Polacy żyją na kredyt

publikacja 09.01.2016 06:00

O tym, jaka część Polski żyje na kredyt i jakie są skutki życia ponad stan, ze Sławomirem Grzelczakiem, wiceprezesem Biura Informacji Kredytowej i prezesem Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor, rozmawia Andrzej Grajewski

Sławomir Grzelczak, absolwent AGH, zanim został wiceprezesem BIK, był menedżerem w firmie Dun & Bradstreet, czołowej wywiadowni gospodarczej  K.Dubiel /BIG INFO MONITOR Sławomir Grzelczak, absolwent AGH, zanim został wiceprezesem BIK, był menedżerem w firmie Dun & Bradstreet, czołowej wywiadowni gospodarczej

Andrzej Grajewski: Polacy biorą dużo kredytów?

Sławomir Grzelczak: Jeśli chodzi o kredyty konsumenckie, to bierzemy ich stosunkowo dużo, ale najczęściej są one niskiej wartości i bez zabezpieczenia. Nasycenie tymi kredytami na tle Europy jest dosyć wysokie. Natomiast jeśli chodzi o kredyty hipoteczne, ciągle jesteśmy poniżej średniej europejskiej.

Ilu z nas ma kredyty?

15 mln 114 tys. osób ma czynny kredyt.

A ilu ma problemy ze spłatą?

Znacząca mniejszość, ok. 9 proc. ma przeterminowanie spłaty powyżej 60 dni.

Czy można określić ogólną sumę przeterminowanego zadłużenia Polaków, uwzględniając wszystkie możliwe kredyty i pożyczki?

Każdego roku sporządzamy szczegółowy raport na ten temat. W 2014 r. stan przeterminowanych zobowiązań – kredytów bankowych, ale też rachunków za gaz, prąd, nieopłaconych alimentów i czynszów za mieszkanie wynosił 41 mld złotych. Mówimy wyłącznie o zobowiązaniach nieopłacanych przez co najmniej 60 dni od wyznaczonego terminu i przekraczających 200 zł. W połowie grudnia pojawi się publikacja kolejnego raportu na ten temat. Aktualna wysokość przeterminowanych zobowiązań wynosi ok. 40,4 mld zł. Sytuacja poprawiła się m.in. dlatego, że lepiej dzieje się w gospodarce, spada bezrobocie, a po rekomendacjach Komisji Nadzoru Finansowego banki ostrożniej udzielają zarówno kredytów hipotecznych, jak i konsumenckich.

A jak wygląda nasz poziom spłat kredytów w porównaniu z innymi krajami?

Nieźle. Jeśli porównamy się np. z Niemcami, gdzie ten współczynnik jest jednym z lepszych w Europie, to okazuje się, że niewiele im ustępujemy. To jest różnica jedynie punktu procentowego na kredytach hipotecznych oraz punktu lub dwóch na kredytach konsumpcyjnych. Jesteśmy więc krajem, w którym moralność płatnicza jest dobra.

Czy spłacamy kredyty równomiernie w całym kraju, czy mamy do czynienia z regionalną specyfiką?

Widać dość istotne różnice regionalne pod tym względem. Znacznie gorzej spłacane są wszelkiego rodzaju zobowiązania, z kredytami włącznie, w Polsce północno-zachodniej aniżeli w Polsce wschodniej oraz na południu. Gdy w województwach podkarpackim, podlaskim i lubelskim na 100 dorosłych mieszkańców przypadają 3–4 osoby niespłacające zobowiązań w terminie, to w zachodniopomorskim, lubuskim czy kujawsko-pomorskim jest takich osób ponad 8. Świetnie Polacy radzą sobie również w województwach małopolskim i świętokrzyskim. Tam zresztą udziela się mniej kredytów. Najbardziej różniące się od siebie regiony w Polsce pod względem popularności kredytów to Lubelszczyzna i ziemia lubuska. W Lublinie i okolicach przeciętnie kredyty ma 39 osób na 100 dorosłych, w woj. lubuskim nasze statystyki mówią o 53 kredytobiorcach na każdych 100 dorosłych Polaków.

W sensie politycznym są to bastiony PiS.

Biorąc pod uwagę wyniki wyborów parlamentarnych, można tak powiedzieć.

A gdzie kredyty są spłacane najgorzej?

Najgorzej jest w województwach zachodniopomorskim, lubuskim oraz pomorskim.

To z kolei tereny, gdzie silna jest Platforma Obywatelska.

Nie wiem, czy można dokonać takiego prostego porównania. Na wynik wyborów ma z pewnością wpływ szereg różnych czynników.

Ale ten rozkład geograficzny coś jednak mówi. Wynika z niego, że wyborca prawicowo-konserwatywny poważniej traktuje swoje zobowiązania aniżeli wyborca liberalny.

Wydaje mi się, że ważniejszy od doraźnych kontekstów politycznych jest stan zakorzenienia danej społeczności. Ziemie zachodnie i północne mają swoją specyfikę, wynikającą z faktu ich zasiedlania przez Polaków dopiero po 1945 r. Jak sądzę, rodzi to szereg implikacji. Podobne zjawisko zaobserwowali zresztą nasi koledzy w Republice Czeskiej. Tam obszar najgorzej spłacanych kredytów to Sudety, a więc tereny, skąd wysiedlono ludność niemiecką i po 1945 r. zostały zasiedlone przez ludność napływową. Moralność płatnicza w Sudetach jest najniższa w całych Czechach. U nas występuje podobne zjawisko. Niewątpliwie jeśli chodzi o moralność płatniczą, to Polska jest przecięta na skos, część północno-zachodnia jest wyraźnie gorsza pod względem spłacania kredytów i nie tylko, natomiast część południowo-wschodnia spłaca wszelkiego rodzaju zobowiązania znacznie lepiej.

