Na góreczce stoi, całą Polskę stroi

ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 29.05.2015 13:37

Opoczno. Znane z folkloru i ceramiki miasto 650 lat temu na prawie magdeburskim lokował król Kazimierz Wielki.

 Przed portalem zabytkowej plebanii stoją obecni duszpasterze (od lewej): ks. Ireneusz Szustak, ks. Jerzy Kałuża, ks. Łukasz Białas, ks. Jan Serszyński (proboszcz), ks. Tomasz Jurzyński, ks. Przemysław Wójcik i ks. Grzegorz Jędrzejczyk ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość Przed portalem zabytkowej plebanii stoją obecni duszpasterze (od lewej): ks. Ireneusz Szustak, ks. Jerzy Kałuża, ks. Łukasz Białas, ks. Jan Serszyński (proboszcz), ks. Tomasz Jurzyński, ks. Przemysław Wójcik i ks. Grzegorz Jędrzejczyk

Ludowe poleczki, oberki i przyśpiewki od wieków opowiadają o tutejszym, często niełatwym życiu. Pobrzmiewają w nich zarówno obrazy o ubogich ziemiach, z których niełatwo wyżyć, jak choćby ta: „Opoczyńskie kraje – korzec siejesz, kopę zbierasz, kopa korzec daje”, jak też i te pełne dumy: „Opoczno, Opoczno, na góreczce stoi. To nasze Opoczno całą Polskę stroi”.

Świątobliwa Stanisława

Nazwa miasta zrodziła się z opisu jego otoczenia. Zostało zbudowane na wapiennej opoce. Zachowała się legenda, którą niełatwo utrzymać, a opowiadająca o tym, że w początkach polskiej państwowości w sąsiedztwie miejsca, gdzie dziś stoi drewniany cmentarny kościół św. Marii Magdaleny, był gaj, w którym czczono prasłowiańskich bogów. Obok niego powstało miejsce, gdzie zaczęto czcić Boga chrześcijan. Gdyby ta legenda była prawdziwą, Opoczno należałoby włączyć do najstarszych ośrodków Kościoła na ziemiach polskich. Ale tu, niestety, brak dokumentów. A jeśli o nich mowa, to najstarsza pewna wzmianka o mieście jest wspomnieniem tatarskiego najazdu z 1260 roku. W Zawichoście została zamordowana zakonnica, „świątobliwa Stanisława z Opoczna”. Osada urosła wokół owego dziś cmentarnego kościoła. Otrzymała prawa miejskie na prawie średzkim, aż przyszedł czas panowania Kazimierza Wielkiego. Ostatni z Piastów dokonał w 1365 r. lokacji miasta na prawie magdeburskim. W nowym miejscu zbudowano wówczas kościół, królewski zamek, a gród otoczono murem miejskim liczącym niemal kilometr. Kazimierzowska lokacja stała się punktem rozwoju. W Opocznie czterokrotnie gościł Władysław Jagiełło. Przywileje miastu nadawali kolejni z Jagiellonów. Świetnie rozwijało się rzemiosło. Załamanie przyszło podczas szwedzkiego potopu.

Potop i plebania

Jesienią 1655 r. pod Opocznem doszło do bitwy między wojskami polskimi i szwedzkimi. Wrogie wojska prowadził sam naczelny wódz, marszałek Arvid Wittenberg. Mimo zwycięstwa polskich oddziałów, ich przegrupowania umożliwiły zdobycie Opoczna i w konsekwencji splądrowanie i zniszczenie grodu przez Szwedów. Wittenberg dokonał dzieła zniszczenia miasta, obrawszy swoją siedzibę w miejscowej plebanii. Ten wybór sprawił, że to miejsce ocalało z pożogi, ale miasto stanęło na krawędzi totalnej ruiny. Nie ocalał prawie żaden rzemieślnik. Niemal w całkowitą ruinę popadł królewski zamek. W następnym stuleciu było to więzienie, a w jednej z sal witano ostatniego króla – Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Szwedzka pożoga sprawiła, że dziś Opoczno, choć jest tak starym miastem, niemal nie ma zabytków. – Potop zaburzył rozwój gospodarczy Opoczna, ale mieszkańcy potrafili odbudować miasto, a przede wszystkim zachować tożsamość. XVII w. był bardzo trudny w naszych dziejach. Z północy przyszła inwazja Szwedów, którzy byli luteranami. Od zachodu wciąż dokonywała się infiltracja kalwinów. Od południa zagrażały nam Turcja i islam. Na wschodnich rubieżach toczyliśmy wojny z prawosławną Rosją. Ocaleliśmy, będąc przedmurzem Kościoła i zachowując naszą tożsamość, choć zapłaciliśmy ogromną cenę – mówi historyk Eugeniusz Łączek. Zrujnowany przez Szwedów opoczyński zamek przebudowano gruntownie w XIX wieku. Z mieszczańskich domów, które wówczas istniały, zachowały się tylko podwaliny tzw. Domu Esterki, najstarsza część plebanii i kościół. Ten ostatni 80 lat temu został w centralnej części rozebrany, gdy rozpoczęła się budowa obecnej świątyni pw. św. Bartłomieja. Pamiątką kazimierzowskiego kościoła jest dawne prezbiterium, dziś kaplica MB Częstochowskiej. Tutaj zachowały się znamienite pamiątki – gotycka chrzcielnica z XV w. oraz renesansowe nagrobki z początku XVII wieku.

