Cmentarz pro life

Weronika Pomierna

GN 42/2013 |

publikacja 17.10.2013 00:15

– Co się z wami stało? – pytają reporterzy, którzy przyjechali obejrzeć 16 tys. krzyży ustawionych przez obrońców życia. – Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy w tym kraju.

Członkowie organizacji pro life ustawiają przy autostradzie białe krzyże. Każdy symbolizuje jedno dziecko zabite przed narodzeniem w minionym roku Nicolai Kristensen Członkowie organizacji pro life ustawiają przy autostradzie białe krzyże. Każdy symbolizuje jedno dziecko zabite przed narodzeniem w minionym roku

W państwie, w którym prawo do aborcji jest czymś oczywistym i nikt nie dyskutuje o nim publicznie, nagle o przerywaniu ciąży zaczęły pisać niemal wszystkie gazety. Stacje telewizyjne organizują dyskusje, a minister pracy ostro komentuje działania prolajferów na Facebooku. Wszystko za sprawą organizacji Retten til Liv (Prawo do życia) i jej nietypowego happeningu zorganizowanego na środku pola.

Źle się dzieje w państwie duńskim

– Pomysł upamiętnienia dzieci zabijanych w Danii w wyniku aborcji pojawił się rok temu – mówi Ellen Højlund Wibe, sekretarz Retten til Liv, mama pięciorga dzieci. – W 2013 r. mija 40 lat, odkąd duński parlament wprowadził aborcję na żądanie do 12. tygodnia ciąży. Od tego czasu w Danii przeprowadzono ok. 770 tys. aborcji. To około 16 tys. rocznie! Chcieliśmy zwrócić uwagę ludzi na te zabijane dzieci. Przez wiele lat mówiono tylko o prawie kobiety do decydowania o własnym ciele. Osoby posługujące się takimi argumentami zapominają, że dziecko nie jest częścią organizmu matki. Ma własny kod DNA, często także inną grupę krwi. Chcieliśmy upamiętnić te dzieci. W Danii aborcja nie jest tematem debaty publicznej, dlatego zastanawialiśmy się, jak zwrócić uwagę mediów. Potrzebowaliśmy dużej przestrzeni, gdzie krzyże zobaczyłyby miliony ludzi. Ktoś zaproponował, żeby ustawić krzyże tak, jak są one umieszczane na cmentarzach żołnierzy poległych w czasie I wojny światowej: drewniane krzyże ustawione w równych rzędach na otwartej przestrzeni. Gdy człowiek widzi taki obraz, to uderza go skala zjawiska. 16 tysięcy! Ta liczba musi wstrząsnąć społeczeństwem. Potrzebowaliśmy chrześcijanina, który zgodziłby się, aby to na jego polu umieszczono krzyże. Znaleźliśmy szybko człowieka w centralnej Danii, który miał świeżo zaorany kawałek ziemi, wzdłuż autostrady E45 w miejscowości Hedensted. Ta autostrada łączy Horsens i Vejle i przejeżdża nią codziennie 46 tys. kierowców – opowiada. Krzyże stanęły 21 września. Miały stać przez tydzień, jednak ilość mejli i telefonów w sprawie happeningu przekonała kierownictwo Retten til Liv, aby pozostawić je na co najmniej miesiąc. Właściciel pola zgadza się, żeby stały tam do wiosny, bo dopiero wtedy na pole wyjadą traktory. – Dziś dostałam zdjęcie zrobione przez naszego wolontariusza. Pewna kobieta, która przejeżdżała tą trasą, zatrzymała samochód i podeszła do jednego z krzyży. Zostawiła przy nim list i kwiaty. Żałuje aborcji, na którą zdecydowała się wiele lat temu. Napisała: „Moje kochane dziecko, przepraszam Cię za to, że nie byłam wystarczająco silna, aby Cię urodzić i wychować. Nie ma dnia, w którym nie myślałabym o tobie. Twoja mama”. Niektórzy twierdzą, że przez naszą akcję atakujemy kobiety. Tak nie jest. Bardzo szanujemy ich uczucia. Ta kobieta mogła wyrazić to, co czuła. Być może nosiła to w sobie wiele lat – mówi Ellen.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.