Sokrates z Krakowa

Stefan Sękowski

GN 40/2014 |

publikacja 02.10.2014 00:15

W czasie nocy realnego socjalizmu Mirosław Dzielski przekonywał Polaków, że warto zakładać własne firmy. Jego ideałem był kapitalizm ożywiany wartościami chrześcijańskimi.

Mirosław Dzielski (1941–1989) krzewił gospodarcze idee liberalne, oparte na myśli chrześcijańskiej, idąc pod prąd nurtom intelektualnym, modnym  wśród niezależnej inteligencji Grzegorz Kozakiewicz /"Forum" Mirosław Dzielski (1941–1989) krzewił gospodarcze idee liberalne, oparte na myśli chrześcijańskiej, idąc pod prąd nurtom intelektualnym, modnym wśród niezależnej inteligencji

Czym dla Sokratesa był ateński rynek, tym dla Mirosława Dzielskiego były krakowskie Planty. Lekkim, niespiesznym krokiem spacerował wzdłuż drzew i ławeczek, zagadywał znajomych i rozmawiał z nimi na najróżniejsze tematy. Pewnego sierpniowego dnia w 1982 roku podszedł do Lecha Jeziornego i Lilianny Sonik. Młodsi od niego opozycjoniści nastroje mieli minorowe. Trwał stan wojenny, Jeziorny właśnie wyszedł z internowania. – Mirek prezentował ciepły optymizm, który potrafił przekuć w ciekawy sposób myślenia o Polsce. Mówił, że komunizm jako ideologia już umarł, a jego obalenie w praktyce może nastąpić od dołu, przez przemiany gospodarcze. To wszystko było dla mnie nowością – mówi „Gościowi Niedzielnemu” Jeziorny, który kilka lat później stał się jego bliskim współpracownikiem. Większość ówczesnej opozycji o reformach gospodarczych w ogóle nie myślała, a jeśli już, to dążyła ona w kierunku ustanowienia „socjalizmu z ludzką twarzą”. Najważniejszymi postulatami były demokratyzacja i uniezależnienie Polski od Związku Sowieckiego. I jedno, i drugie leżało Dzielskiemu na sercu, ale uważał, że muszą być ukoronowaniem całego procesu przemian, nie zaś ich sednem. Co, wbrew pozorom, było programem o wiele bardziej radykalnym niż maksymalistyczne koncepcje.

Chrześcijański liberalizm

Urodzony w 1941 roku Mirosław Dzielski był z wykształcenia fizykiem, wykładał na Uniwersytecie Jagiellońskim filozofię. Szedł pod prąd nurtom intelektualnym, modnym nawet wśród niezależnej inteligencji. W latach 70. Polska była jednym z baraków w obozie socjalistycznym, zaś za żelazną kurtyną królowała wiara w rozwiązania socjaldemokratyczne. Wówczas on krzewił ideały liberalne, które z czasem rozwinął w koncepcję chrześcijańskiego liberalizmu. Chciał realizacji systemu, w którym jednostka będzie mogła, korzystając ze swojej wolności, żyć odpowiedzialnie. Temu miało służyć ograniczenie roli państwa w życiu społecznym i wprowadzenie gospodarki rynkowej, umożliwienie Polakom korzystania z własności prywatnej. Od wielu liberałów odróżniała go świadomość głębokiego związku między religią, moralnością i wolnością. – Mówił, że kapitalizm to system konstytuowany przez wartości chrześcijańskie. Działalność przedsiębiorcy musi być oparta na etosie, bo inaczej będzie się opierała na nieuczciwych machinacjach – mówi GN jego żona, prof. Maria Dzielska. Bez życia w zgodzie z Bożym prawem i sumieniem każdy system może przerodzić się w tyranię i rządy bezprawia. Przejęcie władzy przez wojskową juntę w 1981 roku stanowiło według niego dowód na śmierć komunizmu. Rządząca partia nadal nazywa się „robotnicza”, ale ludzie kierujący krajem nie są już w większości przekonanymi socjalistami. To raczej karierowicze, którzy w istniejącym systemie chcą się urządzić. I tę ich chęć należy wykorzystać, przekonując ich, że mogą materialnie skorzystać na przemianach systemowych.

„Naszym celem nie jest pokonanie »Sparty«, ale przemiana systemu komunistycznego na system wolności. (…) Jeśli bowiem okazałoby się, że zreformowanie systemu jest możliwe jedynie bez usunięcia ze sceny politycznej naszych przeciwników, należy takie rozwiązanie przyjąć. Jest to rozwiązanie ze wszech miar chrześcijańskie” – pisał w eseju „Odrodzenie ducha – budowa wolności”.

