GOSC.PL |
publikacja 20.07.2015 06:00
O ciemnocie i zacofaniu średniowiecza mawiają czasem ideolodzy, dekonspirując poziom swojej edukacji. W istocie był to czas rozkwitu. Refleksy tego widać na Jarmarku św. Małgorzaty, który co roku odbywa się wokół sądeckiej bazyliki.
Zdjęcia Grzegorz Brożek /Foto Gość
Na czele pochodu Michał Sach, kasztelan Bractwa Rycerskiego Kasztelanii Sandeckiej
Jarmark zaczął się korowodem z Rynku pod bazylikę. Szli w nim, tworząc wyjątkowo kolorowy pochód, muzykanci, średniowieczni rzemieślnicy i kupcy, oczywiście także przedstawiciele rzemiosła wojskowego. Nie zabrakło dam dworu i rycerzy. Bez mała stuosobowy pochód zamykał kat, który obok ołtarza polowego przy bazylice otworzył swój kramik gotów pozbawić chętnych doczesnych kłopotów, i zarazem głowy. Był też pod ramię z katem idący i przedstawiciel inkwizycji, gromko zachęcający: „Piwa nie pijcie. Okowity nie pijcie, tylko kolana nią smarujcie. Nie przyjechałem tu po to, by was głaskać i rozpieszczać, ale by grzechy wasze publicznie wywstydzać”. Obok na kramiku można było sprawdzić działanie średniowiecznej wiertarki. Dalej zwiedzający mogli wypróbować umiejętności szycia w taki sposób, w jaki czynili to nasi średniowieczni przodkowie.
Tradycją w zamożność
– Jarmark zaczęliśmy 7 lat temu z inspiracji ówczesnego proboszcza bazyliki ks. Andrzeja Jeża. Cała ta impreza poświęcona jest patronce najstarszego sądeckiego kościoła św. Małgorzacie – mówi Robert Ślusarek, dyrektor Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Małgorzata znaczy perła. Kolegiata jest dziś dla Sącza taką nie tylko historyczną perłą, podobnie jak udana rekonstrukcja jarmarku jest wyjątkowym wydarzeniem na mapie różnorodnych i rozlicznych imprez w mieście. – Jarmark pokazuje mieszanie się porządku sacrum i profanum. Do miasta kiedyś ludzie przyjeżdżali czcić świętego, ale zarazem z tej okazji urządzano jarmark, na który przywożono produkty na co dzień niedostępne, które z okazji jarmarku można było kupić bez nadmiernych opłat. Kwitła zatem pobożność, a obok kwitły handel i zabawa – tłumaczy dyr. Ślusarek.
To przemieszanie porządków – zdaniem znawców właściwe dla tak zwanej tradycyjnej pobożności – obecne bywa także dziś. Jarmarki były również kołem zamachowym rozwoju miast. – Podobnie jak ta tradycja, którą my kultywujemy, pokazując urodę i wartość średniowiecza, może stać się takim kołem. Widzimy w społecznościach na Zachodzie Europy, że im są zamożniejsze, tym bardziej dbają o własną historię, dzieje lokalne. To ma ze sobą związek. Poczucie tożsamości, zakorzenienia daje siłę – dodaje dyr. Ślusarek. – Robiąc krok w tył, robimy jednocześnie dwa w przód – uśmiecha się.
Spacer pod prąd
Przy okazji jarmarku sądeckiego widać, że tradycja interesuje młodych ludzi. Liczni są na widowni, wśród zwiedzających i jeszcze liczniejsi wśród wykonawców. – Widzę swoich byłych uczniów z jednej i drugiej strony. Młodzi coraz częściej chcą iść pod prąd tego, co serwują im media. Opowiadają się za tym, co spychane jest przez główny nurt w niebyt. Czczą zatem na przykład żołnierzy wyklętych, są patriotami, bo patriotyzm się dziś ośmiesza. Ich zainteresowanie dawnymi wiekami widziałabym także w perspektywie szerzenia stereotypu „ciemnego średniowiecza” – mówi Urszula Adamek, nauczyciel z I LO w Nowym Sączu.
W pochodzie na przedzie idzie – dzierżąc tarczę z wizerunkiem św. Małgorzaty – Michał Sach, kasztelan z Bractwa Rycerskiego Kasztelanii Sandeckiej. – Średniowiecze to był naprawdę wartościowy czas. Były idee, wartości, za które ludzie byli gotowi oddać życie. Wszyscy żyli ze sobą w kontakcie. Nie mieli czasu na głupoty, bo byli zajęci cały dzień pracami, by zapewnić sobie byt. Życie pełne było treści – mówi Michał.
Ciemne średniowiecze?
dr Piotr Wierzbicki, historyk
– Ciemne średniowiecze? Jeśli weźmiemy pod uwagę aspekt prawa czy filozofii, to tamten czas zaowocował wybitnymi osiągnięciami na skalę całej nowoczesnej historii. Myślę o tomizmie św. Tomasza, o testamencie Krzywoustego, który był majstersztykiem prawnym. Zarzut ciasnoty umysłowej jest nietrafiony. Niektórzy zarzucają czasom średniowiecza to, że Kościół stanowił oś myślenia i działania społeczeństw. Trzeba jednak powiedzieć wprost, że historia Europy oparta jest na katedrach. Nasza tradycja historyczna w Polsce oparta jest na Kościele. Jedyną instytucją, która przetrwała tysiąc lat jest Kościół. Nikomu nie udało się go zniszczyć. Kościół wydał w czasach średniowiecza wspaniałych ludzi, jak kard. Zbigniew Oleśnicki, pierwszy polski kardynał, fundator kolegiaty w Nowym Sączu, czy Jakub Świnka, pierwszy prymas, który doprowadził do zjednoczenia Polski. A początek opieki medycznej, zakładanie szpitali? A rozwój szkolnictwa w tamtym czasie? Wreszcie Kościół stanowił wówczas o sile społeczeństwa, a poza tym był depozytariuszem państwowej tradycji i kultury narodowej. Zresztą do dziś tak jest.