrzymywanej z Unii. Tak wiele ludzi czeka na pomoc. Trzeba zaplanować pracę na cały rok, przydzielić zadania, zapewnić łączność. Jest też rodzina, mąż, synowie, wnuki. – Jak mam za dużo spraw trudnych, to idę do stołowego pokoju z samego rana, gdy jest cisza, spokój, i proszę swoich śp. rodziców, żeby mi pomogli. Proszę też o wsparcie bł. Anielę Salawę i czuję jej pomoc, wiem, że jest ze mną – wyznaje Rita Ciupke. A mąż i cała rodzina pomagają, cieszą się jej dobrym samopoczuciem, podziwiają i uczą, ostatnio – korzystania z komputera i internetu. Gdy coś jej nie wychodzi, dzwoni do wnuka, a za chwilę już słychać pukanie do drzwi.

Radość i wytchnienie

„Radość jest siłą, kto głęboko radosnym jest, umie o wiele bardziej dobrym być” – tę maksymę Rita Ciupke często cytuje. I żyje z nią w zgodzie. Bo wszystko ją cieszy, bo potrafi być wdzięczna Panu Bogu i ludziom za to, co robi, czego doświadcza. Jak mówi, nauczył ją tego św. Franciszek z Asyżu. Wielką radość i wytchnienie daje jej krąg biblijny prowadzony przez ks. Adama Jankowskiego. Nie może odżałować, gdy musi czasami opuścić spotkanie. Całą sobą angażuje się jako zelatorka w życie Stowarzyszenia Najświętszego Serca Pana Jezusa, które powstało w 1997 r. Potrafi pięknie mówić o tajemnicach Serca Jezusowego różniących się kolorami i treścią od tajemnic różańcowych, o tym, że każda osoba wstępująca do  towarzyszenia otrzymuje „Akt poświęcenia się Rodziny Najświętszemu Sercu Jezusa” oraz „Obietnice Najświętszego Serca Pana Jezusa dane za pośrednictwem św. Marii Małgorzaty Alacoque” i obrazek z wizerunkiem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Mówi o wymianie tajemnic w pierwszą niedzielę miesiąca, które odbywa się zawsze z udziałem kapłana, najczęściej ks. proboszcza. Zawsze jest modlitwa, śpiew, nauka, podawana jest także intencja, za kogo będą się modlić w danym miesiącu. Spotkania te odbywają się wspólnie z członkami Żywego Różańca i Apostolatem Maryjnym.

Rita Ciupke: – Nie wiem, ile Pan Bóg podarował mi czasu? Wiem jedno, że nie chcę tego czasu zmarnować. Czy mi się to uda? Nie wiem.