Dywizja głowy państwa

Mariusz Majewski

2011-2015/2015 |

publikacja 20.08.2015 00:15

Prezydent ma silny mandat, ale w gruncie rzeczy małe uprawnienia. Jego najsilniejszą pozycję widać chyba w funkcji zwierzchnika sił zbrojnych. Do realizacji wszystkich zadań związanych z obronnością państwa służy mu Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.

Dywizja głowy państwa Paweł Brzeziński /PAP Widok na ulicę Karową. Z prawej strony budynek Biura Bezpieczeństwa Narodowego z lądowiskiem dla śmigłowców na dachu

Ulica Karowa 10, na tyłach Pałacu Prezydenckiego i Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Niski budynek o nowoczesnej bryle i takim samym wykończeniu. Prezydent trasą wiodącą przez pałacowe ogrody nie ma tam więcej niż 200–300 metrów. W 2005 r. na dachu budynku oddano do użytku wielofunkcyjne lądowisko „Sokół” dla śmigłowców. Przed głównym wejściem na masztach powiewają flagi. Tutaj swoją siedzibę ma Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. W godzinach porannych spieszy tam kilkadziesiąt osób w różnym wieku. Bez mundurów, chociaż w tej grupie odnaleźć można zarówno cywilów, jak i oficerów. Mężczyźni w garniturach, kobiety w eleganckich strojach typowych dla urzędniczek. W ubiegłym roku, przeliczając to na pełne etaty, w BBN pracowało 67 osób, których średnie wynagrodzenie, według danych Najwyższej Izby Kontroli, wynosiło prawie 9 tys. zł. Środki na działanie przyznaje tej instytucji Sejm, w części budżetu państwa dotyczącej Kancelarii Prezydenta RP. W ubiegłym roku wydatki Biura wyniosły 11,5 mln zł. W 2015 r. zaplanowano na nie 13,9 mln złotych.

Państwowy think tank

Najkrócej mówiąc, BBN to taka wojskowa czy też obronna część Kancelarii Prezydenta. Przedstawiciele Biura regularnie uczestniczą w pracach Międzyresortowego Zespołu do spraw Zagrożeń Terrorystycznych oraz działającej przy nim Stałej Grupy Eksperckiej. Od oceny i rekomendacji tego gremium zależy stopień zagrożenia terrorystycznego ustalany dla Polski.

BBN jest również organizacyjnym zapleczem Rady Bezpieczeństwa Narodowego, którą powołuje prezydent. A szef Biura z automatu jest sekretarzem Rady. Obecnie zasiadają w niej: marszałkowie Sejmu i Senatu, premier oraz jego zastępcy, ministrowie spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych, koordynator służb specjalnych oraz szefowie dwóch partii opozycyjnych w parlamencie, czyli Jarosław Gowin jako przewodniczący Zjednoczonej Prawicy i Leszek Miller jako przewodniczący SLD. Rada Bezpieczeństwa Narodowego jest dla prezydenta rodzajem grupy doradczej. To jeszcze stan, który prezydent Andrzej Duda zastał po swoim poprzedniku. Można się spodziewać, że wkrótce dokona tu jakichś zmian. Oprócz wymienionych wyżej osób z klucza politycznego, może zapraszać na jej posiedzenia także innych ludzi. Ekspertów w różnych dziedzinach, w zależności od tematyki spotkań, albo byłych prezydentów czy premierów.

Pierwsze informacje na temat tego, czym i w jaki sposób zajmuje się BBN, przynosi już sama struktura tej instytucji. Szef Biura ma pod sobą pełnomocnika ds. ochrony informacji niejawnych, który monitoruje pracowników mających dostęp do takich materiałów, współpracuje ze służbami czuwającymi nad takim dostępem i w ogóle odpowiada za tajną część kancelarii. Czyli za obrót materiałami, które mają klauzulę poufności czy też tajności. Na równi z nim w strukturze usytuowany jest zastępca szefa BBN. Administracją i komunikacją społeczną zajmuje się gabinet szefa biura. Od spraw merytorycznych są trzy departamenty: analiz strategicznych, zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi oraz prawa i bezpieczeństwa pozamilitarnego. Pod tymi nazwami kryje się m.in. przygotowywanie analiz i raportów dotyczących wyzwań i szans, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski. Dotyczy to  m.in. takich tematów jak energetyka, bezpieczeństwo ekonomiczne i gospodarcze. Ale też bezpieczeństwo społeczne (migracja, demografia, polityka prorodzinna, rynek pracy, edukacja). Do zadań pracowników BBN należy również opiniowanie takich kwestii jak mianowanie kadry dowódczej w wojsku, awansów oficerskich i odznaczeń wojskowych. A także ocena i monitorowanie działalności cywilnych służb specjalnych działających w Polsce. Oprócz analiz i raportów Biuro od 2006 r. wydaje kwartalnik „Bezpieczeństwo Narodowe” oraz serię „Biblioteka Bezpieczeństwa Narodowego”. To najczęściej zapisy z konferencji i seminariów organizowanych przez tę instytucję.

Biuro, podobnie jak prezydent, może przygotowywać swoje projekty ustaw. Na tym polu starał się być aktywny, mocno związany z wojskiem, Bronisław Komorowski, który desygnował do tych zadań gen. Stanisława Kozieja. Przykładem takich działań jest chociażby napisana przez BBN ustawa o stanie wojny, czasie wojny oraz kandydacie na naczelnego dowódcę sił zbrojnych. – Projekt przeszedł przez komisję obrony narodowej, ale spotkał się z tak ostrą krytyką, że posłowie nadzwyczajnej podkomisji musieli zredagować od nowa jej najważniejsze ustalenia – podkreśla Maksymilian Dura z serwisu Defence24.pl.

