Między Unią Europejską a Unią Celną

Grażyna Myślińska

GN 31/2014 |

publikacja 31.07.2014 00:15

Mołdawia to piękny kraj gościnnych ludzi, ale jeśli przyjechałeś tu samochodem, pamiętaj, by w porę wyjechać. Inaczej za każdy dzień pobytu z nieważną winietą drogową zapłacisz 1000 mołdawskich lei (ok. 250 zł) sztrafu, czyli kary.

Po drogach Mołdawii jeździ się dobrze, często można spotkać tam furmanki Grażyna Myślińska Po drogach Mołdawii jeździ się dobrze, często można spotkać tam furmanki

Od 5 maja tego roku Mołdawianie mogą jeździć do krajów UE bez wiz. Unia zniosła wizy dla Mołdawian jako wyraz uznania dla reform wprowadzonych przez Koalicję Proeuropejskiego Rządzenia sprawującą władzę w tym kraju. Sprawa przystąpienia do UE jest w Mołdawii głównym tematem nie tylko w mediach, ale i codziennych rozmowach. Wprawdzie podpisana 27 czerwca umowa stowarzyszeniowa pomiędzy Mołdawią a Unią nie wspomina nawet o możliwości wstąpienia do UE, zobowiązuje jednak Mołdawię do wprowadzenia wielu reform. Ich celem jest zbliżenie kraju do unijnych standardów i gospodarcza integracja z Europą.

Kampania o uzyskanie społecznego poparcia dla integracji z UE toczona jest w państwowych mediach z wielkim natężeniem. Nie tylko w mediach. W lipcu, wraz z nastaniem upałów, w handlu pojawiły się lody w kształcie symbolu europejskiej waluty. Całkiem smaczne i w rozsądnej cenie. Problem polega na tym, że bardzo wielu Mołdawian boi się Unii. W czasie jesiennych wyborów mogą zagłosować na komunistów, a ci już zapowiedzieli zerwanie podpisanych przez obecny rząd umów z UE. Obawy te podsyca Rosja, dla której umowa stowarzyszeniowa podpisana przez Mołdawię oznacza uszczerbek na prestiżu. Rosja już wprowadziła embargo na mołdawskie wina, jeden z głównych towarów eksportowych tego kraju. Instrumentem nacisku jest też podsycanie przez Rosję nastrojów separatystycznych w Mołdawii.

Nie bez powodu na początku lipca władze Mołdawii – śladem Ukrainy, Litwy i Łotwy – wprowadziły zakaz retransmitowania rosyjskiego programu telewizyjnego. Zdaniem mołdawskiej Rady Koordynacyjnej ds. Radia i Telewizji „Rossija 24 w programach informacyjnych przekazuje nieobiektywne informacje oraz narusza pluralizm punktów widzenia”. Kary grzywny wymierzono też czterem mołdawskim stacjom telewizyjnym, które retransmitują rosyjskie programy Pierwyj Kanał, RTR, REN TV oraz NTV. Niemal połowa Mołdawian, którzy z tych programów czerpali swoją wiedzę o świecie, uznała ten krok za ograniczenie ich prawa do informacji.

Czy w Unii da się przeżyć?

Ludmiła i Swietłana, bibliotekarki z Bratuseni, którym rosyjska telewizja napędziła stracha przed Eurosojuzem, postanowiły zasięgnąć informacji bezpośrednio od napotkanej w tym mieście pod pomnikiem Lenina obywatelki Unii. Bratuseni to miasteczko, położone w północno-zachodniej Mołdawii, 200 km od Kiszyniowa, niedaleko granicy z Ukrainą. Przed budynkiem władz na okazałym cokole stoi niewielkie popiersie Lenina. Wódz rewolucji wyłania się jak z okrętu podwodnego. Odnosi się wrażenie, że większość pieniędzy przeznaczonych na pomnik wpakowano w cokół.

Drugi pomnik w mieście poświęcony jest żołnierzom Armii Czerwonej. „Zatrzymaj się na minutę milczenia. Skłoń głowę przed nazwiskami bohaterów. Oni oddali swoje życie za jasne niebo, za Ojczyznę, za Ciebie, za Twoich potomków. Niech dobra pamięć o nich nigdy nie zaginie” – głosi napis. W Bratuseni żyje jeszcze trzech weteranów wojny ojczyźnianej (tak kiedyś w ZSRR, a teraz w Rosji określa się tę część II wojny światowej, która zaczęła się od napaści Niemiec na ZSRR w 1941 r.). Otaczani są powszechnym szacunkiem, chociaż ojczyzna, za którą walczyli, czyli ZSRR, nie istnieje od prawie ćwierć wieku. Ale w Bratuseni trudno to zauważyć, bo tu czas jakby się zatrzymał. Drewniane regały w bibliotece, w której pracują Ludmiła i Swietłana, pochodzą z czasów kultu jednostki. Na nich informacje katalogowe po rumuńsku i rosyjsku. Nieco nowsze są książki. Czytelniczym bestsellerem wśród młodzieży jest „Cyberiada” Lema. Tylko nieznacznie ustępuje absolutnemu liderowi, utrzymanej w stylu książek Chmielewskiej, sensacyjnej powieści rosyjskiej pisarki Ludmiły Milewskiej „Środek transportu – mężczyzna”. – Czy w Polsce są gminne biblioteki? – pyta Luda, pełna obaw o utratę pracy. Twierdząca odpowiedź trochę ją uspokaja.

