Sąd nad III RP

Bogumił Łoziński


GN 10/2016 |

publikacja 03.03.2016 00:15

Historii III RP nie da się napisać od nowa. Trzeba ją tworzyć dalej, co nie oznacza, że nie należy badać okoliczności jej powstania.


Okrągły Stół jako bezkrwawy sposób obalenia komunizmu był dobrym rozwiązaniem, ale po zwycięstwie w wyborach 4 czerwca do głosu doszła grupa Geremka i zahamowała szybkie przemiany WOJTEK LASKI /EAST NEWS Okrągły Stół jako bezkrwawy sposób obalenia komunizmu był dobrym rozwiązaniem, ale po zwycięstwie w wyborach 4 czerwca do głosu doszła grupa Geremka i zahamowała szybkie przemiany

Ujawnienie materiałów pokazujących współpracę Lecha Wałęsy z SB, które przechowywał w swoim domu Czesław Kiszczak, wywołało nową odsłonę sporu o genezę 
III Rzeczypospolitej. Krytycy transformacji uważają, że sprawa „Bolka” to kolejny dowód na to, że doszło do zmowy komunistów z lewicową opozycją pod nadzorem SB. Środowiska opozycji, które brały udział w negocjacjach z komunistami, zdecydowanie zaprzeczają, jakoby doszło do jakiegoś tajnego porozumienia. – Okoliczności wymagały ostrożności, komuniści w każdej chwili mogli zerwać porozumienie – mówi uczestnik tamtych rozmów Henryk Wujec. Nie jest to tylko spór historyczny, gdyż już w pierwszych latach wolności doszło do ostrych konfliktów politycznych o kształt Polski między obozem „Okrągłego Stołu” a niepodległościową prawicą. Ten spór trwa do dziś. Problem ma głębszy wymiar – sposób transformacji podważył etyczne podstawy życia społecznego. 


Wokół Okrągłego Stołu


Spór ogniskuje się wokół Okrągłego Stołu. Według krytyków 
III RP układ z komunistami polegał na tym, że dostali oni gwarancję bezkarności za dopuszczenie do władzy części opozycji. Stawiana jest też teza, że ugodowa postawa solidarnościowej lewicy wynikała także z tego, że na niektórych jej przedstawicieli SB miała „haki” albo że byli wskazani oni przez komunistów jako skłonni pójść na daleko idące kompromisy.
Inicjatywa rozmów z opozycją wyszła od gen. Wojciecha Jaruzelskiego, a realizował ją ówczesny szef MSW gen. Czesław Kiszczak. Pod koniec lat 80. komuniści uznali, że ich możliwości rządzenia Polską wyczerpały się. Od sierpnia 1988 r. w całym kraju nasilały się protesty społeczne, na które nakładał się kryzys gospodarczy. Rząd nie był w stanie z tymi problemami sobie poradzić. Po wstępnych rozmowach w Magdalence w lutym 1989 r. zaczęły się negocjacje przy Okrągłym Stole, które doprowadziły do częściowo wolnych wyborów 4 czerwca, powstania rządu Tadeusza Mazowieckiego i odsunięcia od władzy komunistów.

Dla obozu III RP symbolem odzyskania wolności stał się Lech Wałęsa, który nie tylko przewodził pierwszej „Solidarności”, ale także stał na czele opozycji przy Okrągłym Stole. 
Procesy, które zaszły po wyborach 4 czerwca, pokazują nie tylko daleko idące współdziałanie ówczesnej władzy z komunistami, ale wprost zezwolenie na działania pozwalające ustępującej ekipie wyjść z transformacji bez szwanku, a nawet z korzyściami materialnymi. Rząd Mazowieckiego nie przeprowadził dekomunizacji i lustracji, zbrodniarze PRL nie zostali postawieni przed sądem i rozliczeni, wymiar sprawiedliwości nie przeszedł weryfikacji, komunistyczna nomenklatura przejęła część majątku publicznego, archiwa służb specjalnych były palone i rozkradane.


