Co się kryje w jeziorze?

Karolina Pawłowska

publikacja 14.06.2016 06:00

Dla jednych to miejska legenda lub marketingowy chwyt, dla innych szansa. Wrak poniemieckiej łodzi podwodnej podgrzał emocje pasjonatów i rozpalił nadzieję na pomorski „złoty pociąg”.

Dla Łukasza Ogińskiego i Patricka Krzemienia skarbem z jeziora są i ciekawe formacje skalne, i zatopione dłubanki, ale nie wykluczają, że i U-Boot może kryć się na jego dnie. Karolina Pawłowska Dla Łukasza Ogińskiego i Patricka Krzemienia skarbem z jeziora są i ciekawe formacje skalne, i zatopione dłubanki, ale nie wykluczają, że i U-Boot może kryć się na jego dnie.

Wszystko za sprawą śledztwa eksploracyjno-historycznego, które ogłosił starosta powiatu drawskiego.

Od guzika do U-Boota

Wrak niemieckiej łodzi podwodnej w jeziorze Drawsko to miejska legenda, która na początku roku ożyła i nabrała rumieńców. – Ludzie nie pytają, czy w jeziorze są U-Booty, tylko kiedy będziemy je wyciągać – przyznaje Stanisław Kuczyński, drawski starosta. W okolicy Czaplinka mieszkańcy od dziesięcioleci opowiadają, że w budynku dzisiejszego liceum nad jeziorem, przy ulicy Parkowej, znajdowała się baza szkoleniowa oficerów niemieckiej marynarki wojennej. Pogłoskę można by między bajki włożyć, gdyby nie znalezisko jednej z amatorskich grup eksploracyjnych. Mały guzik od płaszcza marynarza Krigsmarine rozpalił wyobraźnię poszukiwaczy i lokalnych pasjonatów historii, co postanowili wykorzystać inicjatorzy akcji „Jezioro Tajemnic”.

– To zaproszenie dla historyków, badaczy i eksploratorów, by zająć się akwenem, który nigdy dotąd nie został dokładnie przebadany, co wcale nie dziwi, zważywszy na to, że mówimy o jednym z największych jezior w Polsce – zauważa starosta Kuczyński. Jezioro Drawsko to 1800 ha, 80 km linii brzegowej i głębiny sięgające powyżej 80 m! Akcja zmobilizowała poszukiwaczy. Zaczęły pojawiać się kolejne doniesienia, relacje i artefakty, zdające się uprawdopodabniać hipotezę o U-Boocie w jeziorze.

– Mamy sygnały, że w latach 50. ubiegłego wieku woda wyrzuciła na brzeg akwenu balony służące do podnoszenia jednostek pływających z dna, znaleziono kamizelkę ratunkową i odznakę przyznawaną załogom okrętów torpedowych Krigsmarine, tzw. Schnellbootów – wylicza Stanisław Kuczyński. Skąd okręt miałby się wziąć w Czaplinku? Niemieckie miniaturowe łodzie podwodne produkowane były w rejonie Trójmiasta i Elbląga. Te dwuosobowe okręty podwodne typu „Seehund” (Foka) miały długość ok. 12 m. Zabierały na pokład do dwóch osób, a zanurzały się na 30 metrów. Teren dzisiejszego Pomorza Zachodniego, ze względu na ograniczony zasięg alianckich bombowców, wydaje się idealną lokalizacją na ośrodek szkoleniowy, zaś głębokość jeziora Drawsko umożliwiałaby tutaj naukę obsługi tych łodzi. Więc może tajna baza to coś więcej niż legenda?

Poznać historię ziemi

– Wiemy, że budynek zbudowany na początku lat 30. ubiegłego wieku używany był jako schronisko. Po 1933 r. został przejęty przez Hitlerjugend. A od 1939 r. pojawia się zagadka, czy szkoła Hitlerjugend istniała tu przez cały okres II wojny światowej, czy została przeniesiona, a w budynku mieściła się szkoła oficerów Krigsmarine? Nie mamy żadnych źródeł i nie wiemy nawet, czy istnieją, bo miała to być przecież tajna jednostka. Wysłaliśmy pytania do wojskowych archiwów niemieckich i czekamy na odpowiedź – przyznaje historyk Robert Patrzyński, dyrektor czaplineckiego liceum. Jako rodowity mieszkaniec miasta od dzieciństwa słyszał opowieści o tajemnicach jeziora i budynku nad jego brzegiem. Gdyby się potwierdziły, byłaby to sensacja nie tylko w wymiarze ogólnopolskim. Na całym świecie zachowało się jedynie kilka egzemplarzy małych U-Bootów. W całej akcji historyk dostrzega jednak nie tylko sensacyjne aspekty.

– Zdecydowana większość mieszkańców to ludność napływowa. Połowa mojej rodziny pochodzi z Białorusi, druga połowa z Kieleckiego. Przyjechali zaraz po wojnie, podobnie jak ich sąsiedzi. Nic więc dziwnego, że jest tu trochę inaczej niż w Wielko- czy Małopolsce. Tu brakuje korzeni. Jednym z torów tej akcji jest pokazywanie historii, w której może my nie uczestniczyliśmy, ale do której możemy się przyznawać. Zakorzeniając się w tej ziemi, odkrywamy jej dzieje. Nie zaczęliśmy w Czaplinku historii po 1945 r., jesteśmy kontynuatorami tej, którą wcześniej tworzyły inne nacje. To także dla nich była mała ojczyzna – mówi Robert Patrzyński.

