Białoruski rytuał

Andrzej Grajewski

GN 42/2015 |

publikacja 15.10.2015 00:15

Alaksandr Łukaszenka znów został wybrany na prezydenta Białorusi. Choć wybory miały więcej z rytuału aniżeli z autentycznej walki politycznej, dają jednak prezydentowi silny mandat, który może wykorzystać w rozgrywce z Rosją.

Tradycji stało się zadość. Alaksandr Łukaszenka znów został wybrany na prezydenta Białorusi, zdobywając 83,49 proc. głosów. Na zdjęciu głosowanie we wsi Kurkowo. W wielu miejscach Komisje same przyjeżdżały do wyborców Dmitry Lovetsky /AP Photo/east news Tradycji stało się zadość. Alaksandr Łukaszenka znów został wybrany na prezydenta Białorusi, zdobywając 83,49 proc. głosów. Na zdjęciu głosowanie we wsi Kurkowo. W wielu miejscach Komisje same przyjeżdżały do wyborców

Łukaszenka jest prezydentem Białorusi nieprzerwanie od 1994 r. i faktycznie ostatnim dyktatorem w Europie. W ostatnich wyborach zdobył 83,49 proc. głosów, czyli tyle, ile wcześniej zapowiadał. Na drugim miejscu – z zaledwie 4,42 proc. głosów – znalazła się przedstawicielka umiarkowanej opozycji, działaczka kampanii „Mów Prawdę!” Tacciana Karatkiewicz. – To oczywiście nie były uczciwe i demokratyczne wybory, ale trudno także mówić, aby Łukaszenka je po prostu sfałszował – mówi Maciej Zaniewicz, dziennikarz portalu Eastbook, który przebywał w tym czasie w Mińsku. – Sprawdzałem protokoły w kilku komisjach i rozkład głosów był tam podobny jak wynik końcowy wyborów. W niektórych komisjach wynik Karatkiewicz był nieco lepszy, ale nie na tyle, aby mówić, że został radykalnie zaniżony. Oczywiście swoje znaczenie miało głosowanie przedterminowe – dodaje Zaniewicz – gdzie przez kilka dni urny były poza wszelką kontrolą i było wiele możliwości nacisku na wyborców. W ten sposób oddano ponad 40 proc. głosów, co z pewnością miało wielki wpływ na ostateczny wynik tych wyborów. Faktem jednak jest, że spora część społeczeństwa jest zadowolona z rządów Łukaszenki, który gwarantuje Białorusi pokój oraz względną stabilizację. Białorusini widzą, co dzieje się na Ukrainie, spotykają się z uchodźcami stamtąd, którzy do nich przyjeżdżają, i na tym tle pozytywnie oceniają wydarzenia w swoim kraju – ocenia Zaniewicz.

Bez opozycji

Formalnie opozycja zdołała zarejestrować trzech kandydatów, ale żaden z nich nie stanowił alternatywy dla urzędującego prezydenta. Twarda opozycja, której twarzą jest zwolniony niedawno z łagru Mikoła Statkiewicz, wezwała do bojkotu wyborów, przekonując, że w obecnych warunkach wybory są farsą. Przeciwnicy Łukaszenki nie mają żadnego dostępu do mediów, kontrolowanych przez ludzi prezydenta, a proces liczenia głosów jest całkowicie pod kontrolą administracji państwowej. Jednak te wybory przebiegały w innej atmosferze aniżeli poprzednie. Nawet polscy dyplomaci z Mińska przyznawali, że w porównaniu do wyborów z 2010 r. możliwa była opozycyjna aktywność w przestrzeni publicznej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.