Sprawa Marszałka

Andrzej Grajewski

GN 05/2016 |

publikacja 28.01.2016 00:15

Pytanie o sposób prowadzenia badań historycznych wróciło za sprawą publikacji Sławomira Cenckiewicza o Wiesławie Chrzanowskim, która wywołała protesty różnych środowisk.

Sprawa Marszałka Jakub Szymczuk /foto gość

Obszerny, liczący 164 strony, artykuł Sławomira Cenckiewicza pt. „Od »Emila« do »Pertexa«. Wiesław Chrzanowski (1923–2012) w aktach bezpieki” ukazał się w książce pt. „Konfidenci” (Editions Spotkania 2015) poświęconej lustracji. Tekst wywołał protesty różnych środowisk, przede wszystkim byłych działaczy Ruchu Młodej Polski. Jeden z listów otwartych, sygnowany m.in. przez Aleksandra Halla, był publikowany w „Gazecie Wyborczej”. Drugi powstał wokół posła Marka Jurka i przed tygodniem ukazał się na łamach „Gościa”.

Obydwa wyrażają oburzenie z powodu umieszczenia artykułu o marszałku Chrzanowskim w książce pod tytułem sugerującym, że dotyczy on także lidera ruchu chrześcijańsko-narodowego. Podzielam oburzenie z powodu umieszczenia twarzy marszałka Chrzanowskiego na okładce tej książki, wśród komunistycznych aparatczyków i oczywistych agentów, m.in. gen. Jaruzelskiego, oraz obraźliwego dla pamięci marszałka tytułu tej książki. Tekst Cenckiewicza nie wpisuje się jednak w ten sposób opowiadania o sprawie Chrzanowskiego. To rozprawa opisująca różne fazy kontaktów Wiesława Chrzanowskiego z organami bezpieczeństwa PRL. Co nie znaczy, że zgadzam się ze wszystkimi wnioskami Cenckiewicza oraz sposobem argumentacji, a zwłaszcza ostatnią częścią jego publikacji.

Zawarta jest w niej sugestia, że dawne uwikłania z czasów PRL miały wpływ na zachowawczą postawę Chrzanowskiego w III Rzeczypospolitej. Mam zastrzeżenia również do tytułu artykułu. Choć formalnie poprawny, w sposób sugestywny sprowadza biografię Chrzanowskiego wyłącznie do dokumentów wytworzonych przez bezpiekę. Czy można biografię żołnierza Polski Walczącej i powstania warszawskiego, niezłomnego więźnia politycznego w czasach stalinowskich, bliskiego współpracownika prymasów Wyszyńskiego i Glempa, wychowawcę całego pokolenia opozycji, wreszcie autora statutu „Solidarności” i Niezależnego Zrzeszenia Studentów zamknąć w ramach pseudonimów operacyjnych nadanych mu przez bezpiekę? Cenckiewicz odpowie, że nie pisał biografii marszałka, lecz zajmował się kwestią jego relacji z SB. Czy jednak ograniczenie pola badawczego do dokumentów wytworzonych przez bezpiekę umożliwia ustalenie prawdy o człowieku?

Gra bez konsekwencji

Cenckiewicz analizuje kolejne etapy konfrontacji lub kontaktów Chrzanowskiego z bezpieką. Najmniej wątpliwości budzi okres pierwszy, powojenny. Jako działacz podziemnego Stronnictwa Narodowego Chrzanowski w maju 1946 r. został aresztowany. W czasie przesłuchania podpisał zobowiązanie do współpracy z UB i przyjął pseudonim „Emil”. Bezpieka oczekiwała, że po zwolnieniu z aresztu pomoże jej w rozpracowaniu narodowej konspiracji. Dzięki temu odzyskał wolność i natychmiast powiadomił swoich przełożonych z konspiracji o tym wydarzeniu. Żadnej współpracy z bezpieką nigdy nie podjął. Uciekł z Warszawy i próbował przedostać się na Zachód. Kiedy nic z tego nie wyszło, zdecydował się na ujawnienie w ramach amnestii w 1947 roku. W listopadzie 1948 r. został ponownie aresztowany, przeszedł brutalne śledztwo, nikogo nie wydał, otrzymał wyrok 8 lat więzienia, który odsiedział we Wronkach i Rawiczu, skąd zwolniono go po 6 latach. W roku 1956 został zrehabilitowany. Podsumowując ten epizod, Cenckiewcz podkreśla, że Chrzanowski nie dał się złamać. Sprawa operacyjna „Emil” „stała się jedynie elementem gry o własne życie i bezpieczeństwo kolegów. Grą bez żadnych konsekwencji”.

„Spółdzielca”

Wolność nie oznaczała dla Chrzanowskiego powrotu do normalności. W PRL był stygmatyzowany i prześladowany. Znakomity prawnik przez wiele lat nie mógł zostać adwokatem, długo blokowano jego karierę naukową. Znalazł zatrudnienie jako pomocnik radcy prawnego w spółdzielniach spożywców, a później w Centralnym Związku Spółdzielni Budownictwa Mieszkaniowego. Politycznie w latach 60. nie działał. Był wówczas inwigilowany jako figurant „Mecenas”. To zmieniło się w październiku 1973 r., kiedy został wezwany do Komendy Stołecznej MO. Rozmowę z nim przeprowadził kpt. Tadeusz Szlubowski z SB. Zapoczątkowała ona ciąg spotkań, które esbecja nazwała dialogiem operacyjnym. Chrzanowski godzi się na te spotkania, choć organizowane są już nie na komendzie, ale w kawiarni. Podkreśla, że nie zgadza się na bycie konfidentem, ale także nie odmawia rozmów o swoich kolegach. Po kolejnym spotkaniu Szlubowski wnioskuje, aby zarejestrować Chrzanowskiego jako tajnego współpracownika o pseudonimie „Spółdzielca”. Wcześniej był to pseudonim jego rozpracowania, prowadzonego w ramach kwestionariusza ewidencyjnego.

