Odpust i kupieckie kramy

Justyna Liptak

publikacja 10.08.2015 06:00

To już 755. edycja imprezy, która co roku ściąga do Gdańska turystów z Polski i nie tylko.


Czerwone nosy to pomysł organizatorów na podkreślenie karnawałowej, pełnej zabawy atmosfery, która ma panować w czasie całego Jarmarku 
św. Dominika Justyna Liptak /Foto Gość Czerwone nosy to pomysł organizatorów na podkreślenie karnawałowej, pełnej zabawy atmosfery, która ma panować w czasie całego Jarmarku 
św. Dominika

Jarmark św. Dominika na stałe wypisał się w wakacyjny kalendarz miasta. Przygotowania do święta kupców trwają na długo przed rozpoczęciem imprezy. W dzień otwarcia gdański Długi Targ pękał w szwach. Każdy chciał zobaczyć ceremonię rozpoczynającą to trwające 3 tygodnie święto. Bo właśnie wtedy jest najbardziej kolorowo i jakoś tak nie z tej epoki.
W tym roku także nie zabrakło atrakcji. Spacerowicze zaopatrzeni w aparaty fotograficzne nie odstępowali barwnego korowodu – bębniarzy, sczudlarzy oraz aktorów ubranych w stroje nawiązujące do historii Gdańska. Było barwnie, a wszystko zaczęło się przed Bramą Złotą.


Mała Lenka niepewnie podchodzi do wysokiej na kilka metrów pani. – Mamo, ale jak ta pani chodzi? – pyta skonsternowana dziewczynka. – Ta pani ma takie specjalne „nogi”, które nazywają się szczudła – wyjaśnia pani Edyta, mama Leny. Na rozpoczęcie jarmarku przyjechały z okolic Szczecina. – Dawno nie byłam na jarmarku dominikańskim. Ostatnim razem to chyba jakieś 10 lat temu – wspomina pani Edyta. – Niesamowicie się ta impreza rozrosła i chyba jest więcej ciekawych propozycji do obejrzenia na straganach. Więcej rękodzieła, a mniej kiczu z Chin – dodaje i odchodzi pokazać Lence przebranych aktorów. Szybko nikną w tłumie.


– Rok temu odwiedziło nas ok. 7 milionów osób. Także w czasie tegorocznej edycji jarmarku spodziewamy się nie mniejszej liczby gości – informowała dyrektor programowy imprezy Joanna Czauderna-Szreter z Międzynarodowych Targów Gdańskich w czasie konferencji prasowej. Liczbę odwiedzających ma pomóc zliczyć 15. już Brama Gdańska, ustawiona na ulicy Długiej, wyposażona w licznik osób przez nią przechodzących.


Jarmark św. Dominika to gratka dla wszystkich poszukiwaczy przedmiotów w sklepach już niedostępnych albo drogich. – Koleżanka wyszperała na jednym straganie całą kolekcję płyt winylowych. Za grosze. Prawdziwy kolekcjonerski rarytas. Zobaczymy, może ja też coś znajdę – mówi Ania z Gdańska i zabiera się do przeszukiwania szpargałów na jednym ze stoisk.


Kramów i kramików w tej edycji imprezy jest bardzo dużo, bo aż 1000. Można tutaj znaleźć stoiska rzemieślnicze, artystyczne, kolekcjonerskie oraz – oczywiście – regionalne, gdzie chętni kosztują produktów spożywczych najróżniejszego rodzaju. Wystawcy przyjechali m.in. z Białorusi, Ukrainy, Węgier, Francji, Hiszpanii, Indii, Izraela, a nawet Nepalu.


Jarmark św. Dominika to nie tylko handel na jednej z największych plenerowych imprez tego typu w Europie. To także wydarzenia kulturalne oraz rozrywkowe. Od koncertów muzyki klasycznej, rockowej, folkowej, jazzowej, po parady, festiwale, konkursy, spektakle, warsztaty i zabawy dla dzieci.


Tradycja Jarmarku św. Dominika sięga roku 1260 roku, kiedy papież Aleksander IV zezwolił gdańskim dominikanom na udzielanie studniowych odpustów w dniu święta ich założyciela. – Świętowanie zaczynało się od Mszy św. odpustowej. Dopiero po zaspokojeniu ducha przychodził czas na bardziej materialną część świętowania. Handlowano, wymieniano się, targowano. Tak jest do dzisiaj. Bo nadal odbywa się Msza św. odpustowa, po której można już ze spokojem cieszyć oczy, kupować towary i spędzić czas w miłej atmosferze – mówi o. Marcin Mogielski, przeor zakonu dominikanów w Gdańsku.


Parada idąca od Bramy Złotej dotarła do sceny ustawianej przed Bramą Zieloną, gdzie nastąpiło uroczyste przekazanie kluczy do bram miasta. Przez trzy tygodnie miastem władać będą jarmarczni kupcy. Otwarciu Jarmarku św. Dominika towarzyszyły uderzenia w ogromny bęben, których odmierzono 755.


Jarmark św. Dominika potrwa do 16 sierpnia.