publikacja 20.12.2012 00:15
Życiorys profesora Zbigniewa Chłapa to idealny materiał na scenariusz filmowy.
Roman Koszowski
Pierwsza scena mogłaby się rozgrywać w Kamerunie. Na moment przed egzekucją lekarza, do której na szczęście nie dochodzi. Równie mocny początek mógłby zostać nakręcony w Rumunii, podczas rewolucji, która obaliła reżim Nicolae Ceauşescu. Tam bili kolbami karabinów. Albo w czasie wojny w Czeczenii. Albo pod wieżą telewizyjną w Wilnie. Ale chyba najlepszy na początek byłby zimowy kadr ze stanu wojennego, gdy Zbigniew Chłap w grudniu 1981 roku przyjmuje pierwszy transport darów dla „Solidarności”. Zbliżenie: krótka rozmowa z francuską lekarką, a potem czołówka: „Lekarz Nadziei”.
Przedwojenne wychowanie
Dlaczego akurat tamto wydarzenie? Bo z niego można będzie wyprowadzić wszystkie wątki filmu. Przede wszystkim „Solidarność”, którą profesor współtworzył i której był wierny przez cały stan wojenny. Potem pomoc ludziom, bez względu na ryzyko, zwłaszcza tym, o których państwo zapomniało. Wreszcie fascynacja misją realizowaną przez Lekarzy Świata, którzy zawsze są tam, gdzie coś ważnego się dzieje, dając świadectwo miłosierdzia. Nasz bohater jest człowiekiem niezwykle skromnym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.