Kesze w miejskiej dżungli

Justyna Liptak

publikacja 06.06.2016 06:00

– Chcesz pomóc? Jeśli tak, to policz ławki, a ja zajmę się prętami. Widzimy się za chwilę – mówi Michał i odchodzi.

Oliwa ma wiele tajemnic, ale dzięki geościeżce niektóre zostały odkryte. Justyna Liptak /Foto Gość Oliwa ma wiele tajemnic, ale dzięki geościeżce niektóre zostały odkryte.

Chłopak porusza się szybko, ale jednocześnie bardzo dyskretnie. Nie zwraca niczyjej uwagi. – I właśnie o to chodzi – aby pozostać niezauważonym, bo to pomaga zdobyć skrzynkę bez „spalenia” lokalizacji – mówi.


Michał zajmuje się geocachingiem (geokeszingiem), czyli jest takim współczesnym poszukiwaczem skarbów, których w Trójmieście nie brakuje. – W samym Gdańsku jest takich skrzynek (keszy) multum, każda z inną historią i w innym miejscu, ale łączy je wspólny element – logbook, czyli dzienniczek, w którym wpisuje się fakt odnalezienia kesza – wyjaśnia Michał.


Poszukiwacz zapewnia, że wystarczy dobrze się w wyznaczonym przez GPS miejscu rozejrzeć i można znaleźć prawdziwy „skarb”. – Współrzędne pokazują, że nasza skrzynka znajduje się niedaleko. Chodź, pokażę ci – gestem zachęca do wspólnych poszukiwań.


Tajemnicza dzielnica


– No i przyjrzyj się. Ta skrzynka jest praktycznie na widoku. To standardowy mikromagnetyk. Teraz wystarczy się już tylko wpisać i możemy szukać następnej – mówi Michał. Podjęty przez chłopaka kesz to część serii, czyli geościeżki o nazwie „Tajemnice Oliwy”.

– Pomysł zrealizowaliśmy z okazji 90. rocznicy przyłączenia naszej dzielnicy do Gdańska – wyjaśnia Tomasz Strug z Rady Dzielnicy Oliwa. Zrezygnowali jednak z pokazywania dobrze znanych, przewodnikowych atrakcji na rzecz miejsc interesujących, ale mniej oczywistych. I tak na oliwskiej ścieżce odnaleźć można dom Krzysztofa Klenczona czy Ireny Jarockiej, a także spotkać „Kondora w UFO”. Zwłaszcza ta ostatnia skrytka budzi sporo emocji. – Ten kesz to prawdziwy majstersztyk – mówi Michał.


Rada Dzielnicy Oliwa pomysłowe wykonanie skrzynek zawdzięcza Iwonie Rudzińskiej, keszerce z wieloletnim doświadczeniem. – Kiedy w 2007 r. podejmowałam swojego pierwszego kesza, skrytki w Trójmieście można było policzyć na palcach – mówi kobieta. W ciągu dwóch lat sama ukryła prawie 150 skrzynek, stąd przez innych keszerów okrzyknięta została „matką założycielką”. Nie jest rdzenną gdańszczanką, ale miasto i okolice zna bez wątpienia lepiej niż niejeden tubylec. – Zawsze lubiłam odkrywać nowe miejsca, a geocaching pozwolił mi te miejsca pokazać innym – mówi. Obecnie sama zrezygnowała z ukrywania skrzynek, bo woli korzystać z inwencji innych keszerów. – Trójmiasto ma do zaoferowania wiele ciekawych i bardzo pomysłowych keszy, po znalezieniu których uśmiech sam pojawia się na twarzy – dodaje.


Bo nie wszystkie skrzynki to „jedynie” wyprawa pod współrzędne. – Stopień trudności jest bardzo różny. Są takie, gdzie trzeba rozwiązać całe zadania matematyczne, rozszyfrować kod binarny albo znaleźć cyfry do wyliczenia współrzędnych – podkreśla pani Iwona. Geocaching oferuje wiele możliwości ukrycia skrzynek. Jednak najlepszy kesz to taki, na który wszyscy patrzą, a nikt go nie widzi.


Dla każdego


Oliwska geościeżka liczy ponad 15 punktów, których odnalezienie pozwoli dotrzeć do tzw. kesza finałowego. – W każdej ze skrzynek znajduje się cyfra, którą należy zanotować. W rezultacie powstaną współrzędne pokazujące miejsce ukrycia finałowego kesza – wyjaśnia pani Iwona.


Michał głowi się nad kolejną zagadką. – „Nisko, w pozostałości po drzewie” – czyta podpowiedź. Rozgląda się i po chwili triumfalnie pokazuje miejsce ukrycia kesza. – Bardzo przyjemne maskowanie. Ten kesz jest większy niż poprzedni, dlatego zmieściło się w nim kilka gadżetów, które każdy może zabrać, bo na przykład spodobały się dziecku. Zasada jest jednak taka, że jeżeli coś zabierasz, to dodaj coś nowego – wyjaśnia. Geocaching to zabawa dla każdego, niezależnie od wieku. – Bawią się w nią całe rodziny. To świetny sposób na niedzielny spacer czy na rowerowy wypad. Kesza można podjąć „przy okazji” bądź całą wyprawę podporządkować szukaniu. Są osoby, które za wszelką cenę chcą zdobyć każdą skrzynkę i takie, które cieszy sam fakt dostrzeżenia kesza – mówi pani Iwona.


Mimo że keszerka ma na swoim koncie setki odnalezionych skrytek, nadal można ją zaskoczyć. – Ostatnio podjęłam we Wrzeszczu takiego kesza, który wprawił mnie w zachwyt. Pomysłowość ludzka nie zna granic, co powoduje, że ta zabawa nigdy się nie znudzi – dodaje kobieta.


Poza tym pani Iwona podkreśla, że geocaching stoi ponad wszelkimi barierami. – Będąc w Hiszpanii, zauważyłam, że Camino de Santiago również jest okeszowane, czyli można połączyć pasję z pielgrzymowaniem. Ponadto niektóre geościeżki pokazują różnorodność kulturową i religijną danej społeczności – dodaje.


Sama była autorką „Gdańskiej czwórki”, czyli ścieżki prowadzącej od oliwskiej katedry przez synagogę, meczet i cerkwie. – Geocaching uczy otwartości i zachęca do poznawania nowych miejsc, a z doświadczenia wiem, że okolice odkryte dzięki skrzynkom na dłużej zostają w pamięci – mówi pani Iwona.