publikacja 05.03.2015 00:15
Normy w okolicach szopienickiej huty przekroczone były tysiąckrotnie, a na podwórka opadała ruda ołowiu. Wielu przypłaciło to zdrowiem, niektórzy życiem. Jednak gdyby nie tytaniczna praca doktor Król, ofiar mogło być znacznie więcej.
Dr Jolanta Wadowska-Król
do dziś przechowuje tabele z wynikami badań. Zapiski są sporządzone odręcznie, pełne skreśleń i uwag na marginesach
henryk przondziono /foto gość
Uratowała przed ołowicą setki, a może i tysiące dzieci. Ile dokładnie? Tego nigdy się nie dowiemy. PRL-owskie władze zrobiły wszystko, by zatuszować problem szopienickiej huty. Jednak w Szopienicach ludzie dobrze pamiętają doktor Król. I do dziś jej się kłaniają, kiedy przyjeżdża w tamte rejony Katowic.
Matka Boska Szopienicka
O historii sprzed 40 lat dr Jolanta Wadowska-Król opowiada niechętnie. – To dawne czasy, po co do tego wracać – mówi. Na spotkanie godzi się dopiero po dłuższej namowie. – Przez wiele lat był spokój, teraz wnuczka swoim filmem na nowo nagłośniła sprawę. I jeszcze pod takim tytułem... „Matka Boska Szopienicka”... Byłam trochę o to zła – przyznaje.
Wnuczka, Małgorzata Król, stworzyła swój niespełna 8-minutowy film jeszcze w liceum. Zrealizowała go wraz z koleżanką Karoliną Skibińską na konkurs „Szukamy bohaterów”, organizowany przez stowarzyszenie Projekt Śląsk. Praca okazała się strzałem w dziesiątkę – otrzymała pierwsze miejsce. Europoseł Marek Migalski, współorganizator konkursu, wręczył jej w nagrodę bilet do Brukseli. – Dzięki pracy nad filmem dowiedziałam się wiele o swojej rodzinie. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jak ważną rolę odegrała moja babcia w historii dzielnicy, w której mieszkałam – podkreśla Małgorzata Król.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.