Żywot człowieka pracowitego

Stefan Sękowski

GN 34/2014 |

publikacja 21.08.2014 00:15

Borówka to wymagająca dziewczyna. Potrzebuje cierpliwości i troski przez okrągły rok. Potrafi się jednak pięknie odwdzięczyć za starania, o czym przekonaliśmy się na największej plantacji w Polsce, w podlaskich Białousach.

Białouskie borówki dają pracę Wilczewskiemu i tysiącom zbieraczy Jakub Szymczuk Białouskie borówki dają pracę Wilczewskiemu i tysiącom zbieraczy

Jerzy Wilczewski nie ma chwili wytchnienia. Jeśli akurat nie dzwoni do niego telefon od klienta, to przez krótkofalówkę odzywa się do niego elektryk albo zarządca brygad zbieraczy, albo kierownik chłodni. Na komunikaty odpowiada szybko i zwięźle. Nie ma chwili do stracenia – w jego gospodarstwie ogrodniczym praca wre: trwają zbiory borówek. Tysiące osób uwija się wśród kilkudziesięciocentymetrowych krzaczków, zrywa granatowe kulki, które następnie ciężarówkami zwożone są do chłodni, gdzie w kilku stopniach Celsjusza czekają na odbiorców. Potem jadą w najróżniejsze zakątki Europy, m.in. do Wielkiej Brytanii, Holandii, Czech czy Niemiec.

Od świń do borówki

Podlaskie Białousy leżą 40 km na północ od Białegostoku. Najbliższa większa miejscowość to Sokółka. Przy osiedlu domków dla pracowników stoją obok siebie dwie kapliczki z ikonami – jedna Matki Bożej Częstochowskiej, druga Smoleńskiej. Świadczą o wielokulturowości tych terenów – choć we wsi mieszkają prawie sami katolicy, jednak na borówki do Wilczewskich przyjeżdża także wielu prawosławnych z okolicy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.