Dobre spółdzielnie

Stefan Sękowski

GN 20/2014 |

publikacja 15.05.2014 00:15

Spółdzielnie mieszkaniowe kojarzą się w Polsce z peerelowską niegospodarnością. Żeby lepiej działały, potrzeba niewiele. Wystarczy się zaangażować.

Zabytkowe, 100-letnie budynki  to główne zasoby SM „Spójnia”  w Luboniu zdjęcia stefan sękowski /gn Zabytkowe, 100-letnie budynki to główne zasoby SM „Spójnia” w Luboniu

Niskie ceglane domy wyglądają urokliwie. Opuszczone budynki przemysłowe za nimi, straszące powybijanymi szybami i kruszejącym murem, już nie. Członkowie Spółdzielni Mieszkaniowej „Spójnia” w Luboniu koło Poznania to głównie byli pracownicy nieistniejących od prawie 20 lat Zakładów Ziemniaczanych. W dużej części emeryci lub bezrobotni, mieszkają w stuletnich budynkach pracowniczych. Zabytkowych i wymagających wielu remontów.

Zacząć od siebie

– Ładnie tu, prawie jak na wsi. O wiele lepiej tu się mieszka niż w bloku – mówi pan Leszek, emeryt. Szczególnie od dwóch lat, od kiedy spółdzielnią zarządza nowy prezes. – Daje więcej spółdzielni, niż bierze dla siebie – dodaje, wspominając zarazem częste „obchody”, jakie robi po okolicy, rozmowy z mieszkańcami i ankiety, w których mogą wyrażać swoje zdanie na temat funkcjonowania spółdzielni. To, czego przez dwa lata swojego urzędowania dokonał zaledwie 27-letni Marcin Dzierżawczyk, może budzić podziw. Zanim w marcu 2012 r. został wybrany na prezesa, spółdzielnia miała prawie 0,5 mln zł długu. Jego poprzedniczka po zapoznaniu się z dokumentami dwa tygodnie po wyborze zrezygnowała z funkcji i zaproponowała ogłoszenie bankructwa spółdzielni. Dziś „Spójnia” nie tylko ma spłacone długi, ale wręcz nadwyżki w swoim budżecie. Znajdują się pieniądze na firmę sprzątającą, która dba o zieleń, czy na dawno nie przeprowadzane remonty – spółdzielnia właśnie odbiera nowe dachy kilku budynków, ułożone, zgodnie z zaleceniami konserwatora zabytków, z pięknej dachówki karpiówki. Jak to możliwe, że spółdzielnia, do której należą ludzie raczej niemajętni, tak szybko stanęła na nogi? – Postawiliśmy sobie cel: ciąć niepotrzebne wydatki, szukać dochodów i rozsądnie wydawać pieniądze – mówi prezes „Spójni”. Jak to robią? Rozmawiamy w małym biurze, w którym mieści się niewiele więcej niż dwa biurka, kserokopiarka i małe pomieszczenie socjalne na tyłach. Kiedyś biuro spółdzielni było trzy razy większe, ale zarząd wygospodarował z niego dwa pomieszczenia użytkowe, w których mieści się szkoła językowa – spółdzielnia zarabia na wynajmie. Jedną z pierwszych decyzji zarządu po wyborze było obcięcie o połowę własnych wynagrodzeń. „Spójnia” postanowiła również większą część wpływów przeznaczać na remonty nie podnosząc czynszów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.