Żydzi byli różni

GN 11/2012 Sandomierz

publikacja 26.03.2012 09:57

Z Markiem Wiatrowiczem, autorem przekładu książki Jozefa Talera „W poszukiwaniu bohaterow”, rozmawia Marta Woynarowska.

Żydzi byli różni Marta Wojnarowska/ GN W czasie okupacji nawet z pozoru drobne gesty dobroci wymagały bohaterstwa – zauważa Marek Wiatrowicz.

Marta Woynarowska: Książka ukazała się w USA w 1995 r., dlaczego dopiero teraz trafiła do polskich czytelników?

Marek Wiatrowicz: – Józef Taler napisał swoją książkę dla amerykańskiego odbiorcy. Został do tego namówiony. Należąc do różnych organizacji polonijnych i żydowskich, brał udział w spotkaniach z okazji obchodów historycznych rocznic czy świąt, a gdy zorientowano się, że jest naocznym świadkiem wydarzeń z ostatniej wojny, zaproponowano mu, by podzielił się swoimi przeżyciami z innymi. Wygłaszał więc prelekcje cieszące się dużym zainteresowaniem. Zorientował się, że wiedza amerykańskiego społeczeństwa na temat realiów II wojny w Europie czy holokaustu jest dość nikła, i postanowił przelać swoje wspomnienia na papier. Dla nas narracja książki może wydawać się nieco dziwna, wyjaśnia bowiem sprawy dla Polaka oczywiste.

Jak doszło do przetłumaczenia „W poszukiwaniu bohaterów”?

– Kilka lat temu książka trafiła do naszego Muzeum Regionalnego. Stwierdziłem, że zasługuje na zainteresowanie, gdyż porusza zagadnienia, którymi dotychczas szerzej się nie zajmowano, ze względu na brak materiałów. Opisuje głównie rzeczywistość przedwojennego Rozwadowa, miasteczka w połowie zamieszkanego wówczas przez ludność pochodzenia żydowskiego. Wiedza o tamtych czasach, nawet wśród rodowitych rozwadowian, pozostawia wiele do życzenia.

Okazało się, że książka jest napisana ciekawie i wciągająco.

Sporo miejsca zajmują pełne ciepła opisy dzieciństwa, nauki w niżańskim gimnazjum, przyjaźni i pierwszych miłości. Potem pojawiają się wspomnienia z lat okupacji, pobytu w lwowskim getcie, ucieczki i ukrywania się w Rzeszowie. Uznałem, że książka może okazać się interesująca dla polskich czytelników.

Jaki obraz przedwojennego Rozwadowa przedstawia Taler?

– To miasteczko, w którym obok Polaków mieszkali Żydzi, obok inteligentów ludzie prości, obok biednych – zamożni. Taler obala wiele mitów, które utarły się przez dziesięciolecia, że np. ludność pochodzenia żydowskiego stanowiła pewien monolit, że wszyscy byli tacy sami, czemu zaprzecza choćby przykład rodziny Talera i ich sąsiadów. Jego ojciec, wzięty adwokat, był oficerem rezerwy Wojska Polskiego. W czasie I wojny światowej walczył w szeregach armii austriackiej, zdobywał Kijów w wojnie polsko-bolszewickiej 1919–20 r. Był także uczestnikiem kampanii wrześniowej 1939 r. Talerowie byli zatem rodziną w pełni zasymilowaną. W domu rozmawiali tylko w języku polskim, jidysz znał jedynie ojciec autora. Ale tuż obok nich mieszkali Żydzi ortodoksyjni, żyjący w zupełnie innym świecie. Widzimy również szerokie spektrum organizacji i ugrupowań religijnych, społecznych czy politycznych, których było, jak na tak małe miasteczko, zaskakująco dużo.

Kim jest Józef Taler w swojej książce? Żydem, czy Polakiem żydowskiego pochodzenia?

– Zawsze zaznacza, że jest Polakiem żydowskiego pochodzenia, i dziś, będąc obywatelem USA, nadal uważa się za polskiego patriotę. Podkreśla, że jego ojciec walczył w obronie wolności Polski. Sam udziela się w polonijnych organizacjach i stara się mieć stały kontakt z krajem lat dziecinnych.

Doskonale zna Pan przeszłość miasta. Czy znalazł Pan w książce jakieś nowe fakty?

– Zaskoczeniem była np. informacja, iż ojciec Józefa Talera, Abraham, kapitan Wojska Polskiego, dowodził kompanią przeciwlotniczą, broniącą Stalowej Woli we wrześniu 1939 r. Dotąd nikt nie wiedział o tym, że żydowski adwokat z sąsiedniego Rozwadowa bronił Zakładów Południowych i miasta przed hitlerowskim najeźdźcą.

Pan Taler przeszedł przez lwowskie getto, mieszkał przy tej samej ulicy co bohaterowie filmu „W ciemności”. Jak on postrzegał życie w tej okrutnej rzeczywistości?

– Nie unika opisu bolesnych wydarzeń, np. momentu w czasie pierwszej okupacji sowieckiej, gdy jego rodzina cudem ocalała przed wywózką, choć jeden z kuzynów trafił aż na Kamczatkę. Wspomina tragedie rozgrywające się w lwowskim getcie, gdzie stracił babcię, ciocię i wielu przyjaciół. Ale wraca również pamięcią do mieszkającej po sąsiedzku dziewczyny. Spotkania z nią stanowiły chwilową ucieczkę przed przerażającą rzeczywistością. Taler w całym wojennym okrucieństwie, przez które przeszedł, stara się dostrzegać i podkreślać przejawy dobra, jakie spotykał, w postaci ludzi ratujących jego i jego rodzinę. Wspomina wielu Polaków, którym on i inne osoby żydowskiego pochodzenia zawdzięczają życie, ale i takich, dla których los bliźnich pozostawał zupełnie obojętny. W trakcie oglądania filmu „W ciemności” zaskoczył mnie fakt, iż pan Józef mieszkał przy tej samej ulicy co bohaterowie obrazu Agnieszki Holland. Być może przemierzając codziennie ul. Zamarstynowską w drodze do pracy, spotykał zarówno osoby szukające później ocalenia w lwowskich kanałach, jak i ich wybawcę Leopolda Sochę.