Łyk świeżego powietrza

Piotr Semka

publikacja 18.09.2014 12:13

W tym roku minęło 35 lat od ogłoszenia deklaracja ideowej Ruchu Młodej Polski. Był to najbardziej dojrzały manifest ówczesnej niepodległościowej młodzieży, utożsamiającej się z chrześcijańską wizją człowieka i narodu.

Warszawa, 11.11.1980 r. Demonstracja RMP na placu Zwycięstwa Bogdan Lopienski /FORUM Warszawa, 11.11.1980 r. Demonstracja RMP na placu Zwycięstwa

Z szeregów RMP wywodzą się tak znani dziś politycy, jak Marek Jurek, Kazimierz Ujazdowski czy Jarosław Sellin. Nie jest przypadkiem, że ten ważny manifest powstał w dwa miesiące po wizycie Jana Pa- wła II w Polsce. Można powiedzieć, że na tekst manifestu młodych katolików wpłynął już wtedy duch papieskiej Mszy na pl. Zwycięstwa w Warszawie. A działalność Ruchu Młodej Polski była świadectwem, że następuje „odnowa ducha ziemi, tej ziemi”.

Dzieci Grudnia i Dmowskiego
To powinno stać się w pełnej inteligenckich domów Warszawie. Albo w niespalonym Krakowie, gdzie w bibliotekach stały na półkach książki Romana Dmowskiego. Ale wydarzyło się w Gdańsku, mieście o wileńskich tradycjach przywiezionych tutaj przez przybyszy z Kresów i pełnym ducha kaszubskiego oporu wobec komunizmu. We wrześniu 1968 roku w gdańskim Liceum nr 1 im. Mikołaja Kopernika do jednej klasy – I f trafiła czwórka młodych ludzi – Aleksander Hall, Arkadiusz Rybicki, zwany Aramem, Grzegorz Grzelak i Wojciech Samoliński.

Takich jak oni propaganda lubiła określać wówczas mianem „rówieśników Polski Ludowej”. Tak naprawdę byli nieco młodsi – wszyscy urodzili się w 1953 roku, gdy komunizm rządził Polską już od sześciu lat. Ale ci „rówieśnicy Polski Ludowej” wiedzieli już od swoich dziadków i rodziców, że PRL to sowiecka karykatura niepodległej Polski sprzed wojny. Z domu wynieśli wiedzę o ciosie w plecy 17 września 1939 roku, o Katyniu i bezczynności armii sowieckiej oglądającej zagładę powstańczej Warszawy.

Jak stworzyli zgraną paczkę przyjaciół? Zaczęło się od uśmiechów na dźwięk propagandowych sloganów nauczycieli, korytarzowych rozmów o hańbie udziału Wojska Polskiego w zmiażdżeniu praskiej wiosny i wreszcie o absurdzie codziennego bytowania w PRL-u. Gdy czwórka przyjaciół nabrała już do siebie zaufania, zdecydowała stworzyć grupę młodzieżowej konspiracji. Hall, Rybicki, Grzelak i Samoliński obrzucali portrety Lenina wydmuszkami z farbą i wypisywali na murach napisy: „Katyń pomścimy”. W grudniu 1970 roku na własne oczy mogą zobaczyć, do czego zdolna jest komunistyczna władza. Nie można było wybrać sobie lepszego punktu obserwacyjnego. Gdańska „Jedynka” jest położona 100 metrów od bramy głównej Stoczni Gdańskiej. Chłopcy mogą obejrzeć, jak płonie komitet PZPR i jak wojskowe transportery miażdżą robotników. Jeden z nich, Aram Rybicki, ociera się nawet o karierę wiecowego mówcy. Gdy stoczniowcy przewracają milicyjną nyskę, uruchamiają megafon i za jego pomocą wygłaszają przemowy o konieczności podwyżek, osiemnastoletni Aram przepycha się przez tłum robotników, bierze mikrofon i poucza stoczniowców, że „micha jest ważna, ale o wiele ważniejsza jest niepodległość”.

