Tamtego miasta już nie ma

Maciej Kalbarczyk

GN 20/2016 |

publikacja 12.05.2016 00:00

Pozostał po nich cmentarz, kilka zrekonstruowanych budynków i strzępy opowieści. W mieście nadal czuć ich obecność: z głośników sączy się muzyka klezmerska, a na Małym Rynku można kupić portret Żyda z pieniążkiem. Na szczęście.

Rynek stracił funkcję typowo handlową, na straganach można znaleźć przede wszystkim pamiątki oferowane licznym turystom. Michał Klag /REPORTER/east news Rynek stracił funkcję typowo handlową, na straganach można znaleźć przede wszystkim pamiątki oferowane licznym turystom.

Tak wspominał atmosferę Dużego Rynku lat 20. Konrad Bielski: „Szczupli, brodaci Żydzi zaczepiali przechodniów, prawie przemocą wciągali do sklepów i tam wykładali na ladę cały towar, zachwalając go cudną śpiewną mową, jakąś niebywałą mieszaniną wschodu i zachodu: pieśni Hafiza i baroku pana Paska”. Tamtego miasta już nie ma. Żydów zastąpiły namawiające do wróżb Cyganki oraz zabawiający przechodniów artyści. Rynek stracił funkcję typowo handlową, a głównym źródłem utrzymania mieszkańców tego zaledwie 5-tysięcznego miasteczka stała się turystyka. W weekend majowy tłok jest niesamowity: małżeństwa z dziećmi, studenci i emeryci walczą o miejsca w ciasnych knajpkach. Siedzący na murku gitarzysta gra „Black Magic Woman”, a parę metrów dalej klown misternie tworzy z baloników jednorożca dla nieśmiałej dziewczynki. Co jakiś czas przejeżdża dorożka, a z górującego nad rynkiem kościoła farnego wychodzi właśnie para nowożeńców. Wokół podniszczone renesansowe kamienice. Wkrótce zobaczymy je na zdjęciach w budynku dawnej synagogi. Widać na nich nastoletnich żydowskich chłopców. Ich krewni cały czas przyjeżdżają tutaj zobaczyć miasto swoich przodków.

Żydów przyciągnął do miasta rozwój handlu. Na przełomie XIX i XX w. aż do wybuchu II wojny światowej stanowili już ponad 50 proc. mieszkańców. Jak żyło im się z katolikami? Mieszkali co prawda w osobnej dzielnicy, ale w czasie zaborów nie obowiązywał wyraźny podział miasta na część katolicką i żydowską. – To były rzeczy płynne: kto kupi, kto sprzeda daną nieruchomość. Co istotne, nie zanotowano tutaj żadnego pogromu Żydów. Oczywiście, między sąsiadami bywały sprzeczki, ale ogólnie katolicy i Żydzi żyli ze sobą w zgodzie, robiąc razem interesy – wyjaśnia Adam Michalak.

Synagoga

Idąc z Dużego Rynku ul. Lubelską kierujemy się w stronę dawnej synagogi. Mijamy kilka galerii, zapuszczamy się w ciemne zakamarki podwórek. Dostrzegamy niepozorny budynek bożnicy. Odczytujemy napis: „Ku czci trzech tysięcy polskich obywateli żydowskiej narodowości, dawnych mieszkańców Kazimierza Dolnego, zamordowanych przez okupanta hitlerowskiego w czasie II wojny światowej”. Synagoga została kompletnie zniszczona w 1944 r., wcześniej była podpalana. Odbudowano ją po II wojnie światowej. Było już tutaj kino i kwiaciarnia. Kilka lat temu Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie urządziła w niej niewielką ekspozycję zdjęć Benedykta Jerzego Torysa. Przedstawiają one Żydów kazimierskich z lat 30. W muzealnej kawiarence serwuje się kawę i koszerne alkohole. Można tam również kupić książki, kosmetyki z minerałami z Morza Martwego, a nawet wynająć pokój gościnny. W Muzeum Historii Żydów Kazimierskich odbywa się wiele wydarzeń kulturalnych. – W sezonie organizowane są koncerty muzyki klezmerskiej, spektakle, wystawy. Co roku w sierpniu odbywa się także Pardes Festival – Spotkania z Kulturą Żydowską – wymienia Barbara Krupa, kierownik Muzeum. Latem oraz wczesną jesienią przyjeżdżają żydowskie wycieczki, głównie z Izraela, USA, Australii i Kanady. Nie mają jednak warunków, żeby odprawiać nabożeństwa w dawnej synagodze. Budynek od dawna nie pełni swojej pierwotnej funkcji. Dlaczego? – To miejsce zostało zbezczeszczone, więc nie może jej pełnić. Musiałoby zostać poddane różnym obrzędom religijnym, żeby znowu odbywały się tutaj modlitwy. Ale w Kazimierzu już nie ma Żydów – podkreśla Barbara Krupa. Obrzędów religijnych nie odprawia się także w budynku dawnej mykwy, znajdującej się po drugiej stronie rynku. Urządzono tam stołówkę szkoły zawodowej.