Nie tylko Dziewulski i Lange

Nowy impuls dla rozwoju miasta dała inicjatywa Jana Dziewulskiego oraz Józefa i Władysława Lange, przemysłowców, którzy w końcu XIX w. otworzyli w Opocznie fabrykę posadzki. Tak rozpoczęła się trwająca do dziś era opoczyńskiej ceramiki, znanej w całym kraju. Ten czas pozytywizmu to także ważny epizod literacki w dziejach Opoczna. W centrum miasta do niedawna stał dom, w którym wychował się Włodzimierz Perzyński, dramaturg, pisarz i komediopisarz, który urodził się w 1877 roku. – Twórca debiutował jako autor wierszy lirycznych, ale prawdziwy sukces przyniosła mu „Lekkomyślna siostra”, komedia, napisana, gdy twórca przeżywał kłopoty finansowe. Perzyński równolegle uprawiał formy narracyjne i dramatyczne. Jego najlepszymi powieściami są: „Raz w życiu”, „Nie było nas – był las”, „Klejnoty”. Utwory Perzyńskiego w przeszłości budziły kontrowersje, bo autor ośmieszał w nich ówczesne społeczeństwo. Komedie, dzięki swojemu uniwersalnemu charakterowi, z powodzeniem bawią także współczesnych widzów – mówi Agnieszka Wielgus, polonistka z opoczyńskiego ZSS nr 1.

Włodzimierz Perzyński ma dziś w Opocznie swoją ulicę i popiersie, które ustawiono w miejscu, gdzie kiedyś stał jego rodzinny dom. – Jest to na pewno jakimś brakiem i przeoczeniem, że w naszym mieście nie ma ulicy czy jakiegokolwiek upamiętnienia Jana Dziewulskiego oraz Józefa i Władysława Lange. Zachowała się tylko dawna nazwa „dziewulanka”, ale kto pamięta dlaczego? To musimy nadrobić – zapewnia burmistrz Rafał Kądziela. Włodarzowi miasta, znanemu w mieście wytrawnemu muzykowi, marzy się także jeszcze jedna sprawa: – Chciałbym wypromować opoczyńskiego oberka. To nasz ludowy taniec, związany z regionem. Mam pewne pomysły, jak go wykorzystać dla promocji naszego regionu na arenie ogólnopolskiej.

Muzeum ceramiki

Obchody 650. rocznicy lokacji miasta na prawie magdeburskim były okazją do powrotu do dumnej, choć tak często zapomnianej historii miasta. – Nasi uczniowie przygotowali się do obchodów wspaniale. Przebrani w stroje z epoki kazimierzowskiej szli w rocznicowym korowodzie. Zaangażowali się w historyczne rekonstrukcje, żywo interesowali się życiem przodków. Jestem pewna, że te obchody będą dla nich zachętą do poznawania i kultywowania przeszłości naszego miasta – mówi Aneta Tokarska, dyrektor ZSS nr 3, jedna z organizatorek rocznicowych obchodów. Jubileusz nie zamyka się jedynie na wczoraj. Otwiera się na jutro, które zakorzenia się w przeszłości.

– Naszemu miastu, które w ostatnich latach swój rozwój opierało na przemyśle ceramicznym, i w nim widzi swój rozwój, brakuje muzeum ceramiki. Mamy już plany jego realizacji. Omówiliśmy szczegóły z burmistrzem Kądzielą. Mamy też zbiory, które przejęliśmy z izby pamięci Zakładów Płytek Ceramicznych. W tej nowej części naszego muzeum, które chcemy zbudować w sąsiedztwie obecnej siedziby w zamku, powstanie sala, w której umieścimy eksponaty. Obok niej planujemy miejsce na warsztaty ceramiczne, gdzie każdy będzie mógł wykonać własną płytkę i potem ją wypalić, by zabrać jako pamiątkę – mówi Tomasz Łuczkowski, dyrektor Muzeum Regionalnego i koordynator obchodów jubileuszu.