Mały Wawel szuka nabywcy

Marta Woynarowska

publikacja 19.09.2012 08:26

Posiadacz zasobnego konta może zostać panem na własnym zamku.

To głównie arkadowemu dziedzińcowi zamek zawdzięcza dostojne miano Małego Wawelu To głównie arkadowemu dziedzińcowi zamek zawdzięcza dostojne miano Małego Wawelu

W związku z przeprowadzeniem wyceny zespołu zamkowo-parkowego w Baranowie Sandomierskim w pierwszych miesiącach tego roku pojawiły się domysły, że Agencja Rozwoju Przemysłu, będąca w jego posiadaniu od 1997 r., chce go sprzedać. Nikt nie potwierdzał plotek, nikt też nie zaprzeczał. Ale teraz już wszystko stało się jasne. Renesansowa perła będzie sprzedana lub wydzierżawiona.

Czy protesty pomogą?
ARP przygotowała dwie oferty – jedną dotyczącą sprzedaży całego kompleksu, na który składają się: zamek, hotel z zapleczem gastronomiczno-konferencyjnym oraz powstające pole do minigolfa; druga natomiast to propozycja wydzierżawienia części hotelowo-gastronomicznej, obejmującej część zamku, Hotel Zamkowy, a także nową salę konferencyjną. Powodem sprzedaży zespołu, jak informuje Roma Sarzyńska-Przeciechowska, rzecznik prasowy ARP, jest strategia przyjęta w bieżącym roku przez Ministerstwo Skarbu Państwa, wedle której agencja ma się skupić na podstawowej działalności polegającej na restrukturyzacji przedsiębiorstw.

– Prowadzenie działalności hotelarsko-gastronomicznej w obiektach zabytkowych nie mieści się w tym programie – dodaje rzecznik. – To jest podstawowy powód podjęcia decyzji przez agencję dotyczący zbycia lub dzierżawy obiektu w Baranowie Sandomierskim. Tymczasem w odpowiedziach ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego oraz ministra skarbu Mikołaja Budznowskiego na listy, które skierował do nich wiosną poseł Mirosław Pluta, mieszkaniec gminy Baranów Sandomierski i jej były burmistrz, wspomina się głównie o nierentowności zespołu zamkowo-parkowego.

– Sytuacja wydaje się być nieco kuriozalna, że instytucja powołana do ratowania zagrożonych przedsiębiorstw nie radzi sobie z własnym niedużym zakładem – zauważa Mirosław Pluta. – Natomiast odnośnie sprzedaży zamku jestem zdecydowanie przeciwny – podkreśla z mocą.

– Jest to bowiem symbol chlubnej przeszłości naszego kraju i nasze dziedzictwo narodowe. Poza tym włożono w jego remont ogromne środki. Wspólnie z dyrektorem zamku Kazimierzem Idzikiem zabiegaliśmy o pieniądze na rozwój, podniesienie atrakcyjności, m.in. miała temu służyć budowa pola golfowego. Zresztą jak każdemu zależy mi, by pozostał w rękach instytucji, która go będzie udostępniać, aby nie zaistniała sytuacja, że zarówno do parku, jak i do zamku ktoś zamknie bramę. Ponieważ wspomniane odpowiedzi ministrów były, zdaniem posła, niesatysfakcjonujące, dlatego w połowie sierpnia wysłał kolejne pisma.

– Czekam na odpowiedź – mówi. Wobec wcześniejszego niejasnego stanowiska ministerstw, burmistrz Baranowa Sandomierskiego Jacek Hynowski oraz Mirosław Pluta zaproponowali, by kompleks przejął samorząd województwa podkarpackiego. – Gmina Baranów bowiem nie podołałaby utrzymaniu zamku – wyjaśnia poseł.

– Zarówno marszałek Mirosław Karapyta, jak i jego zastępcy zgodnie stwierdzili, że należy się nad tą kwestią poważnie zastanowić. Sprawa wyglądała wówczas na trudniejszą, albowiem dotyczyła także zespołu zamkowo-parkowego w Krasiczynie, który agencja również chciała zbyć. Sytuacja zmieniła, się, kiedy w początkach czerwca wojewoda podkarpacki Małgorzata Chomicz-Śmigielska stwierdziła, że zespół w Krasiczynie, należący w przeszłości do rodziny Sapiehów, nie podlegał reformie rolnej. Tym samym oznaczało to, że zamek jest własnością Michała Ksawerego ks. Sapiehy, wnuka ostatniego właściciela.

Nic bez konserwatora
Swoich obaw co do przyszłości zamku nie kryją mieszkańcy Baranowa Sandomierskiego, a zwłaszcza pracownicy żyjący w strachu przed utratą pracy. – Ludzie zżyli się z nim, przede wszystkim dzięki organizowanym tu imprezom kulturalnym, edukacyjnym, obchodom świąt państwowych i lokalnych – zauważa Magdalena Rogóż, mieszkanka gminy. Mały Wawel jest również magnesem przyciągającym setki turystów każdego roku, którzy zostawiają tu swoje pieniądze.

– Jeżeli zamek zostałby zamknięty dla zwiedzających, kto zechciałby tu przyjeżdżać? – pyta pani Magdalena. – W opinii konserwatorskiej, zawierającej wytyczne dla przyszłego dzierżawcy lub nabywcy, zaleciliśmy utrzymanie dotychczasowej działalności, jaką prowadzi Agencja Rozwoju Przemysłu – mówi Dominik Komada, kierownik tarnobrzeskiej Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Przemyślu.

– Dotyczy to zarówno działalności komercyjnej, czyli hotelarskiej, gastronomicznej, konferencyjnej, jak i muzealnej. Nie wyobrażamy sobie bowiem i nie dopuszczamy, aby nowy właściciel zrezygnował z tej ostatniej, skupiając się tylko na komercyjnej stronie – podkreśla kierownik delegatury.

– Zamek ma pozostać ogólnie dostępny, tak jak to jest dotychczas. Konserwatorzy nie dopuszczają również jakichkolwiek zmian w samym zamku, który jest obiektem klasy „O”, a obecna dyrekcja zabiega w Narodowym Instytucie Dziedzictwa o przyznanie tytułu „Pomnika Historii”. W województwie podkarpackim dotychczas tylko dwa obiekty zostały uhonorowane tym tytułem – klasztor ojców bernardynów w Leżajsku oraz zespół zamkowo-parkowy w Łańcucie. Mimo twardego stanowiska konserwatorów, obawy i tak pozostają, bo, jak stwierdził już hrabia Aleksander Fredro: „wolnoć, Tomku, w swoim domku”.