Chrzanowski nic o tym nie wie, na nic nie wyraża zgody, niczego nie podpisuje. Nie ma także wpływu na kształt raportów, jakie Szlubowski pisze po ich spotkaniach. Jednocześnie musiał mieć świadomość, że decydując się na nieformalne spotkania z bezpieką, w jakimś sensie przyjmuje ich reguły gry. Ten element będzie później podnosił sędzia Krzysztof Kauba, zastępca rzecznika interesu publicznego, który zakwestionował decyzję sądu (1999 r.), iż startując w wyborach do Senatu w 1997 r., Chrzanowski podpisał prawdziwe oświadczenie lustracyjne, że nie był tajnym współpracownikiem bezpieki. Kauba apelację przegrał (2000 r.), ale cytowane przez Cenckiewicza jego wystąpienie stanowi logiczną i spójną interpretację dokumentów analizowanych w trakcie tego postępowania. Dodam, że jest to interpretacja idąca dalej aniżeli osąd Cenckiewicza.

Opisując okres zarejestrowania Chrzanowskiego jako „Spółdzielcy” (1974–1976), wyraża bowiem opinię, że pomimo iż nie ustrzegł się błędów w kontaktach z bezpieką, okazał się „poważniejszym wyzwaniem dla SB niż jego przyjaciele i koledzy”. Jednocześnie przypomina, że w tym samym okresie Chrzanowski otrzymał paszport, obronił habilitację i mógł ustabilizować swoją pozycję zawodową. Wszystko to, zdaniem autora tekstu, sprzyjało ewolucji poglądów Chrzanowskiego, a PRL stawał się dla niego powoli „państwem polskim”. Wydaje mi się, że jest to sugestia zdecydowanie na wyrost. W każdym razie nie jest to oskarżenie o agenturalność czy donosicielstwo. Opis tej sytuacji znajduje się także w monografii Romana Graczyka. „Esbek w zawoalowanej formie zaproponował Chrzanowskiemu współpracę, a Chrzanowski, zapewne próbując go przechytrzyć, werbalnie na to przystał. A co najmniej jego odpowiedź mogła być interpretowana jako zgoda” – pisze Graczyk. „(…) Wpis w ewidencji określający Chrzanowskiego jako tajnego współpracownika był więc z punktu widzenia procedur i biurokratycznej pragmatyki – uzasadniony. Czy z tego wynika, że Chrzanowski współpracował? Nie”.

Świadectwo esbeka

Najciekawszy w tekście Cenckiewicza jest ostatni fragment, poświęcony zainteresowaniu osobą Chrzanowskiego cywilnego wywiadu PRL. Analizuje niepublikowane wcześniej dokumenty Departamentu I MSW, który zarejestrował Chrzanowskiego w kategorii rozpracowania operacyjnego o kryptonimie „Pertex”. Jego dokumentacja została zniszczona w 1989 roku. Zachowało się jedynie kilka raportów ze źródła „Pertex”, a później także „Ekspert” oraz „Ekspert C”. Opisywane są w nich rozmowy z udziałem Chrzanowskiego m.in. w środowisku Ruchu Młodej Polski. Cenckiewicz podkreśla, że występujące w tej dokumentacji sformułowanie „źródło” nie musi, choć może być traktowane jako „osobowe źródło informacji”. Wszystko jest mało konkretne, wyrwane z szerszego kontekstu. W związku z tym Cenckiewicz pisze: „Trudno więc przyjąć za pewnik – opierając na lekturze odnalezionych dokumentów, że są one efektem konfidencjonalnych relacji Wiesława Chrzanowskiego z wywiadem.

Czym zatem one są? Efektem kalkulacji, politycznej gry i jakichś relacji Chrzanowskiego z kimś z tajnych służb? Pokłosiem osobistych kontaktów i rozmów Chrzanowskiego z gen. Kiszczakiem, na polecenie którego wywiad miał je w sekrecie utrwalać za pomocą techniki operacyjnej?”. Gdyby ograniczył się do tych, daleko idących supozycji, nie protestowałbym. Idzie jednak dalej. Jako integralną część swego artykułu zamieszcza opinię płk. Piotra Wrońskiego, byłego funkcjonariusza Wydziału XI Departamentu I, który nie przedstawiając żadnych dowodów, twierdzi: „Na podstawie moich doświadczeń pozwolę sobie stwierdzić, iż profesor Chrzanowski świadomie współpracował z SB”. Wcześniej Cenckiewicz dezawuuje opinie byłych funkcjonariuszy SB, świadczących na korzyść Chrzanowskiego. Inną miarę stosuje wobec opinii Wrońskiego. Pozostawia ją bez komentarza, choć dalej przekonuje, że nie można wyciągać z tej dokumentacji „jakichkolwiek kategorycznych wniosków”. Wroński jednak je wyciągnął! Cenckiewicz słusznie postuluje otwarcie zbioru zastrzeżonego w IPN, sugerując, że być może tam znajdą się dokumenty pomocne dla dalszych badań źródła „Pertex”. Póki jednak ich nie ma, twierdzenie Wrońskiego jest kalumnią rzuconą na człowieka prawego. Tym bardziej haniebną, że on już na nią nie może odpowiedzieć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.