Maluj, co widzisz

Edward Kabiesz

GN 13/2013 |

publikacja 28.03.2013 00:15

Widzieliśmy esesmana, który rozdzielał ludzi i dokonywał selekcji. To była jedna z najgorszych chwil, jakie przeżyłam w obozach. Wtedy zaczęłam się modlić.

Helga Weissowa jest znaną czeską malarką, autorką opublikowanego właśnie przez Wydawnictwo Insignis „Dziennika Helgi”, który pisała na bieżąco w czasie pobytu w obozie w Terezinie  Wydawnictwo Insignis Helga Weissowa jest znaną czeską malarką, autorką opublikowanego właśnie przez Wydawnictwo Insignis „Dziennika Helgi”, który pisała na bieżąco w czasie pobytu w obozie w Terezinie

To, że żyje i że możemy rozmawiać, nazywa cudem. Pani Helga Weissowa, znana czeska malarka, której prace wystawiają galerie na całym świecie, mieszka na Libniu. To położona daleko od centrum dzielnica Pragi. W pobliżu znajdował się dom Bohumila Hrabala. Dziś w tym miejscu stoi stacja autobusowa.

Z Czechami żyliśmy zgodnie

Helga Weissowa w swoim mieszkaniu na IV piętrze starej kamienicy, gdzie się urodziła i mieszka do dzisiaj, spędziła prawie całe życie. W 1941 r. wraz z rodzicami została wywieziona do Terezina. Stamtąd w 1944 r. trafiła do Auschwitz, a później do innych obozów. Dziennik, który przyrównać można do pamiętników Anny Frank, zaczęła pisać jako 9-latka. Prowadziła go aż do wywózki z Terezina do Auschwitz. W Terezinie nie tylko pisała. Codzienność obozowego życia utrwalała na rysunkach. – Zaczęłam pisać te swoje dzienniki w 1938 r. Mój ojciec dosyć mocno angażował się w działalność polityczną, właściwie cały czas mówiło się u nas o polityce. Ojciec należał do partii socjaldemokratycznej. A mama zawsze robiła to, co ojciec. Pisałam o różnych sprawach. O mobilizacji, o tym, jak schodziliśmy do piwnicy w czasie alarmów, bo to dla mnie jako dziecka było wielkim przeżyciem – wspomina malarka. I dodaje: – Tu mieszkało niewiele rodzin żydowskich, bo przecież getta już dawno nie było. Żydzi mieszkali już w całej Pradze. Niedaleko znajdowała się synagoga, teraz już nieczynna. Helga miała szczęśliwe dzieciństwo. Przyjaźniła się z dziećmi sąsiadów i szkolnymi koleżankami. – Ojciec był urzędnikiem bankowym. Mama krawcową, ale po ślubie już nie pracowała zarobkowo, szyła tylko dla rodziny. Z Czechami żyliśmy zgodnie. Większość Żydów była zasymilowana, nie odczuwaliśmy antysemityzmu. W mojej klasie byłam jedyną Żydówką, ale nigdy nie miałam z tego powodu problemów – opowiada. Przypomina sobie tylko jedno przykre wydarzenie. – Miałam wtedy chyba 7 lat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.