Mała solidarność

Piotr Legutko

GN 35/2013 |

publikacja 29.08.2013 00:15

Jak wrócić do ideałów Sierpnia? Przez na pozór proste gesty i odbudowanie dobrych relacji między ludźmi.

Kraków. Plac Szczepański. Ogłoszenie powołania „Sieci solidarności”. Pierwszy od prawej Edward Nowak, drugi Maciej Mach Andrzej Stawiarski Kraków. Plac Szczepański. Ogłoszenie powołania „Sieci solidarności”. Pierwszy od prawej Edward Nowak, drugi Maciej Mach

Bohaterowie „Solidarności” sprzed 30 lat ujawniają się po raz kolejny. Nie wychodzą z podziemia, raczej z prywatności. Nie interesuje ich jednak polityczna kariera, nie mają recepty na walkę z kryzysem. Chcą po prostu pomagać. Swój program streszczają krótko: skoro nie wyszła nam „Solidarność” przez duże „S”, odbudujmy tę przez małe „s”. Są poruszeni sytuacją życiową, w jakiej znalazło się wielu ich „towarzyszy broni” z czasów walki z komuną. – Przez przyszłe pokolenia będziemy rozliczani z tego, jak traktujemy swoich bohaterów – mówi Piotr Fugiel, dziś przedsiębiorca, kiedyś jeden z założycieli Federacji Młodzieży Walczącej. I dodaje: na razie nie wygląda to najlepiej.

Przywrócić pamięć

Maciej Mach był w stanie wojennym filarem Tajnej Komisji Robotniczej Hutników. Przez 8 lat TKRH to byli najważniejsi ludzie w krakowskiej „Solidarności”, tyle że zakonspirowani. Zajmowali się kolportażem wydawnictw podziemnych, organizowali manifestacje, wreszcie przełomowy strajk w Hucie im. Lenina wiosną 1988 roku. Mach był wielokrotnie zatrzymywany, przesłuchiwany, skazywany. Jak wielu jego kolegów, po zwycięstwie „Solidarności” wciąż pozostał anonimowy. Choć najwięcej ryzykował, nie odcina dziś kuponów od swego kombatanctwa. Jego hasło w encyklopedii „Solidarności” jest długie, ale opis działalności po 1989 r. ogranicza się do kilku zdań. Od 2002 r. pozostaje na rencie. Rok temu Maciej Mach postanowił przywrócić pamięć o TKRH. – A jak Maciek coś już postanowi, to potem nic go nie powstrzyma. Idzie jak czołg – śmieje się Andrzej Stawiarski, dziennikarz, jeden z uczestników strajku sprzed 30 lat. I rzeczywiście, udało się. Chyba nawet coś więcej niż zorganizowanie okolicznościowych uroczystości.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.