Samarytanie z powstania

Mariusz Majewski

GN 33/2015 |

publikacja 13.08.2015 00:15

W piątym dniu walk zapadła decyzja o przymusowym wysiedleniu warszawiaków i utworzeniu obozu przejściowego w Pruszkowie. Mogło przez niego przejść nawet 650 tys. ludzi.

Przed halą nr 5 przybyli do obozu warszawiacy oczekiwali na segregację. Na zdjęciu rekonstrukcja historyczna wydarzeń z sierpnia 1944 r. materiały Muzeum Dulag 121 Przed halą nr 5 przybyli do obozu warszawiacy oczekiwali na segregację. Na zdjęciu rekonstrukcja historyczna wydarzeń z sierpnia 1944 r.

Opustoszałe warsztaty kolejowe. Kilkanaście budynków na 50 hektarach. Niemcy wydzielają 9 hal naprawczych, które ponumerowano i ogrodzono zasiekami z drutu. W środku rozrzucono trochę słomianych mat. Za mało, żeby wystarczyło dla wszystkich. Tak w wielkim skrócie wyglądał Dulag 121, największy obóz przejściowy. Miał na celu lepszą selekcję ludności i wyłowienie kandydatów do pracy na terenie III Rzeszy. Niezdolni do pracy, kobiety, dzieci, mieli trafić do gospodarstw rolnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Pierwszy transport ok. 3 tys. ludzi z warszawskiej Woli przyjechał tu 7 sierpnia. W chwilach największego przepełnienia przebywało w nim kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Siła solidarności

Już od momentu transportu z Warszawy do Pruszkowa okoliczni mieszkańcy wspierali wysiedleńców, jak tylko mogli. W pomoc zaangażowane były oficjalne organizacje, takie jak Czerwony Krzyż, Rada Główna Opiekuńcza, Polski Komitet Opiekuńczy, organizacje spółdzielcze i kościelne oraz konspiracja, zwłaszcza Armia Krajowa. Na największe uznanie zasługują jednak tysiące wolontariuszy, którzy z własnej inicjatywy dostarczali pożywienie, ubrania, koce i lekarstwa. Przyjmowali warszawiaków pod swój dach bądź zatrudniali się w obozach przejściowych jako personel pomocniczy czy sanitarny. W obozie ludzie dostawali najprostsze posiłki, podstawowe ubrania i lekarstwa. Poważniej chorych i wyczerpanych wyszukiwały sanitariuszki z opaskami Czerwonego Krzyża. Dulag 121 był nie tylko największym obozem przejściowym, ale także jedynym, w którym obsługę Niemcy zostawili Polakom. Czuwać nad tym miała pruszkowska delegatura Rady Głównej Opiekuńczej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.