Solidarnościowa lewica


Kluczem do zrozumienia tych zjawisk jest skład solidarnościowych przedstawicieli przy Okrągłym Stole. – Byli tam ludzie, na których SB mogła coś mieć. Kiszczak z Jaruzelskim dawali sygnały, że posiadają takie materiały i mogą je wykorzystać – ocenia historyk prof. Jan Żaryn. – Wśród uczestników Okrągłego Stołu dominowali ludzie opozycji bliscy ideowo władzy – dodaje. Uczestnicy rozmów w Magdalence i przy Okrągłym Stole podkreślają, że stronę solidarnościową zdominowali przedstawiciele laickiej lewicy z Wałęsą, który był przez nich sterowany. – Największy wpływ na przebieg rozmów i ustalenia mieli Jacek Kuroń, Adam Michnik czy Bronisław Geremek – przyznaje uczestnik tamtych wydarzeń Mieczysław Gil. O jego udział w obradach upomnieli się w liście do Wałęsy związkowcy z Nowej Huty.

Na bliskość ideową jako kryterium dopuszczenia do Okrągłego Stołu wskazują materiały tajnych służb. Kilka lat temu ujawniono stenogramy rozmów z końca lat 80., w których Kuroń negocjował z SB, kto jest konstruktywną opozycją, a kto nie. 
Działacz Wolnych Związków Zawodowych i krytyk Lecha Wałęsy Krzysztof Wyszkowski dotarł w IPN do teczki SB pt. „Komitet Obywatelski przy przewodniczącym NSZZ Solidarność”. To właśnie ludzie z tego gremium dominowali przy Okrągłym Stole, a potem byli kandydatami opozycji w wyborach 4 czerwca. We wspomnianej teczce znajduje się lista członków Komitetu sporządzona jeszcze przed Okrągłym Stołem. Obok niektórych nazwisk widnieją adnotacje, że służby posiadają na ich temat jakieś materiały, oraz informacja, jaką mają orientację polityczną (np. popierający KOR). Nazwiska opatrzone są oceną esbeków, czy z daną osobą można rozmawiać. Przy większości jest uwaga, że można. – To byli ludzie wyselekcjonowani przez Kuronia, Michnika i Geremka. Nie osoby wyłonione w jakichś wyborach, nie elita „Solidarności”, lecz ludzie, o których wiadomo było, że pójdą na porozumienie z komunistami – mówi Wyszkowski. 


Władza dla elit


Istnieniu układu między grupą Geremka a komunistycznymi generałami przy Okrągłym Stole zaprzeczają jego uczestnicy. – Koncepcja, że zawarliśmy jakieś tajne porozumienie z komunistami, to fikcja – twierdzi Henryk Wujec, bliski współpracownik Geremka. Zwraca uwagę, że wszystkie ustalenia były spisywane i przedstawiane w zespołach roboczych do dyskusji. Te słowa potwierdza M. Gil, do niedawna senator PiS. Wujec zwraca uwagę, że w rozmowach w Magdalence brał udział Lech Kaczyński, a przy Okrągłym Stole były osoby spoza laickiej lewicy, jak Jan Olszewski, Władysław Siła-Nowicki czy Jarosław Kaczyński. „Akuszerami” rozmów byli przedstawiciele Kościoła. Zdaniem Wyszkowskiego oni musieli być zaproszeni, aby negocjacje były wiarygodne.


Większość naszych rozmówców uważa, że Okrągły Stół jako pokojowy, bezkrwawy sposób obalenia komunizmu był dobrym rozwiązaniem, ale po wielkim zwycięstwie w wyborach 4 czerwca należało iść dalej. Wtedy do głosu doszła grupa Geremka i zahamowała szybkie przemiany. W wyniku porozumienia z komunistami powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego, w którym strona solidarnościowa była zdominowana przez laicką lewicę. Według historyka prof. Wojciecha Roszkowskiego porozumienie tych stron było procesem polegającym na realizacji określonej wizji politycznej. – To była koncepcja rządów elitarnych. Przedstawiciele strony solidarnościowej w rządzie uważali, że udział we władzy należy się tylko wybranym, tę elitę należy lansować i nie dopuszczać do niej za dużo ludzi z zewnątrz. Ponieważ komuniści podzielili się z nimi władzą, oni byli wobec nich lojalni. Laickiej lewicy zależało na sprawowaniu władzy, a nie na szybkiej demokratyzacji Polski. Dla Kuronia czy Michnika przeciętny Polak śmierdział wiochą, katolickim Kościołem, kruchtą. Trochę się go brzydzili, trochę bali, nie chcieli go – diagnozuje historyk. Podobne tezy stawia prof. Żaryn.

