publikacja 10.07.2014 00:15
Sąd Apelacyjny w Warszawie w drugiej instancji ponownie uniewinnił wicepremiera Stanisława Kociołka od zarzutu „sprawstwa kierowniczego” masakry robotników w grudniu 1970 r. Ostatni oskarżony przez III RP dygnitarz PRL uniknął nawet symbolicznej odpowiedzialności prawnej.
Edmund Pepliński /PAP
Gdynia, 17 grudnia 1970. Ulicą Świętojańską w kierunku centrum przechodzi pochód, demonstranci niosą na drzwiach zwłoki Zbigniewa Godlewskiego, który zginął w okolicy przystanku Gdynia -Stocznia, przeszyty serią z karabinu maszynowego
Skazanych zostało tylko dwóch zawodowych żołnierzy. Kary otrzymali w zawieszeniu. W tym długim procesie, który trwał blisko 18 lat, jak w soczewce skupiają się wszystkie słabości III Rzeczypospolitej – tolerancja dla komunistycznych przestępców, niesprawność aparatu sprawiedliwości, brak woli rozliczenia czasu PRL. Początkowo w procesie było 12 oskarżonych, w tym gen. Wojciech Jaruzelski, którego sprawa w 2011 r. została najpierw wyłączona, a później zawieszona ze względu na zły stan zdrowia. Z powodu śmierci lub problemów zdrowotnych kolejnych osób ostatecznie na ławie oskarżonych pozostało trzech z nich, a z polityków tylko Stanisław Kociołek, który w latach 70. był I sekretarzem KW PZPR w Gdańsku, a w czasie grudniowego kryzysu brał udział w pacyfikacji buntu jako wicepremier i członek najwyższych władz partyjnych.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.