Dostrzega korzyści także dla swoich uczniów. Wkrótce badania terenowe wokół szkoły i nad jeziorem rozpoczną studenci z Poznania. Czaplineccy licealiści także będą w nich uczestniczyć.

Jezioro tajemnic

O tym, że jezioro Drawsko jest jeziorem tajemnic, nie trzeba przekonywać Łukasza Ogińskiego i Patricka Krzemienia z Bazy Nurkowej OCTO w Czaplinku, którzy od dekady eksplorują akwen. – Z pewnością jezioro kryje wiele skarbów, chociaż nie wiemy, czy jest to U-Boot – mówią instruktorzy. Ale nie wykluczają i takiego znaleziska. – Najczęściej nurkujemy do granicy 40 m. Głębsze zejścia wymagają poważniejszego wsparcia technicznego, logistyki i zasadności przedsięwzięcia – mówi Łukasz Ogiński. Na początku roku razem z płetwonurkami-ratownikami z WOPR-u z Rogoźna podjęli badania sonarowe.

– Jezioro jest bardzo zróżnicowane geologicznie. Są pokłady kredy, są iły, ale i osady denne sięgające 15 m miąższości, gdzie można schować prawie wszystko, łącznie z U-Bootem, i nie jest to widoczne na ekranie zwykłego sonaru – wyjaśnia Patrick Krzemień. – Pierwsze badania odbywały się bez sonaru bocznego. Mamy kilka pozycji, które zaznaczają obiekty wyraźnie wystające poza dno. Chcemy je ponownie przeskanować z sonarem bocznym. Jeśli uda się do tego dołączyć jeszcze trzeci przetwornik, który pozwoli uzyskać efekt 3D, będziemy mogli powiedzieć, co konkretnie znaleźliśmy. Niemniej budzi to nasze ogromne zainteresowanie, bo to wysoce nienaturalne, niemałe kształty, wystające do 5 m ponad dno – dodaje.

Nie tylko oni eksplorują jezioro tajemnic, jednak boomu w postaci domorosłych nurków raczej nie przewidują. – Szukanie U-Boota nie jest takie łatwe. Nawet gdyby znaleźć namiar, nie da się w kąpielówkach i z fajką do nurkowania kupioną w markecie zejść na 40 m. Nie obawiamy się więc, że tłumy zaanektują całe jezioro. Natomiast gdyby ludzie znający się na rzeczy zainteresowali się tematem, byłby to plus. Jezioro jest tak duże, że dla wszystkich eksploratorów starczy miejsca – mówią. Wydobycie wraku nie byłoby prostą sprawą, także ze względów prawnych, ale emocje podgrzewa nagroda pieniężna. Za sprawą lokalnych przedsiębiorców stawka wynosi 30 tys. i wciąż rośnie.

Na haczyku

Dla liczącego 58 tys. mieszkańców powiatu poruszenie spowodowane akcją to szansa, którą warto wykorzystać. – Mamy prasłowiańskie osady, mamy templariuszy i joannitów, wiemy, że na jeziorze Drawsko działali przemytnicy, którzy starali się ominąć punkt poboru myta w Drahimiu. Pogłoski o zatopionym w jeziorze placu manewrowym husarii pruskiej, które uchodziły za lokalną legendę, zostały potwierdzone przez badania – wylicza starosta. Jezioro mogłoby być także ciekawostką dla przyrodników. W najgłębszych odmętach żyją reliktowe kraby, które nie zostały dokładnie przebadane, a nawet miałby tu mieszkać… potwór.

– Wiemy, że w latach 20. ubiegłego wieku było nad jeziorem gospodarstwo wodne, którego szefem był człowiek uchodzący za szalonego naukowca. Podobno wpuścił do jeziora narybek jesiotra ostronosego. To ryba żyjąca w dwóch środowiskach: słodko- i słonowodnym, osiągająca 4 m długości. Ma kostne narośle, które sprawiają, że wygląda dość potwornie. Do 1965 r. były doniesienia rybaków o tym, że coś, co trafiło w sieci, ciągnęło łodzie, albo że coś rozłamywało lód od spodu. Odnalezienie szkieletu „potwora” też byłoby niezłą gratką – mówi Jacek Brzozowski, sekretarz powiatu. Bo w całej akcji promowanej przez starostwo drawskie U-Boot to jedynie haczyk. Choć wszyscy trzymają kciuki za odnalezienie jednostki, starosta nie ukrywa, że liczy też na inne korzyści.

– Zderzamy się z tym, że powiat ma bardzo duże możliwości turystyczne, które są niewykorzystywane. Turyści przejeżdżają przez nasze tereny tranzytem, nie bardzo potrafimy zatrzymać u siebie tych, którzy jadą z południa na północ i odwrotnie. Jezioro Drawsko to tylko jedno z jezior znajdujących się na terenie powiatu, ale może stać się logotypem regionu. Samo „Jezioro Tajemnic” zaś ma szansę stać się marką, która firmować będzie rozmaite działania historyczne, eksploracyjne, przyrodnicze – mówi Stanisław Kuczyński i zaprasza do powiatu drawskiego.