Pozytywizm w PRL

Dziś, gdy mamy świadomość „grubej kreski” i niekorzystnych skutków zarzuconej dekomunizacji czy lat batalii o sensowną lustrację, słowa te mogą wydawać się naiwne. Jednak takie podejście ignorowałoby fakt, że pisał je w 1982 roku, w środku stanu wojennego, gdy nie było nadziei na szybkie pokonanie komuny. – Mirek mówił o sobie, że jest jak wąż, który szuka cegły, po wyjęciu której cały mur może się zawalić. Podkreślał, że w PRL zakres wolności do skonsumowania jest większy, niż się wydaje – opowiada GN jego przyjaciel i bliski współpracownik, Tadeusz Syryjczyk. W okresie karnawału „Solidarności” Dzielski doradzał m.in. związkowcom z Huty im. Lenina w Nowej Hucie. Był współautorem ich programu gospodarczego, gdzie postulował otoczenie huty wianuszkiem tworzonych oddolnie spółdzielni, które samorządnie pomogłyby jej normalnie funkcjonować. – Lepiej dogadywał się z robotnikami niż z solidarnościowym establishmentem, który gospodarką niewiele się interesował. Chłop po czterech klasach szkoły powszechnej, który przyjechał pracować w Nowej Hucie, szybko zauważał marnotrawstwo socjalistycznej gospodarki – opowiada Syryjczyk. Po wprowadzeniu stanu wojennego wydawał w podziemiu „13 – pismo chrześcijańsko-liberalne”, na którego łamach pojawiło się coś absolutnie nowatorskiego: rozmowy z ówczesnymi kapitalistami, najczęściej rzemieślnikami i drobnymi handlarzami, badylarzami, jak ich pogardliwie nazywano, pokazujące, jak w realnym socjalizmie można prowadzić działalność gospodarczą. – Intelektualiści nie mieli z nimi styczności, w dodatku w społeczeństwie panowała pewna doza podejrzliwości wobec „prywaciarzy”. Dzielski uważał, że trzeba to zmienić. Gdy jechał do warsztatu naprawić samochód albo zatrudniał kogoś do remontu, to z czasem rozmowy schodziły na tematy ogólnoustrojowe. Potem te osoby zapraszał na uroczyste kolacje, w których brali także udział intelektualna śmietanka i opozycjoniści – opowiada Jeziorny. Tak Dzielski zbliżał do siebie dwa odległe środowiska. – Nie ukrywam, że to właśnie on nakłonił mnie do tego, bym zajął się działalnością gospodarczą – mówi Jeziorny.

Nie taki kapitalizm

W 1987 roku władze pozwoliły na legalizację Krakowskiego Towarzystwa Przemysłowego, założonego przez Dzielskiego. Jedną z pierwszych inicjatyw był wykład otwarty „Jak zacząć działalność gospodarczą?”. Informację o nim podał jedynie dziennik „Echo Krakowa”, który wychodził w południe – tymczasem spotkanie zaczynało się o godz. 17. Mimo tego na wystąpienie przyszło dwieście osób. KTP opiniowało także programy gospodarcze komunistycznego rządu, a w 1988 roku zorganizowało spotkanie „Kraków ‘88”, w którym wzięli udział członkowie i eksperci Towarzystwa oraz reformatorsko nastawieni działacze PZPR. Efektem było zniesienie obowiązku kwaterunkowego na lokale użytkowe w krakowskich kamienicach. Takimi właśnie drobnymi kroczkami Dzielski drążył dziury w socjalistycznym murze. Człowiek, który zaciekle walczył z komunizmem, nie nacieszył się jego upadkiem. W styczniu 1989 roku lekarze wykryli u niego raka pęcherza moczowego. Szybko nastąpiły przerzuty. Nieudana operacja i chemioterapia nie pomogły. Ostatnie miesiące swojego życia spędził w Stanach Zjednoczonych, czasowo pod opieką sióstr służebniczek starowiejskich. – Był człowiekiem żywej wiary, uważał, że praktykuje się ją przez czynienie dobra. Aspekt rytualny był dla niego wtórny wobec aktywności etycznej. Wcześniej miał dość luźny stosunek do sakramentów, żartował, że kobiety powinny się spowiadać raz na miesiąc, a mężczyźni raz do roku. Mieszkając u sióstr, zaczął codziennie uczestniczyć we Mszy św., przystępował do sakramentów – opowiada Maria Dzielska. W liście do Henryka Woźniakowskiego wspominał prostą religijność sióstr, polecających mu lektury na temat duchowości maryjnej, które w innych okolicznościach nie wpadłyby mu w ręce. W chorobie, dzięki której mógł pogłębić swoją wiarę, widział szczęście. Zmarł 15 października, nieco ponad miesiąc po powołaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego. Prof. Maria Dzielska jest cenionym na świecie historykiem starożytności, dziś na emeryturze. Tadeusz Syryjczyk po 1989 roku aktywnie zajął się polityką, był działaczem Unii Wolności, ministrem w rządach Mazowieckiego i Buzka. Z kolei na kanwie losów m.in. Lecha Jeziornego powstał film „Układ zamknięty”, opowiadający o nadużyciach urzędników i wymiaru sprawiedliwości wobec polskich przedsiębiorców. Sam Jeziorny spędził pod fałszywym zarzutem dziewięć miesięcy w areszcie śledczym. – To nie jest kapitalizm, o którym marzył Mirek. Nie docenił aparatu państwowego skażonego komunizmem. Wydawało mu się, że jeśli pozwoli się komunistom i bezpieczniakom zarabiać pieniądze, nie będą budować republiki kolesiów. Niestety, przechylenie wajchy systemowej nie spowodowało samooczyszczenia – mówi. Podkreśla, że to nie umniejsza wagi jego poglądów i tego, że warto dążyć do ich realizacji. – Mój mąż podkreślał, jak ważne jest to, by całe życie społeczne było oparte na etyce. To był idealny plan nie tylko wtedy, gdy pisał „Odrodzenie ducha – budowa wolności”, ale także dziś – mówi prof. Dzielska.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.