Ten grudniowy debiut w roli rewolucjonisty zapadnie Arkadiuszowi Rybickiemu w pamięć. Ale po grudniowym wstrząsie nadchodzi konsumeryzm epoki Gierka i chłopcy odkrywają, że Polacy zapadają w polityczny sen pod deszczem dolarów płynących z Zachodu. Jeszcze podpalają tablice PZPR, jeszcze zamalowują farbą hasła o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim, ale powoli tracą pomysł, co zrobić dalej ze swoją wolą walki z systemem. I wtedy, dzięki Bogu, na ich drodze pojawia się doświadczony duszpasterz młodzieży, dominikanin o. Ludwik Wiśniewski. Szybko orientuje się, że młodzi chłopcy prędzej wpadną na jakiejś akcji malowania napisów, niż zrozumieją potrzebę intelektualnego rozwoju poczucia oporu. Spotkania z o. Ludwikiem wprowadzają całą czwórkę w świat chrześcijańskiego humanizmu i katolickiego myślenia o narodzie. Szybko przechodzą przez lektury zdobytych skądś dzieł Romana Dmowskiego. Złośliwy dowcip z tamtych czasów głosi, że w zależności od tego, jakie książki znaleźli na strychu, młodzi ludzie zostawali piłsudczykami albo narodowcami. Grupa z Olkiem Hallem na czele trafiła na dzieła „Pana Romana”.

W 1976 roku kończy się idylla gierkowska i okazuje się, że znów płonie komitet partii. Od 1977 roku Hall, Aram, Grzelak i Samoliński tworzą niezależne pismo „Bratniak”, które staje się nazwą ich środowiska. Czują się jeszcze zbyt mało ważni, by zakładać coś samemu. W opozycyjnym świecie bliżej im do Andrzeja Czumy i Leszka Moczulskiego z Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) niż do „komandosów” z otoczenia Jacka Kuronia i Adama Michnika. Ledwo jednak rozgościli się w ROPCiO, grupa ta pęka na frakcje Czumy i na grupę Moczulskiego. Dość zdegustowani tym konfliktem – postanawiają stworzyć własne ugrupowanie. Mają już kontakty z młodymi konserwatystami z Markiem Jurkiem z Poznania i z Jackiem Bartyzelem z Łodzi. Hall z Maciejem Grzywaczewskim wpadają na pomysł nazwy: Ruch Młodej Polski. A jak się tworzy własną organizację, to wypada zwołać zjazd założycielski i ogłosić deklarację ideową. Jej pisaniem zajęli się Aleksander Hall i Jacek Bartyzel z pomocą Arama Rybickiego. Tekst deklaracji był przedmiotem szerokiej dyskusji wśród całego środowiska młodopolaków. Jej ogłoszenie miało być powiązane ze zjazdem środowiska pisma „Bratniak” i obwieszczeniem światu powstania RMP.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Młodzi kontestatorzy od dawna już byli namierzani przez bezpiekę, a ta nie ukrywała, że w razie próby stworzenia „czegoś własnego”, zareaguje brutalnie i skutecznie.

Co się (nie) stało w Hucie Kalnej?
Ruch Młodej Polski miał ogłosić swoje powstanie na podziemnym zjeździe 25 lipca 1979 roku we wsi Huta Kalna koło Starogardu Gdańskiego. Siedziby użyczyć miał ks. Stanisław Szarowski, zaprzysięgły antykomunista i uczestnik walk o zachowanie krzyży w miejscowej szkole. Ks. Szarowski nie zwykł schylać karku przed komuną i gdy szukano miejsca na zjazd, natychmiast się zgodził. Ale przygotowane posiłki dla przewidywanych około 60 gości pozostały w większości nietknięte. SB, która wręcz szalała, aresztowała sporą część uczestników jeszcze w Gdańsku. Z kolei na miejscu w okolicach Huty Kalnej zorganizowano obławę milicyjną, informując tubylców o groźnych przestępcach – młodzieńcach z brodami i plecakami. Gorliwość milicjantów była tak duża, że w okolicznych lasach aresztowano aż pięćdziesiąt osób, w większości Bogu ducha winnych grzybiarzy i miłośników leśnych spacerów, choć także i grupę poznańską „Bratniaka”. Esbeków łatwo było poznać – wszyscy nosili takie same sportowe dresy. Ale, jak to bywało w epoce Gierka, akcje SB były efektowne, lecz krótkotrwałe. Po 48 godzinach wszystkich w końcu zwolniono, choć nadal byli pod lupą bezpieki. W tej sytuacji ogłoszenie listy rzeczników i powstania RMP przesunęło się na 29 lipca. Główny manifest ideowy RMP ogłoszono trzy tygodnie później.

