Z różańcem na czołgi

Stefan Sękowski

GN 31/2014 |

publikacja 31.07.2014 00:15

Podczas gdy żołnierze AK walczyli zbrojnie z Niemcami, Maria Okońska i jej koleżanki w powstaniu warszawskim używały „różańcowych granatów” i „zapalających bomb modlitwy”.

Maria Okońska była jedną z młodych kobiet, które do powstania warszawskiego poszły z wyjątkową bronią – modlitwą. – Gdy powstańcy będą walczyć, a sanitariuszki opatrywać rannych, wtedy ktoś musi klęczeć, modlić się za nich i wołać do Boga o ratunek przez przyczynę Matki Najświętszej – twierdziła Krzysztof Tadej /FOTONOVA/east news Maria Okońska była jedną z młodych kobiet, które do powstania warszawskiego poszły z wyjątkową bronią – modlitwą. – Gdy powstańcy będą walczyć, a sanitariuszki opatrywać rannych, wtedy ktoś musi klęczeć, modlić się za nich i wołać do Boga o ratunek przez przyczynę Matki Najświętszej – twierdziła

Warszawa, 1 sierpnia 1944, godz. 17. Na ulicach pojawia się coraz więcej żołnierzy Armii Krajowej strzelających do niemieckich żołnierzy, opanowujących kolejne pozycje, walczących o wyzwolenie polskiej stolicy. W tym samym czasie trzy młode kobiety schodzą do kaplicy domu zakonnego sióstr zmartwychwstanek i obejmują swoją placówkę. Zaczynają nieustanną adorację Najświętszego Sakramentu w intencji powodzenia powstania i dusz wszystkich warszawiaków. Modlą się, odmawiają Różaniec, kolejne litanie. Mają też własne wezwanie: „Wolną, katolicką Polskę racz nam dać, Panie”.

Walka duszpasterska

Gdy wybucha powstanie najstarsza z nich, Maria Okońska, ma 24 lata (z nią modlą się jeszcze 21-letnia Janina Michalska i 22-letnia Maria Wantowska). W konspiracji studiuje polonistykę, pedagogikę i psychologię. Chce zbudować „Miasto Dziewcząt” – placówkę duszpastersko-wychowawczą dla młodych kobiet, która miałaby je przemieniać na kształt Maryi.

Dwa lata wcześniej z koleżankami założyła luźną wspólnotę, która miała tę ideę zrealizować. Spotkały się 26 sierpnia w Szymanowie. – Po krótkiej modlitwie policzyłyśmy się i wtedy okazało się, że jest nas osiem. Co to jest osiem? Zastanawiałyśmy się długo w milczeniu, nagle wpadłyśmy na pomysł – przecież jest osiem błogosławieństw! Otworzyłyśmy Ewangelię i zaczęłyśmy ją odczytywać. Wtedy przyszło nam do głowy, że będzie to po prostu program naszego życia wewnętrznego – pisze Okońska w swoich wspomnieniach „Przez Maryję wszystko dla Boga”. Tak powstały „Ósemki”. A rok później, podczas rekolekcji w Laskach, późniejszy Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński zgodził się zostać ich opiekunem duchowym.

Decyzję podjęły w Laskach po długiej modlitwie. – Pójdziemy do powstania z obliczem Matki Bożej Jasnogórskiej. Będziemy ludziom mówić o Niej; w tragicznych momentach będziemy budzić ufność i nadzieję – wspominała po latach Okońska. Chciały mieszkańcom rozdawać obrazki i medaliki, a także zorganizować punkt modlitwy. „Gdy powstańcy będą walczyć, a sanitariuszki opatrywać rannych, wtedy ktoś musi klęczeć, modlić się za nich i wołać do Boga o ratunek przez przyczynę Matki Najświętszej”.

Nie było to łatwe zadanie. Tylko trzem z nich udało się dotrzeć na miejsce spotkania. Już pierwszego dnia pocisk wyrywa dziurę w ścianie kaplicy, w której modlą się młode kobiety. Wspólnie z siostrą przełożoną oraz dziewczętami z podległego im internatu przenoszą w procesji tabernakulum w głąb budynku. Cały czas się modlą, a zachęca je do tego fragment z Dziejów Apostolskich przeznaczony w mszale na ten dzień, a opowiadający o tym, jak nieustanna modlitwa Kościoła doprowadziła do uwolnienia św. Piotra z więzienia.

Po pewnym czasie tabernakulum trzeba było jednak przenieść jeszcze niżej, do piwnicy. W końcu po niecałym tygodniu uciekły z Woli, mordowanej przez Niemców i sprzymierzonych z nimi Rosjan i Ukraińców.

Nowa mobilizacja

– Siedząc na jakiejś skrzynce, pisałam na zdobytych kartkach papieru apel do Warszawy, w którym zawarłam całą ideologię naszej powstańczej pracy – wspominała Okońska. Tak powstała „Nowa mobilizacja walczącej Warszawy”, w której wzywała mieszkańców do odbycia „narodowych rekolekcji Przemienienia”, trwających od 15 do 26 sierpnia, między dwoma świętami maryjnymi. Zachęcała do spowiedzi, modlitwy różańcowej i przyjmowania Komunii. „Gdy cała Warszawa sypnie ogniem różańcowych granatów, gdy padną z serc naszych zapalające bomby modlitwy, gdy każde serce zjednoczy się z Bogiem, który jest nam wierny i na pozycjach walki, i w tułaczce podziemnej – zwycięży Ojczyzna, runie w zniszczeniu nieprzyjaciel, zapanuje miłość na świecie” – pisała pełna młodzieńczej werwy, podpisując całość jako „Młodzież Warszawy”. 26 sierpnia wszyscy warszawiacy mieli wziąć udział w dziękczynnych Mszach św.



