Cnota z listkiem laurowym

Ks. Sławomir Czalej; GN 11/2012 Gdańsk

publikacja 21.03.2012 09:09

– Biorąc pod uwagę, jakie kultury kształtowały dzisiejszą Europę, chciałbym się z państwem przywitać trzema słowami, które oznaczają pokój: pax, szalom i salam – rozpoczął swoje przemówienie Adam Szostkiewicz, wieloletni dziennikarz „Polityki”.

Cnota z listkiem laurowym Ks. Sławomir Czalej/ GN Debaty przy okrągłym stole stały się już gdańską tradycją.

Już po raz ostatni 9 i 10 marca w wypełnionej sali Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance zasiedli do okrągłego stołu zaproszeni goście – areopagici. Tym razem na warsztat wzięto ostatnią z cnót widniejących na gdańskiej Złotej Bramie – pokój, którego alegoria przedstawiana bywa z liściem palmy i wawrzynu. Przypomnijmy, że projekt Gdańskiego Areopagu rozpoczął się w 2000 r. proklamacją Karty Powinności Człowieka. Powinności te, a więc odpowiedzialność za słowo, troska o rodzinę i ojczyznę czy sprawiedliwość były kanwą kolejnych spotkań aż do 2008 r. Od tego roku wszedł w życie projekt „Złota Brama”.

Nie-pokój Europy, nie-pokoje ludzi

Z pytaniem o kryzys, który mógłby zagrozić jedności naszego kontynentu, próbowała poradzić sobie Róża Thun, posłanka do Parlamentu Europejskiego. – Unia, choć brzmi to jak banał, powstała jednak dla pokoju – rozpoczęła. Do tej pory Unia wychodziła ze wszystkich kryzysów wzmocniona. Oczywiście kryzys jest zarówno zagrożeniem, jak i szansą na wykrycie słabych punktów istniejącego systemu. Tym bardziej że UE to system milionów mikropowiązań, które nie są bez znaczenia dla funkcjonowania całości. – Niby mamy Unię, ale ceny np. za usługi roamingowe są horrendalne, a zakupy w internecie pomiędzy kontrahentami z różnych państw wymagają posiadania karty kredytowej – zauważyła.

O tym, czy istnieją dwie Polski, mówiła prof. Jadwiga Staniszkis. Wybitna socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego podkreśliła, że chociaż Polska jest jedna, istnieją jednak dwie metody jej interpretacji; od kondominium do nowoczesności. Doświadczenie pierwszego, a więc niewoli, spowodowało, że społeczeństwo polskie wypracowało indywidualne sposoby przetrwania. – Jednym z największych zagrożeń jest jednak obojętność wobec państwa, to, że nie buduje się instytucji gwarantujących nam przetrwanie – wyjaśnia prof. Staniszkis. Brak docenienia roli instytucji państwowych czy procedur działania łączy – zdaniem pani profesor – zarówno społeczeństwo, jak i polityków.  – Mamy zdolność przetrwania, ale nie mamy możliwości rozwoju – dodaje. Z drugiej jednak strony wierność tradycji, pewien konserwatyzm daje naszemu społeczeństwu siłę trwania, jak również poczucie godności. Odkrycie „punktu godności” i jego „obrona” stały się początkiem wielkiej rewolucji, którą nazywamy „Solidarność”.

Wspomniany Adam Szostkiewicz zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo „militaryzacji” chrześcijaństwa. Wszystko zaczyna się od języka, a kluczem są takie słowa, jak walka, atak, wróg. Zdaniem publicysty „Polityki” oraz dawnego działacza „Solidarności” i KSSKOR, taki język ma mobilizować wiernych. – Gdy Chrystus umierał na krzyżu, to kto krzyczał „Ukrzyżuj Go”? W ogromnej większości krzyczeli ludzie religijni, nie jacyś sceptycy, ateiści czy relatywiści – przywołał wypowiedź ks. Józefa Tischnera. Szukanie wroga zarówno na zewnątrz, jak i w środku wspólnoty jest, zdaniem Szostkiewicza, antychrześcijańskie. Jako drogowskaz przypomniał zebranym w Gdańskiej Filharmonii jedno z ośmiu błogosławieństw z Kazania na Górze. Oczywiście to, w którym błogosławionymi są nazwani czyniący pokój. – W moim pojęciu nie można być chrześcijaninem, łamiąc to błogosławieństwo, które pozostawił nam Jezus Chrystus – podkreślił w taki sposób, że na sali zapanowała absolutna cisza. – Powiedział pan to tak, jak ksiądz w czasie najlepszego kazania – skonstatował prowadzący debatę ks. Krzysztof Niedałtowski. Być może powodem było to, że Adam Szostkiewicz chciał w młodości zostać… pastorem. W trakcie dyskusji dziennikarz „Polityki” wyraził też swoją największą obawę w odniesieniu do Europy i do Polski. – Jest nią brak pamięci – podkreślił.

