Czy płakać po „Tęczy”?

Piotr Semka

GN 37/2015 |

publikacja 10.09.2015 00:15

W jaki sposób tęcza – biblijny symbol przymierza Boga z człowiekiem – stała się ikoną rewolucji obyczajowej lansowanej przez ruchy gejowskie?

Czy płakać po „Tęczy”? Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość „Tęcza” Julity Wójcik zniknęła już z warszawskiego placu Zbawiciela

Zdemontowanie słynnej „Tęczy” na warszawskim placu Zbawiciela wywołało bardzo wiele różnych komentarzy. Rozbiórka instalacji została zarządzona przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, która przypomniała, że miasto zgodziło się na jej ekspozycję pod warunkiem, że jest ona czasowa. Politycy lewicy zareagowali na demontaż protestami. Wskazywali, że „Tęcza” stała się symbolem Warszawy jak paryska wieża Eiffla i ex post ubolewali, że trzeba było zorganizować kampanię na rzecz jej pozostania na swoim miejscu. Politycy PO unikali tematu, niezbyt wygodnego dla rządzącej partii w czasie kampanii wyborczej. W wielu mediach katolickich informowano o likwidacji tęczowego łuku bez żalu, widząc w nim narzucony przestrzeni publicznej symbol rewolucji obyczajowej. Na tym tle zupełnie inny pogląd przedstawił na łamach „Gazety Wyborczej” Konrad Sawicki, publicysta, redaktor „Więzi”. W teście „Przegraliśmy” wyraził zasmucenie faktem, że wobec demontażu „Tęczy” „w środowiskach katolickich zapanował entuzjazm”. „Co takiego się stało, że ludzie wierzący cieszą się z usuwania symboli o biblijnym pochodzeniu?”. W opinii Sawickiego jeszcze niedawno w polskim Kościele tęczę postrzegano na sposób konfesyjny. Publicysta „Więzi” powołuje się na cytat z Księgi Rodzaju, w której Bóg zwraca się do Noego słowami: „A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą. Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią”. Wskazuje: „Znak, który jeszcze 20 lat temu był religijny, nagle dla wielu wierzących stał się ikoną zła”. Sawicki kończy swój tekst, wyznając, że ma poczucie klęski. „My, katolicy, oddajemy dobrowolnie rzeczywistości symboliczne, a temu nowemu światu mamy coraz mniej do zaproponowania”.

Wątpliwa argumentacja

Przeczytałem tekst Konrada Sawickiego z uwagą. Każda refleksja dotycząca zdolności katolików do odczytywania znaków czasu powinna bowiem być z uwagą traktowana. Lektura tekstu szybko kazała mi jednak postawić parę pytań dotyczących twierdzeń publicysty „Więzi”. Zacznijmy od pytania, czy znak tęczy jest powszechnym, rozpoznawanym przez polskich katolików symbolem religijnym? Owszem, zapis biblijny wyraźnie wskazuje, że tęcza jest znakiem pojednania Boga z ludźmi. Ale takich biblijnych symboli było więcej, choćby tetragram, wąż miedziany czy krzak gorejący. Istotnie, motyw tęczy pojawia się na wielu obrazach religijnych średniowiecza czy renesansu. Ale nigdy nie był on dominującym znakiem w symbolice chrześcijańskiej, a już szczególnie nie był nim w naszym kraju. Tymczasem autor twierdzi, że jeszcze 20 lat temu symbol ten miał w Polsce jednoznaczny wymiar religijny. Powołuje się na kościół, do którego uczęszczał w młodości, w którym proboszcz miał wprowadzić motyw tęczy do witraża. Nie mam powodów negować tego świadectwa, ale odwiedziłem w swoim życiu setki kościołów i nie zauważyłem, by był to znaczący motyw wystroju polskich świątyń. Symbol tęczy był za to częsty w życiu świeckim – od spółdzielczości, przez reklamę, po nazwy klubów sportowych. W dzisiejszych czasach symbol ten, nawet jeśli ma biblijne konotacje, jest najbardziej znany jako znak ruchów homoseksualnych. Jako symbol wielości opcji seksualnych i rzekomej barwności życia homoseksualistów w opozycji do tradycyjnego świata wartości.

Sztandar rewolucji

Tęczową flagę zaprojektował w 1978 r. w San Francisco Gilbert Baker, amerykański artysta, projektant sztandarów, wpierw działacz pacyfistyczny, a potem jeden z inicjatorów ruchu na rzecz postulatów homoseksualistów. Baker zaczął od szycia transparentów i flag na demonstracje przeciw wojnie w Wietnamie, ale po wojnie przerzucił się na walkę o zmiany obyczajowe. Tęczową symbolikę stosowali już hipisi, ale Baker przejął ją na potrzeby ideologii gejowskiej. Aktywiści ruchu homoseksualistów głoszą, że przesłaniem flagi jest hasło: „Każdy inny, wszyscy równi”. Według ich wykładni żaden kolor tęczy nie jest ważniejszy od pozostałych i nie dominuje nad innymi. Pierwszą demonstracją, na której użyto tęczowych sztandarów, była Parada Dnia Wolności Gejowskiej 25 czerwca 1978 r. w San Francisco. Po kolejnych demonstracjach flaga stała się symbolem rewolucji obyczajowej. Pierwsze flagi Bakera miały osiem pasów, potem siedem, a w końcu sześć. Te zmiany nie są bez znaczenia, gdyż wyobrażenie tęczy w kontekście biblijnym miało zazwyczaj siedem barw na pamiątkę siedmiu dni, w których Bóg stworzył świat. Zmianę liczby kolorów z ośmiu na siedem Baker tłumaczył brakiem różowej tkaniny do produkcji flag przed jedną z demonstracji. Ale już tłumaczenie kolejnej zmiany liczby pasków z siedmiu na sześć nie jest zbyt przekonujące. Chodzić miało o to, aby liczba pasów była parzysta i aby dobrze prezentowały się na słupach. Ale czy nie stała za tym jednak niechęć do liczby siedem, uważanej w symbolice chrześcijańskiej za doskonałą? Dla odmiany przyjęta liczba sześć ma o wiele gorsze konotacje. Od 1979 r. w użyciu ruchu homoseksualnego jest flaga sześciokolorowa. Światowa kariera tęczowej flagi zaczęła się wraz z promowaniem „parad dumy gejowskiej”. Od końca lat 90. ub.w. wielkie homoparady pojawiały się na ulicach miast Ameryki Północnej, potem Europy, by w końcu dotrzeć do Polski. We wszystkich tych demonstracjach tęczowe flagi są najczęstszym symbolem. 