W 1942 r. wszyscy kazimierscy Żydzi zostali wyłapani przez Niemców i przeniesieni do obozów pracy. Stamtąd trafiali do obozów w Majdanku i Bełżcu. Uciec udało się nielicznym. – Właściwie wszyscy Żydzi z Kazimierza zostali zamordowani. Po wojnie wróciła tutaj zaledwie garstka, m.in. ci, którzy ukryli się w Związku Radzieckim (np. znany artysta Chaim Goldberg). Nie było nawet dziesięciu Żydów, by z powrotem założyć gminę – dodaje Adam Michalak.

Na Tyłach

Nad Małym Rynkiem góruje zrekonstruowany budynek Jatek. Kiedyś sprzedawano w nich mięso, obecnie mieści się tam pub z piwami regionalnymi. To centrum historycznej dzielnicy żydowskiej Na Tyłach. Jej zabudowa – w przeciwieństwie do pozostałych części miasta – była drewniana. Zgodnie z prawem Żydzi nie mogli stawiać murowanych budynków. Dopiero w 1771 r. pozwolił im na to król Stanisław August. W tym miejscu handluje się od kilkuset lat. Współcześnie to zwykły pchli targ, ale jest w nim coś wyjątkowego. Można tutaj znaleźć rzeźby, obrazy i inne wytwory małomiasteczkowej sztuki, która znajduje nabywców. Przeważają motywy żydowskie i chrześcijańskie, świadczące o tym, że miasto na zawsze zostało zespolone z tymi dwiema religiami. Czy potomkowie tutejszych Żydów odwiedzają Kazimierz? – Przyjeżdża głównie młodzież. Starzy nie chcą wracać, bo jakby zobaczyli swój dom, to pękłoby im serce. Boją się konfrontacji z przeszłością – ocenia pan Ryszard, jeden z miejscowych handlarzy.

Ściana płaczu

Pierwszy cmentarz żydowski powstał na końcu ul. Lubelskiej pod górą Sitarz. Został zdewastowany na początku II wojny światowej, a Żydów zmuszono do wyrwania macew i utwardzenia nimi drogi przy klasztorze. – Mój dziadek był malarzem. Przyjechał tutaj z prof. Pruszkowskim i został na stałe. W moim domu rodzinnym zachowała się o nim pewna historia. Gdy robotnicy mieli kłaść macewy, dziadek powiedział im mniej więcej tak: „Panowie, po co macie się katować i skuwać te wszystkie napisy. Odwróćcie je do dołu i kładźcie”. Tak też zrobili. Dzięki temu udało się je ocalić – opowiada Adam Michalak. Obecnie na terenie starego cmentarza znajduje się boisko szkolne.

Drugi cmentarz powstał na Czerniawach w 1851 r. Także i on został zdewastowany przez Niemców. Naziści dokonywali tam egzekucji Żydów i chrześcijan. W 1975 r. rozpoczęto żmudną pracę gromadzenia macew z obydwu cmentarzy, aby utworzyć z nich tzw. ścianę płaczu, która do dziś pozostaje głównym miejscem pamięci kazimierskich Żydów. Ich historia nadal kryje wiele zagadek, m.in. nie wiadomo dokładnie, ilu ocalało z Holocaustu. – Nie ma takich danych. To jest temat, który został całkowicie porzucony, a powinniśmy poświęcić mu lata rzetelnych badań – podsumowuje Adam Michalak.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.