Własnym głosem
Deklaracja ideowa RMP, ogłoszona 18 sierpnia 1979 roku, była efektem długiej pracy czołówki ruchu. Dziś piarowcy złapaliby się za głowę nad napisanym bardzo trudnym językiem manifestem ideowym młodych niepodległościowców. Widać było zarówno wpływ lektur katolickich, polecanych przez o. Wiśniewskiego, jak i myślenie ruchu endeckiego, wzbogacone o nauczanie prymasa Stefana Wyszyńskiego na temat roli wspólnoty narodowej w historii Polaków. Młodzi kontestatorzy określali się jako ludzie, którzy urodzili się już w PRL, ale kształtowani byli przez kolejne kryzysy – Marzec 1968, Grudzień 1970 i rewoltę Radomia i Ursusa w 1976 roku. „Ujawnienie się w ostatnich latach w Polsce środowisk opozycyjnych wobec władzy komunistycznej jest więc objawem odradzania się życia narodowego, próbą stworzenia naszym rodakom możliwości dokonywania ideowych i politycznych wyborów” – pisali młodopolacy. Podkreślali, że jednoznacznie wybierają katolicki system wartości jako fundament życia zbiorowego.

Wyraźne odrzucenie komunizmu brzmiało w wielu fragmentach tekstu: „Personalistyczny integralnie humanistyczny styl myślenia wyklucza akceptację jakiegokolwiek systemu redukującego jednostkę na rzecz masy”. Ale autorzy zauważali też zagrożenia liberalizmu: „Szczególnie należy odrzucić doktryny, które w człowieku widzą istotę nastawioną wyłącznie na konsumpcję, a za cel jego życia uznają korzystanie z nagromadzonych dóbr materialnych; jak również te, które na człowieka patrzą tylko przez pryzmat jego jednej funkcji społecznej, tj. produkcyjnej. Takim systemem jest właśnie komunizm deifikujący produkcję i poświęcający dla niej człowieka”.

Wyraźnie podkreślano potrzebę szacunku dla naturalnej chęci człowieka do życia we wspólnotach – od rodziny po „rodzinę rodzin”, czyli naród. Ale naturalne zagrożenie związane z ideą narodową, szowinizm, jest łagodzony poprzez dobroczynny wpływ chrześcijaństwa. W opozycji do tych wartości był dla działaczy RMP „indywidualizm zaczynający się od negowania więzi społecznych, takich jak rodzina, naród czy państwo, kończy się na odrzucaniu powinności etycznych, w zmiennych dążeniach własnego »ja« upatrując wyłączną zasadę postępowania”.

Niewygasła inspiracja
Działacze RMP rozeszli się w różnych kierunkach politycznego rozwoju. Aleksander Hall po karierze partyjnej po 1989 roku, wycofał się z bieżącej polityki i dziś skupia się na historii politycznej Francji. Podobną drogę wybrał Jacek Bartyzel, dziś najwybitniejszy znawca konserwatyzmu XIX i XX wieku. Marek Jurek wrócił właśnie triumfalnie do polityki, zdobywając mandat eurodeputowanego. W szeregach PiS aktywni są Kazimierz Ujazdowski i Jarosław Sellin. Aram Rybicki zginął w katastrofie smoleńskiej. Ale nie sposób przecenić znaczenia ideologii młodopolskiej dla generacji młodych konserwatystów, którzy w latach 90. XX wieku budowali media i instytucje z prawej strony. Echa deklaracji RMP z 1979 roku można znaleźć w wystąpieniach tzw. grupy pampersów czy Frondy. Spadkobiercami tamtych idei są dziś tygodniki „Do Rzeczy” i „wSieci”. Dziś, gdy sprawa prof. Chazana i sporów wokół „Golgota Picnic” są tematem dnia, warto sięgnąć po deklarację sprzed 35 lat, którą odnaleźć można łatwo w internecie. Wiele dylematów ideowych opisanych w manifeście z 1979 roku brzmi dziś zaskakująco aktualnie.