– Pod szyldem „Solidarności” grupa Geremka chciała zatrzymać proces demokratyzacji i nie oddawać władzy – ocenia. 
Polityki rządu Mazowieckiego broni Wujec. – W Polsce stacjonowało 250 tys. żołnierzy radzieckich, komuniści wciąż mieli w ręku wojsko i służby specjalne. Groźba, że zerwą porozumienie i na przykład wprowadzą stan wojenny, była realna. Poza tym chcieliśmy w pierwszej kolejności dokonać zmian gospodarczych – tłumaczy. Inny uczestnik Okrągłego Stołu, prof. Adam Strzembosz, który w rządzie Mazowieckiego był wiceministrem, przyznaje, że na wielu stanowiskach byli ludzie uwikłani, politycy PZPR, a wicepremierem gen. Kiszczak. – Ale bez nich nie powstałby rząd. Uczestniczyłem w posiedzeniach Rady Ministrów i widziałem, jak Mazowiecki całymi godzinami pertraktował ze stroną komunistyczną, żeby na różne rzeczy się zgodziła. To był bardzo trudny układ. W tym okresie kompromis był niezbędny – przekonuje. 
Problem zawarcia „układu” nie dotyczy Okrągłego Stołu, lecz tego, co działo się po wyborach 4 czerwca. Argumenty Wujca czy prof. Strzembosza można uznać za trafne tylko w pierwszym okresie nowego rządu. Pod koniec 1990 r., gdy już nie było zagrożenia radziecką interwencją, trzeba było dokończyć przemiany, m.in. rozliczając komunistów. 


Prawda i sprawiedliwość


Do tej pory w historii ostatnich 27 lat dominował nurt, w którym III RP jawiła się jako państwo powstałe dzięki bezkrwawej, pokojowej transformacji. Tezy prawej strony o udziale w tym procesie służb specjalnych czy zdradzie elit były przez mainstream wyśmiewane. Po ujawnieniu takich dokumentów jak te z domu Kiszczaka owe tezy zyskują argumenty, które są trudne do zbicia. Nie chodzi o pisanie historii od nowa, lecz o jej głębsze poznawanie, odkrywanie dowodów, bardziej obiektywny opis zjawisk. – Układ Okrągłego Stołu to legenda, mit. Teraz okazuje się, że to nie było takie czyste – mówi Kornel Morawiecki, który jako twórca i lider Solidarności Walczącej odmówił wzięcia udziału w Okrągłym Stole, bo uważał, że komunizm trzeba całkowicie obalić.
W historii III RP dominowały rządy postsolidarnościowej lewicy i postkomunistów, które porozumiały się w 1989 roku. To one przez lata tworzyły elity III RP. Rząd Beaty Szydło jest przez to środowisko ostro atakowany, gdyż chce wymiany elit, odsunięcia od władzy i przywilejów beneficjentów układu z 1989 roku. 
Oceniając początki III RP, trzeba zwrócić uwagę być może na najważniejszy negatywny skutek tego procesu. – Sposób transformacji, w imię celów politycznych, doprowadził do odrzucenia prawdy i sprawiedliwości, a to są etyczne fundamenty porządku politycznego. Wprowadzano zasadę, że milczymy o przeszłości, że sprawiedliwość jest mało istotna, może być zawieszana, brana w nawias – podkreśla filozof polityki prof. Zbigniew Stawrowski. Konsekwencją takiej postawy jest relatywizm etyczny, zrównanie zła z dobrem, kata z ofiarą. Dyskusja o początkach III RP może pomóc uwolnić się od tych patologii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.