Ulotki z apelem roznosili i rozklejali na murach harcerze z Szarych Szeregów. W archiwum Muzeum Powstania Warszawskiego nie ma po nim żadnych materialnych śladów, jednak insurekcję przeżyły osoby, które zapamiętały „Mobilizację”. Jedną z nich była łączniczka Zofia Kowalska, ps. Kora. „Jeszcze Różańca wtedy nie mówiłam, ale zachęcona tą odezwą zaczęłam mówić Różaniec. A byłam strasznie już sfrustrowana, bardzo było mi ciężko patrzeć na to, co się dzieje, jak ci wszyscy chłopcy i dziewczyny naokoło giną” – mówiła w rozmowie z pracownikami muzeum (zapis dostępny w Archiwum Historii Mówionej). „Różaniec mi jakoś pozwolił wiele rzeczy zrozumieć w świetle Bożym i podniosło mnie to na duchu” – opowiadała.

Jadwiga Jełowicka miała wówczas 20 lat. Po powstańczej Warszawie nosiła pocztę i rozdawała mieszkańcom chleb, była też łączniczką. „Któregoś dnia patrzę, a tu coś na ścianie wisi. »Nowa mobilizacja powstańczej Warszawy«…” – mówiła po latach w rozmowie z radiową Jedynką. „Myślę sobie: nareszcie, to jest to. Potem dalej robiłam swoje. Już do Komunii świętej chodziłam codziennie, Różaniec dopiero zaczęłam mówić. Wydało mi się, że to idealny sposób obrony Warszawy” – dodała. Kilka miesięcy później poznała Marię Okońską i resztę dziewcząt i… stała się jedną z nich.

Boże łączniczki

– Przed wojną Warszawa miała opinię mało religijnej, w której mieszkają ludzie o bardziej liberalnej obyczajowości. Ale podczas okupacji to się zaczęło zmieniać. To właśnie wtedy na podwórkach pojawiły się liczne kapliczki, które można do dziś znaleźć np. na Pradze – mówi GN kierownik sekcji dydaktycznej Muzeum Powstania Warszawskiego Karol Mazur. Także podczas powstania ludzie szukali nadziei i wsparcia w Bogu. Ludność, zwłaszcza kobiety, częściej przystępowała do sakramentów. Trudno powiedzieć, na ile miało to związek z „Nową mobilizacją”, ale szczególnie wzmogło się przed 26 sierpnia. Także dowództwo AK miało świadomość wagi tego święta dla polskich katolików. Maria Okońska pisze, że przez megafon słyszała o rozkazie gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, dotyczącym spowiedzi ludności cywilnej. – Na pewno nie był to rozkaz, jednak różne opracowania potwierdzają, że dowódca AK wzywał ludność do udziału w spowiedzi – mówi GN Szymon Niedziela, szef przewodników MPW. Z kolei dowódca okręgu warszawskiego AK gen. Antoni Chruściel „Monter” 22 sierpnia rozkazał „jeszcze bardziej niż dotychczas” umożliwić przystępowanie żołnierzom do sakramentów, a 26 sierpnia odprawić uroczystą Mszę św. „z odpowiednim kazaniem”.

W tym czasie „Ósemki” nie próżnowały. Gdy w celu wydrukowania apelu skontaktowały się z Komendą IV Rejonu, podporządkowano je ppor. Rajmundowi Habermassowi „Niezłomnemu”, który odpowiadał za… propagandę. Wysyłał je do ludzi bliskich załamania, by podtrzymywały ich na duchu. Pomagały także kapelanom, kontaktując ich z osobami chcącymi przystąpić do sakramentów. Wtedy przyłączyły się do nich także inne dziewczęta. Gdy łączniczki nosiły meldunki i rozkazy, one – komunikanty.

Śmierć w stanie łaski

Maria Okońska zapamiętała dzień Matki Bożej Jasnogórskiej jako najgorszy dzień powstania, pełen bombardowań i śmierci. Nowenna, do której zachęcały, miała doprowadzić do zwycięstwa, miały zaś wrażenie, że Warszawa umiera. Razem z koleżankami modliła się, by zrozumieć, jak mogło do tego dojść. „Ponieważ w większości ludzie giną po Komunii świętej – umierają w stanie łaski uświęcającej. Pamiętam radość z tego odkrycia, że chociaż Warszawa ginie – ta moja ukochana Warszawa, stolica naszego narodu – ginie w stanie łaski uświęcającej!” – pisała później.

Kobiety do końca powstania starały się prowadzić swoją działalność. Modliły się z ludźmi w schronach, pomagały w szpitalach. Jednak z biegiem dni i opanowywaniem przez Niemców kolejnych dzielnic stawało się to coraz trudniejsze. 4 października zostały wypędzone przez Niemców z Warszawy. Większą grupą udało im się uciec z postoju w Pruszkowie, a potem dostać do Lasek, gdzie spotkały ks. Wyszyńskiego, którego Okońska nazywała ojcem. Dowiedziały się wtedy, że ich opiekun duchowy postanowił, że jeśli do 7 października nie wrócą, później będzie modlił się za nie jak za zmarłe. Do Lasek dotarły właśnie 7 października. Po wojnie „Ósemki” założyły instytut świecki, dziś noszący nazwę Instytut Prymasa Wyszyńskiego. Działały wśród młodzieży, a także blisko współpracowały ze swoim ojcem duchowym. W 2009 roku, M. Okońska, na cztery lata przed śmiercią, a także J. Michalska i pośmiertnie M. Wantowska zostały odznaczone Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Także ze względu na swoją działalność podczas powstania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.