Znamienny znak, znamienne miejsce

Dopiero poznawszy genezę i ogólnoświatową „karierę” tęczowej flagi ruchu gejowskiego, można zrozumieć, dlaczego wielu warszawiaków przyjęło tęczę za symbol rewolucji obyczajowej. Szczególnie gdy na miejsce ekspozycji Julita Wójcik, autorka instalacji, wybrała warszawski plac Zbawiciela, tuż przed kościołem pod tym wezwaniem. Artystka z początku unikała wyjaśnienia symboliki swego dzieła. Ale liberalne media nie ukrywały, że łuk kojarzy się z symbolem ruchów homoseksualnych. Wskazywać na to mogło użycie przez artystkę sześciu, a nie siedmiu barw. W jednym z wywiadów Julita Wójcik deklarowała: „Tęcza ma wiele znaczeń, ale najlepiej jest, gdy nie symbolizuje nic, a pojawia się po deszczu wraz z pierwszymi promieniami słońca. (…) Gdy przytacza się symbolikę tęczy, to ma ona różnorodne znaczenia”. Jednak pytana, jak przyjmuje fakt, że część środowiska widzi w niej symbol ruchu homoseksualnego, odpowiedziała: „Oczywiście tęcza jest także niezaprzeczalnym symbolem tolerancji, dlatego nie dziwi fakt przybrania jej kolorów przez środowiska LGBT jako swój symbol walki o tolerancję. Przytaczając te różnorodne znaczenia, chciałam powiedzieć, że musimy się od nich uwolnić, aby stać się otwartymi na innych ludźmi. Znaczenia, symbole – to wszystko dzieli. Środowiska LGBT mają słuszne żądania, nikt w Polsce nie może być wykluczony”. Gdy po spaleniu łuku władze Warszawy zadecydowały o rekonstrukcji instalacji i zaproponowały jej ponowne odsłonięcie 1 maja 2014 r. – w 10. rocznicę wstąpienia Polski do Unii – Wójcik zaprotestowała: „Najlepszą datą na powrót Tęczy jest dzień 17 maja, który jest Międzynarodowym Dniem Walki z Homofobią”.

Miękka symbolika

Liderzy rewolucji obyczajowej są niezwykle konsekwentni w jej promowaniu, ale jako kontestatorzy tradycyjnych wartości używają zupełnie innych narzędzi niż w czasach propagandy komunistycznej. Marksizm uwielbiał jednoznaczną symbolikę. Wyraziste hasła – czytelne i stricte polityczne. Propagatorzy rewolucji obyczajowej rzadko występują wprost. Za o wiele skuteczniejszą broń uważają sztukę, która wymyka się prostym wykładniom, ale bywa równie skuteczna w popularyzacji symboli. Lubią broń ironii, kpiny i niejednoznaczności. To pozwala przyklejać osobom zauważającym ukryty symbolizm etykietkę osób nierozumiejących uniwersalizmu sztuki. Dobrym przykładem na „miękkie” lansowanie ideologii gejowskiej są coroczne „parady dumy gejowskiej”. We Włoszech czy w Niemczech mają one formę korowodu z platformami z głośną muzyką taneczną. Ma to przyciągnąć do takich demonstracji jak najwięcej młodych, w formule wspólnej wesołej zabawy. Taka symbolika jest na tyle wyrazista, by stanowić dla osób odrzucających praktyki homoseksualne „przemoc symboliczną”, a jednocześnie na tyle niejednoznaczna, by można było wzruszyć ramionami i zarzucić oponentom obsesję. Czy chrześcijanie powinni byli ogłosić, że tęcza jest ich znakiem? Mam wrażenie, że byłoby to samouspokajanie się. Na podobnej zasadzie wiele lat temu niektórzy katolicy upierali się że rzeźba Maurizio Cattelana przedstawiająca Jana Pawła II przygniecionego meteorytem to symbol przejęcia się przez ojca świętego złem tego świata. Niedługo po wygłoszeniu tych pełnych dobrej wiary opinii Cattelan sam przyznał, że chciał zakpić z papieża. Uporczywe doszukiwanie się treści biblijnych w instalacji Julity Wójcik jest próbą godzenia się chrześcijan z nowymi trendami cywilizacyjnymi i samooszukiwaniem się.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.