publikacja 03.10.2013 00:15
Miała cztery lata, gdy zesłano ją na Syberię. W żółtym sweterku. Ma go do dziś.
henryk przondziono /gn
Ten sweterek miała na sobie pani Helena, gdy 10 lutego 1940 r. załadowano ją do pociągu jadącego na Syberię
Krystyna Pryjomko-Serafin trafiła z piekła syberyjskiej katorgi do afrykańskiego raju. Spędziła tam 6 lat. Potem ponad 60 kolejnych w Anglii. Teraz wróciła do Polski… ale przecież nie do domu. Ten pozostał w Pińsku. – Nie mam już korzeni i jest mi z tym bardzo trudno – wyznaje. – Ale cieszę się, że mogłam po tylu latach spłacić dług wobec tych, którzy nam wówczas przywrócili radość życia – dodaje. Dziś podobną radość przywraca tanzańskim maluchom.
Tu przynależysz
– Dlaczego wróciłam po tylu latach? Wszyscy mnie o to pytają – uśmiecha się pani Krystyna. Rozmawiamy w domu, który wybudował dla niej syn, w przepięknej Dolinie Mnikowskiej pod Krakowem. – Parę lat temu przyjechałam odwiedzić swojego bratanka. I Kraków mnie zauroczył. Coś mi w duszy powiedziało: „Tu przynależysz”, więc wróciłam. W Anglii nigdy się na dobre nie zadomowiłam. Zawsze żyłam tam z piętnem uchodźcy. Moją rodzinę wojenne losy rozrzuciły po całym świecie, a serce oddałam Afryce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.