Mamy także problem tzw. dłużników alimentacyjnych. Ilu ich jest i jak duże są ich zobowiązania?

Zacznijmy od tego, że w Polsce jest około miliona dzieci, na które jedno z rodziców powinno płacić alimenty. W przypadku 324 tys. dzieci ojca lub matkę wyręcza w tym obowiązku państwo, wypłacając świadczenie z Funduszu Alimentacyjnego, który nie przejmuje jednak wszystkich zobowiązań. Dzieje się tak dopiero, kiedy kwota dochodu na osobę w rodzinie nie przekracza 725 zł. Jeśli dochód jest większy, osoba wychowująca dziecko, na które partner nie chce łożyć alimentów, zdana jest wyłącznie na siebie. Gminy wypłacające uprawnionym do alimentów świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego mają obowiązek wpisać osoby, które uchylają się od łożenia na dzieci do rejestrów dłużników Biur Informacji Gospodarczej. Wpis w BIG o zaległości obniża wiarygodność osoby prywatnej lub firmy, powoduje, że niemożliwe stają się np. zaciągnięcie kredytu, zakup telefonu na abonament, podpisanie umowy z operatorem telewizji kablowej. W przypadku firmy będzie mieć ona natomiast problem z nawiązaniem współpracy z nowym kontrahentem. Jednym z czterech takich BIG-ów działających w Polsce jest BIG InfoMonitor (instytucja pokrewna wobec BIK). W jego bazie wpisanych jest obecnie blisko 202 tys. osób niepłacących alimentów. Ich zaległości przekraczają 6,2 mld zł. To ogromna kwota.

Czy możemy określić, jaki w ogóle jest poziom płacenia alimentów?

Niestety, bardzo niski. Szacuje się, że tylko 16–17 proc. zobowiązanych regularnie płaci swoje alimenty. Zdecydowana większość więc nie uczestniczy w utrzymaniu swoich dzieci. I trzeba to nazwać po imieniu: to jest plaga społeczna, która dotyka nas wszystkich.

I nie można z tym nic zrobić?

Najwięcej mogą w tym zakresie zrobić samorządy i pracodawcy. Samorządy niepłacącym alimentów mogą nawet odbierać prawa jazdy, powinni ich także wpisywać do rejestrów dłużników Biur Informacji Gospodarczej. Często jednak tego nie robią, np. do BIG InfoMonitor na blisko 2500 istniejących w Polce gmin wciąż ponad 600 nie przekazuje danych o dłużnikach alimentacyjnych, choć jest to obowiązek prawny. Oczywiście gminy w różny sposób się tłumaczą, dlaczego tego nie robią. Jeśli jednak radykalnie tej kwestii nie rozwiążemy, liczba bezkarnych dłużników alimentacyjnych będzie rosnąć, a koszty tego będziemy ponosić wszyscy. Pobłażliwość dla dłużników alimentacyjnych niestety jest powszechna. Na rękę idzie im wielu pracodawców, zatrudniają ich na czarno, wypłacają całe wynagrodzenie lub jego część „pod stołem”, tak aby nie dało się ściągnąć zobowiązań wobec dzieci. W moim przekonaniu to postawa karygodna i aspołeczna (...).

Co to jest BIK?

BIK gromadzi dane o kredytach, zarówno spłaconych, jak i niespłaconych. Powstał na podstawie ustawy bankowej, która zezwalała bankom oraz izbom gospodarczym przy bankach założyć instytucję, która zajmuje się gromadzeniem tych danych bez pytania o zgodę obywatela. Banki raz w miesiącu informują BIK o tym, jak ich klienci (w tym także firmy) spłacają swoje zobowiązania bankowe, karty kredytowe, kredyt na samochód: kredyt hipoteczny czy pożyczkę gotówkową. Przekazują informację, jaki jest status danego rachunku kredytowego, tzn. czy dany kredyt albo limit na karcie został spłacony, czy spłaty odbywają się zgodnie z terminem zawartym w umowie kredytowej. Jeśli zaś nie, to ile dni mają opóźnienia, ewentualnie jakiej kwoty klient nie zwrócił w ogóle.

Baza BIK obejmuje 23 mln Polaków. Prawo do korzystania z tych danych ma każdy bank i każdy SKOK, pod warunkiem że jest to związane z jakąś czynnością bankową. Jest także grupa instytucji i urzędów upoważnionych, jak prokuratura, komornicy, sądy, służby specjalne, które mogą korzystać z informacji BIK. Natomiast osoba prywatna, jeśli potwierdzi swoją tożsamość i wyrazi wolę otrzymania raportu o sobie, może raz na sześć miesięcy dostać taki raport bezpłatnie. W raporcie wyszczególniony jest każdy kredyt, każda rata, a także informacja, kto o daną osobę pytał, kto o niej raportuje. Jest to usługa bezpłatna, najlepiej zamówić ją drogą internetową.

Każdy obywatel, który ma kredyt, w BIK może otrzymać odpłatnie także tzw. scoring. Jest to metoda oceny wiarygodności kredytowej klientów indywidualnych wyrażana punktowo. Im więcej punktów ma scoring, tym lepiej dla klienta. Jego podstawą jest historia kredytowa. Metoda oceny na pierwszym miejscu stawia nie zasobność portfela czy wielkość kredytów, lecz moralność płatniczą, czyli punktualne spłacanie zobowiązań kredytowych. Wysoka ocena może pomóc w staraniach o znacznie większy kredyt niż te spłacane wcześniej.