publikacja 04.04.2012 00:15
Czy dziś żywego Jezusa można spotkać? Tu i teraz, w XXI wieku, na ulicy?
pap/UPPA/Photoshot
Uczniowie poznali Go po łamaniu chleba, Maria Magdalena po głosie. – Spojrzał na mnie i uśmiechnął się tak, że przez godzinę płakałam ze szczęścia – opowiada Barbara Borkowska.
Rok 33
Jerozolima
Ranek. Maria Magdalena stoi przed grobem i płacze. Szuka ciała ukrzyżowanego Jezusa. Nagle odwraca się. Widzi mężczyznę. „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?” – pyta nieznajomy. „Ona zaś, sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę. Jezus rzekł do niej: Mario! A ona, obróciwszy się, powiedziała do Niego po hebrajsku: Rabbuni” (J 20,1-31).
Rok 1937
Łagiewniki
Popołudnie. Siostra Faustyna Kowalska pracuje jako furtianka. Dzień jest dżdżysty i chłodny. Na furcie rozlega się pukanie. Faustyna otwiera drzwi. „Wynędzniały młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową, bardzo był zmarznięty (…) Prosił coś gorącego zjeść”. Faustyna biegnie do kuchni, zagrzewa resztkę zupy, bierze chleb i przynosi mężczyźnie. Ten posila się. „W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Panem nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jakim jest, znikł mi z oczu” (Dzienniczek, nr 1312). Faustyna po powrocie do mieszkania zastanawia się nad tym, co zaszło przy furcie: „Co to za ubogi, w którym się przebija taka skromność”. Po powrocie do klasztoru słyszy Jezusa: „Zszedłem z tronu, aby skosztować owocu miłosierdzia twego”. W „Dzienniczku” święta notuje: „Jezus w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty” (1312).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.