Z owcą na plusie

Alina Świeży-Sobel

publikacja 07.09.2015 06:00

Podczas 6. Jarmarku Pasterskiego baca Piotr Kohut wspominał 10-lecie istnienia swojej bacówki. Ten jubileusz ustępował jednak miejsca jego najnowszej inicjatywie. – Centrum Pasterskie to pierwsze takie miejsce w naszych górach! I świetny pomysł! – mówili z uznaniem bacowie, którzy dołączyli do świętujących.

 Baca Piotr Kohut (z lewej) podczas otwarcia wystawy w Centrum Pasterskim rozmawiał z gośćmi o kulturze wołoskiej i jej przyszłości w Beskidach Alina Świeży-Sobel /Foto Gość Baca Piotr Kohut (z lewej) podczas otwarcia wystawy w Centrum Pasterskim rozmawiał z gośćmi o kulturze wołoskiej i jej przyszłości w Beskidach

Małgorzata Kiereś, etnograf z Istebnej, z rozrzewnieniem ogląda fotografie sprzed 10 lat z otwarcia bacówki Piotra Kohuta na Szańcach w Koniakowie. – Pamiętam dobrze, choć niewielu wtedy zdawało sobie sprawę, jak ogromną wagę miał tamten dzień, kiedy Piotr Kohut tak świadomie rozpoczął tu i przywracanie owiec, i wołoskiej kultury pasterskiej – mówi Kiereś. To były wtedy pierwsze jaskółki. W 2004 r. do tradycyjnego wiosennego miyszania owiec wrócił baca Henryk Kukuczka ze Stecówki. W 2005 r. Piotr Kohut postawił bacówkę, którą odwiedza dziś mnóstwo gości. Tu można było zobaczyć z bliska, jak powstają sery, no i spróbować, jak smakują bundz, bryndza, redykołka.

Maria Kohut, do której mąż z lekkim uśmiechem dziś mówi: „Gaździno!”, świetnie pamięta tamten czas, kiedy prawie całe otoczenie patrzyło na nich sceptycznie albo przynajmniej ze zdziwieniem. – Nikomu nie mieściło się w głowie, że ktoś dzisiaj chce zostać pasterzem i brać się za owce. Nie było łatwo – przyznaje pani Maria. Potem były lata ciężkiej pracy. Dziś stoi w Centrum Pasterskim przy wystawie i barwnie opowiada zasłuchanym turystom o pasterskich zajęciach, o charakterach owiec, dźwiękach ich dzwonków i bacowskich zwyczajach. Nie do przecenienia jest fakt, że wśród pierwszych gości, którzy odwiedzili Centrum Pasterskie, były tłumy samych mieszkańców Koniakowa, Istebnej, Jaworzynki. To oznacza, że kultura pasterska na nowo stała się tu sprawą interesującą, ważną, szanowaną.

Na halach

Hodowla owiec zanikała, bo była nieopłacalna. Skóry owcze i wełna nadal nie są dochodowe. Dziś zarabia się przede wszystkim na serach, którym sprzyja moda na produkty regionalne. Przybywa zainteresowanych produktem powstającym na miejscu, ale także z mleka miejscowych owiec tu wypasanych.

W przywróceniu pasterstwa ważną rolę spełnił projekt „Owca plus”, czyli program aktywizacji pasterskiego użytkowania hal, dofinansowany przez samorząd województwa śląskiego. Program realizowany jest od 2007 r. i dobrze się rozwija. Obecnie korzysta z niego 21 baców w Beskidzie Śląskim i Żywieckim – z większości gmin należących do województwa śląskiego. Owce wypasane są od Tułu w gminie Goleszów po Ujsoły i Rajczę.

– Dążymy do tego, żeby to był wypas wspólnotowy. Chodzi o to, żeby baca dogadywał się zarówno z właścicielami hal, na których wypasa, i przez to utrzymuje je w dobrej kondycji, jak i z innymi właścicielami owiec, które zabiera na wypas. To nie chodzi o wypasanie tylko własnych owiec, ale o te wszystkie działania między ludźmi, bo tak to kiedyś funkcjonowało. Tak to wygląda w praktyce u Piotra Kohuta, który współpracuje z kilkunastoma hodowcami z czterech powiatów i wypasa również ich owce – tłumaczy Józef Michałek, koordynator projektu „Owca plus” i ekspert do spraw pasterstwa.

Owca to początek

– Ludzie zawsze pytali, co to znaczy: „Owca plus”, więc tłumaczę, że owca to początek, do którego dołączają kolejne dziedziny: plus kultura, plus turystyka, plus ochrona przyrody, plus krajobraz górski. Teraz w Koniakowie mamy „Owcę plus” Centrum Pasterstwa – wyjaśnia Michałek.

Rzeczywiście w Koniakowie jeszcze 12–13 lat temu nie było żadnego bacy i żadnego stada. Dziś sam Piotr Kohut ma już własne stado 270 owiec, a łącznie z owcami innych hodowców wypasa około 1100 owiec w dwóch stadach. W kalendarz koniakowskiego życia już na stałe wpisały się organizowane tu uroczyste redyki, czyli wiosenne miyszanie owiec i jesienne rozsody. W sierpniu od 6 lat odbywają się Jarmarki Pasterskie, na które ściągają ze swoimi produktami regionalnymi producenci serów, miodów, piekarze czy rękodzielnicy. Jest muzyka, taniec, degustacja.

