Regulamin zabijania

Jakub Jałowiczor


GN 12/2016 |

publikacja 17.03.2016 00:15

Tom Mortier dowiedział się o eutanazji matki dopiero wtedy, gdy poproszono go o dokonanie formalności w kostnicy. Teraz walczy o swoje prawa przed europejskim trybunałem. W Belgii, skąd pochodzi, od 2002 r. zabito ponad 8 tys. chorych ludzi.


64-letnia Godelieva de Troyer została poddana eutanazji, ponieważ cierpiała na… depresję CNW Group/Coalition of Physicians for Social Justice/East News 64-letnia Godelieva de Troyer została poddana eutanazji, ponieważ cierpiała na… depresję

W Belgii dokonano eutanazji kobiety, która była niezadowolona z operacji zmiany płci, oraz bliźniaków, którym groziła ślepota. Zgodę na pozbawienie życia wywalczyła także 24-latka, która była fizycznie zdrowa, ale cierpiała z powodu depresji. W podobnej sytuacji była matka Toma Mortiera, 64-letnia Godelieva de Troyer. W jej przypadku lekarz przeprowadzający eutanazję złamał nawet skrajnie liberalne belgijskie prawo. Zastanawiające było na przykład to, że kilka tygodni przed uśmierceniem pacjentka wpłaciła pieniądze na konto prowadzonej przez niego fundacji. Mimo to sprawa przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka od roku nie może ruszyć. 


Proszę zabrać zwłoki


Tom Mortier ma dziś 39 lat. Jest doktorem chemii i wykładowcą na uniwersytecie w Leuven. Jak mówi, w przeszłości nie interesował się zbytnio tematem eutanazji. Uważał, że skoro ludzie chcą umrzeć, to jest to ich sprawa. W kwietniu 2012 r. niespodziewanie zatelefonowano do niego z kostnicy z prośbą o dopełnienie formalności. Okazało się, że dzień wcześniej jego matka dostała śmiertelny zastrzyk. Syn o niczym nie wiedział. E-mail, w którym matka tłumaczyła swoje powody, odebrał już po fakcie. Prawdopodobnie urządzenie było zaprogramowane tak, by poczta została wysłana już po śmierci kobiety. W domu matki Tom Mortier znalazł szkic listu pożegnalnego. Godelieva de Troyer od lat zmagała się z depresją. W końcu postanowiła umrzeć. Zgłosiła się do Wima Distelmansa. To onkolog i założyciel organizacji Life End Information Forum promującej eutanazję. Sam wielokrotnie ją przeprowadzał. Prawdopodobnie pozbawił życia ponad tysiąc osób. Zasłynął także organizowaniem wycieczek do Auschwitz. Twierdził, że są „inspirujące”. 


Distelmans odesłał Godelievę de Troyer do znajomej psychiatry Lieve Thienpont, która wyraziła zgodę na eutanazję. Przepisy belgijskie wymagają, by wniosek o uśmiercenie zaakceptowało trzech niezależnych lekarzy, więc pacjentka odwiedziła trzech kolejnych psychiatrów. Dwóch z nich uznało, że eutanazji nie należy przeprowadzać, a trzeci – że jest na to za wcześnie, bo wciąż istnieje możliwość leczenia. Matka Toma Mortiera wpłaciła 2,5 tys. euro na konto Life End Information Forum. Wim Distelmans uznał jej wniosek za słuszny i kilka tygodni po otrzymaniu przelewu podał pacjentce zastrzyk z trucizną. 


Distelmans oceni Distelmansa


Niecały miesiąc po śmierci matki Tom Mortier spotkał się z Wimem Distelmansem. 
– Zabił pan moją matkę – powiedział do niego. Przeczytał też fragmenty listów pożegnalnych. Jak opowiada tygodnikowi „New Yorker” kolega Mortiera, który był obecny przy rozmowie, onkolog był niewzruszony. Stwierdził, że Godelieva de Troyer „absolutnie życzyła sobie” umrzeć, a po pewnym czasie uznał, że nie ma o czym rozmawiać z Mortierem, i pożegnał się. Tom Mortier zgłosił sprawę eutanazji matki w stowarzyszeniu medycznym, a potem w prokuraturze. Gdy żadna z tych instytucji nie odpowiedziała, skierował się do Strasburga. W skardze napisano, że Belgia naruszyła prawo Godelievy de Troyer do życia oraz prawo jej syna do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego.
Jak mówi Ewelina Ochab, prawniczka z organizacji Alliance Defending Freedom, pomagającej Tomowi Mortierowi, w jego sprawie mogło dojść do złamania sześciu zasad prawnych. – Po pierwsze, pan Mortier powinien był zostać poinformowany przed dokonaniem eutanazji, bo to obowiązek prawny – tłumaczy Ewelina Ochab. – Po drugie, eutanazja powinna zostać zatwierdzona przez trzech lekarzy, a nie dwóch. 
Zdaniem prawników z ADF lekarze wydający zgodę nie byli niezależni, bo dobrze się znali. Lieve Thienpont należy do stowarzyszenia założonego przez Distelmansa. Kolejny zarzut to niezbadanie historii choroby. Z dokumentacji wynika, że pacjentka brała dwa lekarstwa psychiatryczne, których skutkiem ubocznym może być pojawienie się myśli samobójczych. – Wim Distelmans nie jest psychiatrą, więc ocena tych leków jest poza jego kompetencjami, ale dr Thienpont powinna była zbadać, jakie substancje zażywała pacjentka – zwraca uwagę Ewelina Ochab. Jeszcze jednym zastrzeżeniem jest konflikt interesów. Skoro fundacja Wima Distelmansa przyjęła pieniądze od Godelievy de Troyer, to niezależność lekarza jest wątpliwa. I ostatnie naruszenie prawa – eutanazja nie została zgłoszona odpowiedniej 16-osobowej komisji, która powinna ocenić, czy wszystko odbyło się zgodnie z prawem.

