Firlej odkryty na nowo

Agnieszka Gieroba

publikacja 12.07.2016 04:30

Wśród sosnowych lasów nad malowniczym jeziorem leży niewielka osada, która w wakacje zmienia się w prawdziwą metropolię.

Ks. Antoni Buczyński zaprasza do odwiedzenia kościoła. Agnieszka Gieroba /Foto Gość Ks. Antoni Buczyński zaprasza do odwiedzenia kościoła.

Gmina Firlej położona jest na równinnych terenach Polesia Lubelskiego, w jego wschodniej części zwanej „małym Mazowszem”. Siedzibą gminy jest osada Firlej, leżąca nad jeziorem o takiej samej nazwie. Zarówno to jezioro, jak i oddalone o kilometr jezioro Kunów usytuowane są w bruździe dolinnej dawnego biegu Wieprza. To malownicze położenie sprawia, że Firlej coraz chętniej odkrywają turyści.

– Cały rok życie płynie u nas leniwie. Z pracą trudno, atrakcji wielkich też nie ma, ale gdy tylko zaczyna robić się ciepło, trudno spokojnie wyjść na ulicę, nie mówiąc już o zaparkowaniu samochodu. Najazd turystów, którzy chcą ochłodzić się nad naszym jeziorem, pospacerować w firlejowskich lasach czy poleżeć na plaży paraliżuje życie – mówi pani Anna, mieszkanka. Z jednej strony to utrudnienie dla ludzi tu mieszkających, z drugiej – okazja do zarobku, który często wystarcza na kilka miesięcy utrzymania po zakończeniu sezonu.

Okres świetności Firlej ma za sobą, ale ostatnie inwestycje poczynione przez gminę dają szansę, że dobre czasy wrócą. Uporządkowana plaża, zbudowana ścieżka rowerowo-spacerowa wokół jeziora Firlej… Inwestycja w promocję miejscowości przynosi rezultaty. W latach 70. XX wieku wybudowano w okolicy kilka ośrodków wypoczynkowych. Wtedy przyjeżdżali tu na wczasy pracownicze robotnicy z fabryki samochodów z Lublina czy zakładów Kasprzaka z Lubartowa. Jednak przełom lat 80. i 90., który przyniósł przemiany w Polsce, sprawił, że ośrodki zamknięto i zaczęły popadać w ruinę. Na szczęście od kilku lat stan ten się zmienia. Znaleźli się prywatni inwestorzy, którzy powoli przywracają starym ośrodkom nowy wygląd kuszący turystów.

Legendarny Firlej

Dla turystów, którzy szukają ciekawostek o Firleju, mieszkańcy mają legendę związaną z tym miejscem. Mówi ona, że w miejscu obecnego jeziora znajdowało się kiedyś ludne miasto, którym władał zaborczy i okrutny książę. Z licznych łupieżczych wypraw zwoził on na zamek niewolników i zrabowane skarby. Częste uczty, wydawane z rozkazu księcia, były demonstracją pychy, rozrzutności i pijaństwa; wywoływały strach wśród mieszczan. Niewolnicy żyjący w nieludzkich warunkach podnieśli bunt, ale został on krwawo stłumiony. Coraz więcej łez wylewali uczciwi mieszkańcy miasta rządzonego przez władcę o kamiennym sercu. Słuchał Bałtyk skarg niesionych przez wody i wiatry i coraz częściej jego spokojne wody burzyły się gniewnie. Wreszcie gdy przebrała się miara krzywd, ruszyły na południe ogromne fale, uderzyły w mury miasta, skruszyły zamek i zatopiły wszystko. Morskie bałwany powróciły wkrótce na swoje miejsce, pozostawiając po sobie jedynie spokojną i przezroczystą toń jeziora.

Wiedzą o zatopionych skarbach miejscowi rybacy, ale nikomu nie udało się ich wyłowić. Były już przypadki, że jakaś skrzynia ze złotem zaplątała się w sieć rybacką, ale wtedy rozpętywała się burza, wznosiły się ogromne fale i kto nie wrzucił skarbu na powrót do wody, tonął w jej odmętach. Nie powinno się bowiem wyciągać rąk po kosztowności, które zostały zrabowane innym. Niech lepiej spoczywają na dnie jeziora, złocąc swoimi blaskami piaszczyste plaże i ocieplając wodę jeziora Firlej.

Kościół zawsze otwarty

Jeśli ktoś do Firleja przyjedzie, często zagląda na rynek i do kościoła. – W wakacje zwiększa się liczba moich parafian. Letnicy często przychodzą do naszego drewnianego kościółka na modlitwę. Niektórzy są pod takim wrażeniem starej drewnianej świątyni, że postanawiają u nas brać śluby. Niedawno występowaliśmy nawet w telewizji, w programie o przygotowaniu do ślubu. Państwo młodzi pochodzili wprawdzie z Warszawy, ale ślub brali w naszym kościele – mówi ks. Antoni Brodaczewski, proboszcz parafii. Zaprasza też na modlitwę turystów odwiedzających Firlej.

– Kościół jest otwarty od wczesnego ranka do późnego wieczoru. Zawsze można tu zajrzeć, pomodlić się, odpocząć od zgiełku i plażowania, a gdy ktoś chce porozmawiać czy wyspowiadać się, jakiś duszpasterz zawsze się znajdzie – zachęca ksiądz proboszcz.

Firlej to też miejsce wielu kolonii. Od kilku lat swój ośrodek ma tu także lubelska Caritas, która zarówno latem, jak i podczas ferii zimowych organizuje w nim wypoczynek dla dzieci. – Cieszę się bardzo z tych młodych ludzi, którzy przyjeżdżając do nas na wakacje, odwiedzają także nasz kościół. Wiele z tych dzieciaków pochodzi z rodzin o trudnej sytuacji i gdyby nie kolonie Caritas w Firleju, nie miałyby możliwości, by gdziekolwiek w wakacje pojechać – podkreśla ks. Antoni.