Historycznym wydarzeniem stał się dwa lata temu Redyk Karpacki i przejście Piotra Kohuta z owcami przez całe pasmo Karpat: od Rumunii po Czechy. To był czas nawiązywania kolejnych kontaktów z innymi pasterzami, spotkań i budowania jedności na fundamencie kultury wołoskiej. W Koniakowie pod okiem Marii Kohutowej obok bacówki rozwinął się sklep góralski, w którym produkty regionalne dostępne są przez cały rok. I przez cały rok zaglądają tu turyści. Z myślą o nich powstaje też zaplecze agroturystyczne z noclegami i wyżywieniem.

Wcześniej jednak pojawiło się Centrum Pasterskie.

I kózka, i krowa

– Centrum nie musieliśmy jakoś szczególnie wymyślać. Ono jest prostym wynikiem obserwacji tego, co działo się wokół bacówki – Piotr Kohut tłumaczy ideę tego nowatorskiego pomysłu. – Ludzie przyjeżdżali kupować sery, ale chcieli przy tym zobaczyć z bliska te zwierzęta, które znali jedynie z internetu. A owce pasły się hen, na hali. Ciężko było do dużego stada ich doprowadzić, a i turyści, którzy tam docierali, raczej w pracy nie pomagali, więc chcieliśmy urządzić taką pokazową ekspozycję. Są tu owce: po jednej ze wszystkich 10 hodowanych w Karpatach odmian. Jest też kózka karpacka i polska krowa z cielakiem.

Nie ukrywa, że był też impuls prozaiczny. W ogródku zabaw dla dzieci przy bacówce wciąż było pełno maluchów. Przyjeżdżały całe grupy turystów autokarami. – No i widzieliśmy, że brakuje... toalet. Więc kiedy okazało się, że musimy zbudować nową owczarnię, postanowiliśmy w starych zabudowaniach przy bacówce urządzić pokazową zagrodę i toalety – wyjaśnia.

Potem przyszła myśl, żeby deski z rozebranych starych stodół na nowo wykorzystać i nad zagrodami dla zwierząt powstała drewniana nadbudówka, a w niej obszerna sala, w której można zobaczyć z bliska pasterskie narzędzia pracy: laski, dzwonki dla owiec, naczynia, kotły, a także skóry, wełnę, i urządzenia do jej kremplowania, przędzenia, zwijania, oraz wełniane poduszki, owcze skóry. Obok prezentowana jest interesująca wystawa edukacyjna na temat pasterstwa. To miejsce, w którym można będzie swobodnie przyjąć grupę na prelekcję o pasterstwie, pokaz przeróbki wełny czy warsztaty, a ponadto pokazy wyrobu serów i ich degustację.

To nie skansen!

Dla owiec Piotra Kohuta powstaje nowa owczarnia na Fibaczce, u podnóża Ochodzitej. A w dawnej owczarni są dziś tylko pokazowe owce i wystawa. – Są tu także historyczne przedmioty, ale nie jest naszym zamiarem tworzenie muzeum pasterskiego, ale raczej pokazanie z bliska, czym się dzisiaj pasterze posługują. Zależy nam na tym, żeby pokazywali się tu też ludzie, którzy dzisiaj potrafią to wszystko robić, którzy tworzą tę kulturę pasterską dzisiaj. Oczywiście to wszystko jest otwarte dla odwiedzających bacówkę i nie ma tu żadnych biletów wstępu – dodaje Piotr Kohut. – Jest tutaj wiele starych elementów, ale są i nowe materiały. Chcemy to łączyć: pokazać przeszłość, z którą idziemy ku przyszłości. Tu widać rękę naszych miejscowych cieśli i budowniczych – tłumaczy Maria Kohut. Tu każdy może dotknąć wełny owczej na każdym etapie jej przetwarzania, samodzielnie spróbować, jak to się robi.

– Myślę, że to będzie atrakcją dla wszystkich odwiedzających – uważa Edward Krysta ze Związku Podhalan, koordynujący budowę Centrum, a dziś z dumą patrzący na dzieło, które współtworzył. – To świetny przykład, jak dostosować się do współczesnych warunków, opierając się przy tym na tradycyjnej kulturze – chwali pomysł Marian Sporek, gazda z Soblówki, czołowy hodowca owiec i kóz na Żywiecczyźnie, który na otwarcie Centrum przyjechał z żoną Bogusławą. – Jeśli połączy się wypas, produkcję sera, mięsa, wełny z produktem turystycznym, regionalnymi imprezami, prezentacjami artystycznymi, to naprawdę jest mocny fundament. Stare tu znakomicie połączyło się z nowym.

Na otwarciu stare pieśni i tańce zaprezentowała młodzież z zespołu „Koniaków”, a cała rodzina Kohutów z córkami Zosią i Zuzią oraz małym Pawełkiem w tradycyjnych strojach podejmowała gości. Symboliczne było też otwarcie Centrum, kiedy wraz z Piotrem Kohutem zasłonę nad wejściem zerwały wraz z nim wszystkie obecne dzieci. – To też wyraz naszego zakorzenienia w tradycji, w której najważniejsza jest rodzina. Przecież to wszystko, co robimy, jest naszą pracą dla nich: także ten świat wartości to jest to, co chcemy im przekazać jako rodzice – tłumaczą Kohutowie.

Pokazy i prelekcje dla grup minimum 20 osób trzeba wcześniej uzgodnić telefonicznie: 694 844 840.