W ostatnich latach z budynku przy Karowej 10 wyszły również dwie istotne doktryny dotyczące cyberbezpieczeństwa RP oraz bezpieczeństwa informacyjnego RP. Obie te rzeczy pracownicy Biura nazywają jednym z najbardziej wrażliwych obszarów bezpieczeństwa narodowego i międzynarodowego. – Aby to osiągnąć, państwo powinno chronić swoje zasoby informacyjne, zapewniać sobie ochronę przed wrogimi działaniami dezinformacyjnymi i propagandowymi, powinno też samo być zdolne do działań ofensywnych wobec nieprzyjaznych państw lub innych podmiotów – czytamy w założeniach dotyczących bezpieczeństwa informacyjnego. BBN istnieje przede wszystkim po to, żeby produkować konkretne rozwiązania pod te potrzeby. Wbrew temu, co nieraz można sądzić, Biuro nie zajmuje się wyznaczaniem zadań wojskowym służbom czy też obsługą jednostek wojskowych. To jest domeną Ministerstwa Obrony Narodowej. BBN można nazwać swoistym think tankiem, w tym wypadku instytucją o charakterze organizacyjnym i doradczym, która zajmuje się analizami i badaniami mającymi umożliwić prezydentowi realizację jego misji, jeśli chodzi o bezpieczeństwo.

Ciągłość instytucji

BBN utworzył prezydent Lech Wałęsa. Związane to było ze zmianami ustrojowymi, wprowadzanymi w Polsce po 1990 roku. W początkowym okresie funkcjonowania Biuro podlegało ministrowi stanu ds. bezpieczeństwa narodowego w Kancelarii Prezydenta. Najpierw był nim Jacek Merkel, a potem Lech Kaczyński.

W tzw. małej konstytucji z 1992 r. czytamy, że „prezydent sprawuje ogólne kierownictwo w dziedzinie zewnętrznego i wewnętrznego bezpieczeństwa państwa”. Jako organ doradczy wskazano Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Pięć lat później w konstytucji ograniczono te uprawnienia. W kolejnych latach funkcjonowanie Biura zależało od tego, jak swoje zadania widzieli i chcieli realizować kolejni prezydenci i jakich dobierali do tego wykonawców.

Jeśli prześledzimy to funkcjonowanie na przestrzeni ostatnich dwudziestu kilku lat, widać, jak bardzo zależy ono od relacji na linii prezydent–premier. Można to było zobaczyć w czasie rządów Lecha Kaczyńskiego, który z biegiem czasu precyzował wizję bezpieczeństwa państwa. Za jego kadencji obowiązki szefa Biura pełnili krótko Andrzej Urbański i gen. Roman Polko. Natomiast właściwymi szefami byli Władysław Stasiak, a później Aleksander Szczygło. Ten pierwszy znany był z doskonałego poruszania się po cywilnym gruncie i działce bezpieczeństwa wewnętrznego. Drugi dał się poznać jako bardzo aktywny szef, za którego kierownictwa Biuro podejmowało dużo trudnych tematów i generowało raporty, które stawały się przedmiotem publicznej dyskusji.

Takim przykładem jest analiza działań rządu w sprawie uwolnienia porwanego, a następnie zamordowanego w Pakistanie polskiego inżyniera. W dokumencie wiele słów krytyki padło pod adresem ówczesnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Łatwego życia z Biurem A. Szczygły nie miała też ABW. Jesienią 2009 r. z BBN wyszedł raport oceniający działania agencji w procesie sprzedaży stoczni w Szczecinie i Gdyni. BBN postulowało wówczas, aby nieudana sprzedaż stoczni była także wyjaśniana pod kątem ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez kierownictwo agencji.

W tym okresie dała o sobie znać również trudna współpraca między prezydenckim biurem a MON, które jest zależne od premiera. Na początku 2008 r. rozbił się wojskowy samolot transportowy CASA. Zginęło 20 osób. Godzinę po tym wydarzeniu prezydent Kaczyński odleciał na zaplanowaną wcześniej wizytę do Chorwacji.

Gdy tylko dowiedział się o tragedii, szybko skrócił tę wizytę. Urzędnicy BBN mieli pretensję do swoich kolegów z MON odnośnie do stosowania i interpretowania „procedur meldowania i informowania o sytuacjach nadzwyczajnych w państwie”. Argumentowali, że do głowy państwa, zwierzchnika sił zbrojnych, taka informacja powinna dotrzeć natychmiast. W innej sprawie A. Szczygło zarzucał szefowi MSWiA Grzegorzowi Schetynie, że ukrywał przed prezydentem we wnioskach o awans przeszłość w SB czy ZOMO.

Wraz z objęciem urzędu prezydenta przez Andrzeja Dudę jego prawą ręką w sprawach wojska i obronności został Paweł Soloch, doświadczony urzędnik, były wiceszef MSW i prezes Instytutu Sobieskiego. Z uznaniem o jego nominacji wypowiadali się nie tylko politycy PiS, ale także PO. Nowy szef przez kilka lat był także doradcą swoich poprzedników, wspomnianych już W. Stasiaka i A. Szczygły, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. – Szczegóły pracy szefa Biura zależą od prezydenta, który nadaje kierunek tych działań. Podstawowe tematy nie zmieniły się od czasu prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Chodzi o zajmowanie się bezpieczeństwem pojmowanym jako całość, nie tylko armią i wojskiem, ale także cyberbezpieczeństwem, współdziałaniem organów państwowych w dziedzinie bezpieczeństwa – mówi P. Soloch.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.