Przegadaj z Nim całą noc

Ks. Tomasz Jaklewicz

GN 50/2012 |

publikacja 13.12.2012 00:15

Człowiek jest pytaniem. Nieteoretycznym. W życiowych zmaganiach, w naszych wzlotach i upadkach w gruncie rzeczy zawsze pytamy o Boga. Jesteś Ty prawdą czy złudzeniem? Pomóż, powiedz coś… Jego odpowiedzią jest Jezus Chrystus.

Rozmowa Jezusa z Nikodemem – witraż z kościoła St. Denys w Yorku flickr/roger walton Rozmowa Jezusa z Nikodemem – witraż z kościoła St. Denys w Yorku

Dwa kroki już za nami. Przypomnijmy. Pierwszy: Bóg jest zakochany w tobie. Kocha cię w wyjątkowy i niepowtarzalny sposób, ponieważ ty jesteś kimś jedynym, unikatowym. Czeka przy studniach twoich niezaspokojonych pragnień, aby wyznać ci tę miłość. Drugi krok to zobaczenie u siebie problemu, który nazywa się grzechem. Grzech powoduje paraliż, pozbawia szczęścia, oszukuje, wpędza w samotność, w rozpacz, w śmierć. Nie jesteśmy w stanie sami o własnych siłach wyrwać się z tego stanu, rzucamy się bezradnie raz tu, raz tam i odbijamy się od ściany. Potrzebujemy ratunku, pomocy z zewnątrz.

Drabina z góry na dół

Dobra wiadomość, zwana Ewangelią, jest taka, że Bóg wysłał nam kogoś na pomoc. „Tak bowiem Bóg umiłował świat (ciebie), że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swojego Syna na świat (do ciebie) po to, aby świat (ciebie) potępił, ale po to, by świat (byś ty) został przez Niego zbawiony” (J 3,16-17) – to usłyszał Nikodem. Faryzeusz, teolog, biegły w Biblii, a przecież jednocześnie zagubiony, niepewny, testujący na własną rękę wiarygodność dziwnego Rabbiego z Nazaretu. W ciemności nocy, gdy rozmawiał z Jezusem, te słowa okazały się światłem dla mroków jego serca. Prawda o Jezusie jako Zbawcy musi dotrzeć do nas w sposób osobisty, musi zajaśnieć pośród naszych ciemności. Albo to wszystko jedna wielka ściema, albo prawda. Nie ma innej możliwości. Dlaczego boimy się stawiania sprawy na ostrzu noża? Tradycyjna adwentowa dekoracja ustawiana w wielu kościołach to schody, po których idzie do nas Dzieciątko Jezus. To nie my ustawiamy drabinę, po której możemy wspiąć się do nieba. Każda będzie za krótka. To nie nasze uczynki, modlitwy, wysiłki czy postanowienia mogą przynieść nam ocalenie. To niebo przychodzi na ziemię. To Bóg-miłość schodzi na poziom naszej egzystencji. Idzie do wszystkich ciemnych miejsc, w których chowamy się przed życiem, przed innymi, przed wyrzutami sumienia, samotnością, lękiem, wstydem. W cały ten mrok, w ubóstwo naszej egzystencji, w nasze ograniczenia, niespełnienia, frustracje, słabości, pytania, w ból istnienia. Słowem, w to wszystko, co jest naszą nocą. Przychodzi przebaczający jako światło zbawienia, jako pomocna dłoń, która leczy, wyciąga z dołka i obdarza nowym życiem. Imię Jezus oznacza „Jahwe zbawia”. Słowo „zbawić” można też tłumaczyć jako „uzdrowić” z choroby, „wyrwać” z zamętu, przemocy, grzechu, „wyzwolić” z ucisku, z więzów, które ograniczają życie, albo „ocalić ze śmiertelnego niebezpieczeństwa”. W Jezusie spełnia się odwieczne marzenie człowieka zapowiadane w proroctwach, tęsknota za Bogiem bliskim, dostępnym, ocalającym. Bóg ma w Nim ludzką twarz. On sam jest lekarzem i zarazem lekiem na wszelkie choroby twojej duszy. Jest dobrym pasterzem, który odnajduje zagubioną owcę. Chce odnaleźć ciebie!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.