– To oczywiście robi się po fakcie, ale trzeba wysłać dokumentację pokazującą, na jaką chorobę pacjent cierpiał, jaką terapię zastosowano i dlaczego ona nie skutkowała. Trzeba też podać informację, którzy lekarze zatwierdzili eutanazję. Skoro eutanazja nie została zarejestrowana, to komisja nie miała możliwości oceny – wyjaśnia Ewelina Ochab.
Można jednak mieć wątpliwości, czy komisja mogłaby rzetelnie ocenić zdarzenie, ponieważ jej szefem jest Wim Distelmans. 
Europejski Trybunał Praw Człowieka może zacząć działać dopiero wtedy, kiedy zakończone będą wszystkie działania prawne w Belgii. Tymczasem tamtejsza prokuratura formalnie wciąż bada sprawę. Nic z tego jednak nie wynika. Jedyna informacja, jaką dostali prawnicy Toma Mortiera, to ta, że prace trwają. Nie jest wyznaczony żaden termin, do którego trzeba zakończyć działania. 


Postęp


Eutanazja jest w Belgii legalna od 2002 roku. Od tego czasu zgodnie z prawem zabito w szpitalach ponad 8 tys. osób. Tylko w 2015 r. odnotowano 2021 przypadków eutanazji. Według danych belgijskich obrońców życia zaledwie 5 proc. wniosków jest odrzucanych. Częściej zdarza się, że pacjent sam wycofa pismo albo umrze, zanim dostanie odpowiedź. Zgodę na śmierć dostaje 48 proc. wnioskodawców. Liczba eutanazji rośnie z roku na rok. W 2011 r. śmierć z rąk lekarzy poniosły 1133 osoby. Belgijskie prawo dotyczące uśmiercania chorych jest najbardziej liberalne na świecie. Od 2014 r. można tam pozbawić życia nawet dziecko. Podczas gdy w sąsiedniej Holandii granica wieku wynosi 12 lat, w Belgii w ogóle nie ma ograniczenia. Według oficjalnych danych eutanazja nieletniego jeszcze się nie zdarzyła, ale portal lifesitenews.com donosił, że podobne przypadki mają miejsce, jednak nie są odnotowywane. W ostatnich latach było też kilka głośnych przypadków uśmiercania osób, które nie były nieuleczalnie chore i nie cierpiały fizycznego bólu.

W grudniu 2014 r. eutanazji poddano dwóch braci bliźniaków z miejscowości Putte. 45-letni Marc i Eddy Verbessemowie byli głuchoniemi. Wniosek o śmiertelny zastrzyk złożyli, kiedy dowiedzieli się, że grozi im także ślepota. Eutanazję przeprowadzono w szpitalu uniwersyteckim w Brukseli. 
W ubiegłym roku o śmierć poprosiła 24-letnia Emily z Brugii cierpiąca na depresję. – Życie nie jest dla mnie – tłumaczyła. Lekarze udzielili zgody na podanie trucizny. Kobieta nagrała film, w którym opowiada o swoim cierpieniu. – Kiedy obejrzycie ten dokument, mnie już tu nie będzie – mówi Emily w nagraniu, które do dziś można znaleźć w internecie. Jednak w ostatniej chwili 24-latka zmieniła zdanie i cofnęła wniosek.


Światełko w tunelu


Przypadek Emily stał się argumentem dla przeciwników zabijania chorych. W ubiegłym roku 65 profesorów psychologii i psychiatrii napisało list otwarty, w którym krytykuje praktykę pozbawiania życia osób z zaburzeniami psychicznymi. Takich zabójstw jest ok. 50–60 rocznie. „Jesteśmy zaniepokojeni rosnącą popularnością eutanazji ze względu na samo cierpienie psychiczne” – piszą. Podkreślają, że choć tego rodzaju ból jest realny, to nie da się go obiektywnie ocenić. Obrońców życia zmobilizowały także plany zalegalizowania uśmiercania dzieci. Król Filip I dostał sygnowaną przez 200 tys. osób petycję z prośbą o to, by nie podpisywał zezwalającej na to ustawy. Mimo to zaakceptował uchwalone przez parlament prawo. Ruch przeciwko eutanazji ciągle jest słaby, a wielu Belgów podchodzi do sprawy w taki sposób jak Tom Mortier, zanim sam się z nią zetknął. Aktywni są też zwolennicy zniesienia istniejących ograniczeń. 
– Kiedy eutanazja jest zalegalizowana, nie można jej kontrolować – mówi Ewelina Ochab. – Zaczyna się od nieuleczalnych chorób i wielkiego cierpienia. A potem przypadków, kiedy wolno ją przeprowadzić, jest coraz więcej. Państwo powinno skupić się na opiece paliatywnej, leczyć pacjentów, a nie zabijać. Powinno być obrońcą życia, a nie agentem śmierci.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.