Swietłanę bardziej interesują kwestie ogólne: czy w Polsce po wejściu do Unii żyje się lepiej, czy gorzej niż przedtem? Czy w Unii będzie można mówić po rosyjsku? I kwestie wielkiej polityki: czy to prawda, że Polska chce zająć zachodnią Ukrainę? Czy USA miesza się w politykę wewnętrzną Polski? A później wiele pytań o codzienność: czy w Unii służba zdrowia jest powszechna i bezpłatna? Czy przy domu wolno mieć ogródek, a w nim warzywa i drób? W jakim wieku można przejść na emeryturę? Czy za pracą trzeba wyjeżdżać za granicę? Ta kwestia szczególnie interesuje Ludę. Jej mąż, zięć i syn pracują w Rosji. Luda obawia się o małżeństwo córki i chciałaby, żeby zięć zabrał córkę z dziećmi do Rosji, ale nie jest to prosta sprawa, kiedy pracuje się nie całkiem legalnie. A jak nie puścić mężczyzn do pracy, kiedy miesięczna pensja bibliotekarki w Bratuseni nie przekracza 100 dolarów? Wystarcza na opłaty i jedzenie, ale na ubranie czy domowe inwestycje już nie.

Znacznie mniej obaw przed Unią ma dyrektorka przedszkola, Gala. Jak wielu Mołdawian z północy wśród przodków ma Polaków. Babcia, z domu Siedlecka, mówiła po polsku. Gali marzy się wyjazd do Polski. Oboje z mężem lubią podróżować. Do niedawna często jeździli na ukraińskie Zakarpacie, ale teraz trochę strach. Byli w Niemczech, ale do Polski jeszcze nie udało się pojechać. Teraz, gdy nie trzeba wiz, będzie łatwiej.

Czy zaczną przyjeżdżać turyści?

To pytanie nurtuje z kolei Saszę, młodego emeryta służb mundurowych, który wraz z rodzicami postanowił zainwestować w zieloną turystykę. Turystów w Mołdawii, zwłaszcza północnej, jest na razie jak na lekarstwo (wg statystyk niecałe 100 tys. rocznie), ale potencjał turystyczny kraju jest ogromny, uważa Sasza. Problemem w Mołdawii jest brak bazy turystycznej. W miastach są hotele i restauracje, ale ceny w nich unijne. Barów, pensjonatów, gospodarstw agroturystycznych, pól namiotowych na razie brak. Sasza i jego rodzice są pionierami w tej dziedzinie.

Rodzinny interes zaczął się 20 lat temu, kiedy Olga, mama Saszy, postanowiła przestać być uspołecznioną ekspedientką, a zapragnęła zostać właścicielką wiejskiego sklepu. Z czasem przy sklepie powstała sala bankietowa i bar. – Wszystkie zarobione pieniądze inwestowaliśmy w rozwój – mówi Olga. Jej mąż, Giena, był zdania, że lepiej zatrzymać się na etapie sali bankietowej, ale Sasza przekonał go, że otwarcie Mołdawii na Europę stwarza szanse na rozwinięcie biznesu turystycznego. – Nie myślę o czymś wielkim, obliczonym na tłumy – wyjaśnia swój pomysł. – Wystarczy mi 7–10 osób naraz. Tak żeby posiedzieli tu tydzień, zakosztowali radości prostego, wiejskiego życia. Mogliby wydoić krowę, zobaczyć, jak robi się ser, śmietanę, masło. Pochodzić po okolicy i poznać pomniki naszej przyrody. Popatrzeć na krążące nad głową orły. Połowić ryby, posiedzieć i pośpiewać przy ognisku. Nie chcę zarabiać bardzo dużo, myślę o goszczeniu zwyczajnych ludzi z Europy, którzy uważnie oglądają każdego centa, zanim go wydadzą.

Syna i ojca różni podejście do unijnej perspektywy Mołdawii. Junior widzi w tym szansę na postęp i lepsze życie. Senior jest pełen obaw. – W telewizji rumuńscy politycy mówią o nas „nasi bracia Mołdawianie”. Deklarują pomoc i przyjaźń. A co się okazuje, kiedy pojedziesz do Rumunii? Kiedy odezwiesz się po rosyjsku, zwykli Rumunii patrzą na ciebie krzywo i mówią „Rusek komunista”. A w Rosji nas szanują.

Na skraju Europy

Mołdawia jest jednym z najmniejszych i najbiedniejszych krajów w Europie: liczba ludności wynosi 3,56 mln, a dochód narodowy (PKB) na 1 mieszkańca – 2229 dolarów rocznie. To kraj bardzo zróżnicowany wewnętrznie. W jego skład wchodzi Terytorium Autonomiczne Gagauzji, zamieszkane przez Gagauzów, czyli tureckojęzycznych prawosławnych chrześcijan, gdzie językami urzędowymi są obok rumuńskiego gagauski i rosyjski. Formalnie częścią Mołdawii jest także Naddniestrze. Jest to pas ziemi o długości około 200 km i szerokości 12–15 km. Od 2 września 1990 r. Naddniestrze deklaruje się jako niepodległe państwo, chociaż na arenie międzynarodowej uznawane jest tylko przez Abchazję i Osetię Południową. Władzę w Mołdawii sprawuje obecnie Sojusz na rzecz Integracji Europejskiej – koalicja trzech prozachodnich mołdawskich partii politycznych. Na przełomie 2014 i 2015 roku odbędą się wybory. Od ich wyniku zależy los integracji z UE.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.