Dramat o szczęściu

Agata Puścikowska

GN 06/2012 |

publikacja 09.02.2012 00:15

Blisko rok temu do Polski przyleciało kilkunastu prześladowanych chrześcijan: uchodźców z Erytrei i Nigerii. Przywiózł ich sam min. Sikorski. Znaleźli swoją ziemię obiecaną?

Dramat o szczęściu Henryk Przondziono Erytrejczyk Msgna, kierowca i ojciec piątki dzieci, pokazuje, skąd musiał uciekać...

Nigeryjczyk Daniel, choć jeszcze dość młody, ma na ciemnej twarzy smutne zmarszczki. Jest zmarszczka, jak mu ojca zabili, jest i druga – gdy stracił matkę. Jest i cała gromada – gdy stracił rodzeństwo, musiał uciekać. Ale najgłębsza zmarszczka ma na imię Agnes. Należy do jego maleńkiej córki. Zabitej od bomby. Teraz Daniel mieszka w Polsce. I jest bezpieczny. Tylko że zmarszczek słabo ubywa.

Prolog z fanfarami

Fanfary miały miejsce w czerwcu ubiegłego roku. Gdy min. Radosław Sikorski rządowym samolotem zabrał z Tunisu kilkunastu uchodźców: dwie rodziny z Erytrei, jedną z Nigerii. Podobno wybierano ich bardzo starannie: typowano rodziny przyzwoite, chrześcijańskie, z fachem w ręku. Żeby w rzeczywistości polskiej mogły się odnaleźć. Więc gdy na pokład samolotu weszła samotna erytrejska mama z czwórką dzieci, Nigeryjczyk Daniel z żoną i roczną córką, jego szwagierka w ciąży, a także rodzina Msgny z Erytrei (on, żona i pięcioro dzieci), wszyscy bili brawo. A biały minister, swój człowiek, mówił, że sam kiedyś uciekał. Więc wie, co czują. Lecieli do lepszego świata. Bez wojen, głodu, wiecznego strachu o życie, o dzieci. Będą mogli pracować, swobodnie się modlić. Nauczą się też nowego języka. Mają szczęście.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.