Rozmowa czy wojna?

Na rolę pamięci drugiego dnia debaty zwrócił również uwagę Basil Kerski, obecny dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności. Nie tylko przywołał słowa byłego prezydenta Niemiec Richarda von Waitzekera, który mówił, że „kto nie ma pamięci, nie ma orientacji w przyszłości”, ale i ponownie zacytował ks. Józefa Tischnera. Ten podczas I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” w 1981 r. powiedział: „Na czym polega pluralizm? Polega nie tylko na tym, że wielu ludzi jedzie na jednym wozie i każdy siedzi na swoim miejscu. Pluralizm to jakby wymiana spojrzeń. Idzie o to, że nikt z nas nie znałby pełnej prawdy o sobie, gdyby jej nie wyczytał z oczu drugiego człowieka. Potrzebujemy nawzajem siebie, abyśmy mogli znać prawdę o sobie. Wierzący potrzebuje oczu niewierzącego, a niewierzący spojrzenia wierzącego. Chrześcijanin czyta prawdę o sobie nie tylko z siebie samego i ze słów innego chrześcijanina, ale również ze spojrzenia poganina, Greka czy Żyda. W dziedzinie prawdy obowiązuje wzajemność spojrzeń. Prawdę o polskiej kulturze czyta się nie tylko z kultury polskiej, ale również z kultury rosyjskiej, niemieckiej czy francuskiej. Nie osiągnie się prawdy w samotności. W samotności łatwo o iluzje”. Umiejętność wsłuchania się w drugiego człowieka była także cechą innego uczestnika wcześniejszych areopagowych debat, śp. Ryszarda Kapuścińskiego. Ten dziennikarz i reportażysta wielokrotnie podkreślał, że jedyną alternatywą dla wojny jest dialog.

Nieco optymizmu do ostatniej debaty wniósł Robin Barnett, ambasador Wielkiej Brytanii w naszym kraju. – Po raz pierwszy byłem w Polsce w 1982 r. Od tamtej pory w sferze debaty publicznej dokonał się wielki postęp. Moim zdaniem, Europa nie staje się dzisiaj polem bitwy, no, może za wyjątkiem Euro 2012…– zażartował. Według niego, przypadki Kosowa i Bośni nie pozwalają nam odczuwać zbytniego samozadowolenia. Fundamentem bezpiecznej przyszłości UE jest dobrobyt. Z opinią Burnetta nie zgodził się prof. Marek Safjan, były prezes Trybunału Konstytucyjnego oraz sędzia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. – Patrząc na Europę, uważam, że nie jest tak, iż to, co osiągnęliśmy, jest nam dane raz i na zawsze – podkreślił.

Moim zdaniem

Przez ponad 10 lat areopagowych dyskusji padło wiele ważnych słów. Spisane są zresztą w ogólnie dostępnych publikacjach. Pamiętne były słowa wspominanego wcześniej Ryszarda Kapuścińskiego, który podczas debaty o prawdzie powiedział, że politycy boją się jej prawie zawsze. Posługują się bowiem manipulacją, po to, żeby zdobyć i utrzymać władzę, a to do prawdy ma się nijak.

Ważnym dziedzictwem kończących się właśnie gdańskich spotkań jest też sama świadomość przemijania, tego, że coś przechodzi do historii. Niektórych spośród  tych, którzy zasiadali na charakterystycznych krzesłach, już wśród nas nie ma. Warto też, ku pamięci, zajrzeć na stronę internetową Gdańskiego Areopagu i poczytać, co przed laty mówili ci, którzy są dzisiaj u szczytu władzy.

Ogłoszony w 2000 r. tekst Karty Powinności Człowieka, inspirowany Powszechną Deklaracją Praw Człowieka, a także 21 postulatami z gdańskiego Sierpnia ’80, został przekazany Europejskiemu Centrum Solidarności. Stał się nowym aktem erekcyjnym, a to dlatego, że pierwszy po prostu… zaginął. Czy zatem budowana siedziba ECS stanie się miejscem debaty i promocji wartości, o których mówiono przez ponad dekadę? Okaże się już wkrótce.